Kamerami dźwiękowymi chcą uderzyć w "terrorystów akustycznych"

Kamery akustyczne pomogą w walce z hałasem
KSP o hałasie i nielegalnych wyścigach
Źródło: TVN24
Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze postanowiło dołączyć do zbiorowego pozwu mieszkańców przeciwko "bierności miasta w walce z hałasem". Ale aktywiści nie ograniczają się do krytyki i podpowiadają urzędnikom, jak walczyć z hałasem. Wskazują, że jednym z rozwiązań powinny być kamery akustyczne, które wdrażają europejskie miasta.

Podczas niedawnej konferencji prasowej radna Warszawy Marta Szczepańska (Miasto Jest Nasze) przypomniała, że rok temu przygotowano Miejską Agendę Parlamentarną, "która miała za zadanie zwrócić uwagę parlamentarzystów na luki prawne, które uniemożliwiają skuteczną walkę z hałasem". - Rok później powracamy do zbioru prawie 40 punktów, które dotyczą trzech obszarów walki z hałasem. Chodzi o ogródki restauracyjne, imprezy masowe i smog akustyczny wynikający z ponadnormatywnego hałasu samochodowego - mówiła Szczepańska.

Jak wyeliminować "terrorystów akustycznych" z dróg?

- Problem hałasu to nie tylko uciążliwość akustyczna, ale przede wszystkim realne zagrożenia dla życia i zdrowia psychicznego. Szacuje się, że w samej Unii Europejskiej przedwcześnie umiera 11 tysięcy osób rocznie ze względu na choroby serca, które rozwinęły się na skutek ekspozycji na hałas - wyliczał Alan Grinde z Fundacji Orion (Instytut Ekologii Akustycznej).

Przedstawił też narzędzia służące walce z hałasem, szczególnie samochodowym. - Najlepszym rozwiązaniem technologicznym do wyłapywania bandytów drogowych, terrorystów akustycznych są kamery dźwiękowe, które stosowane są już w wielu miastach Unii Europejskiej - powiedział. I wyjaśnił, jak działa urządzenie, które jest "takim cichym strażnikiem".

- Kamera dźwiękowa posiada dookólną kamerę wideo oraz mikrofony ustawione w trzech kierunkach, by precyzyjnie zbierać dźwięk z otoczenia i identyfikować źródło. W kamerze są czujniki sprawdzające kierunek, z którego pochodzi hałas, do tego kamera pozwala rejestrować obraz dobrej jakości, w tym tablice rejestracyjne - opisywał. Efekt porównał do kamery termowizyjnej, tyle że żółte i czerwone plamy pokazują nie większą temperaturę, tylko wyższy hałas.

Brakuje rozwiązań prawnych, ale w Europie nie czekali

Grinde przyznał, że w Polsce obecnie nie ma rozwiązań prawnych umożliwiających automatyczne nakładanie mandatów ze względu na przekroczenie norm hałasu.

- Ale w większości krajów europejskich takie kamery były wprowadzone jeszcze przed wprowadzeniem legislacji. Francja zaczęła je testować w 2019 roku, a legislacja weszła rok temu i pozwala nakładać mandaty z automatu. Wcześniej było to stosowane, by ocenić skalę problemu. Miasto mogło się dowiedzieć, jak często takie ponadnormatywne przejazdy się zdarzają. Poza tym dawało policji materiał dowodowy do wszczynania działalności operacyjnej. Profesjonalne nagranie z dobrej jakości zdjęciem tablicy rejestracyjnej umożliwia policji podjęcie pierwszych kroków, by wyeliminować takie osoby - wyjaśniał przedstawiciel Fundacji Orion.

Jako przykład stosowania kamer bez docelowych rozwiązań prawnych wskazał Holandię. Amsterdam i Rotterdam w sierpniu ubiegłego roku wprowadziły pilotażowe programy wykorzystania kamer dźwiękowych. W Londynie testy takich urządzeń rozpoczęły się w 2022 roku. Podobne działania wprowadziły Birmingham i Bristol. Alan Grinde zauważył, że w sytuacji ogromnej liczby wakatów w polskiej policji, sięgnięcie po nowe technologie może być jedynym wyjściem.

Prawo, normy, sprawy techniczne. Ratusz o przeszkodach

O komentarz do tej propozycji poprosiliśmy urząd miasta. Zastępczyni rzeczniczki prasowej ratusza Marzena Gawkowska odpowiedziała, że wdrożenie rozwiązania opartego na kamerach akustycznych "wymagałoby zmian w przepisach na poziomie krajowym".

- Jedną z kwestii, która dziś uniemożliwia zastosowanie takiego rozwiązania, jest brak obowiązujących norm hałasu dla pojazdów w ruchu. Przepisy regulują jedynie poziom emisji hałasu pojazdów podczas ich postoju, mogą być kontrolowane podczas badań technicznych. Dodatkowo, zgodnie z polskim prawem, jako źródło hałasu traktowana jest cała droga, a nie jeden konkretny pojazd - zauważyła Gawkowska.

- Warto również dodać, że systemy kamer akustycznych, które testowano w kilku europejskich państwach, wymagają jeszcze udoskonaleń – przede wszystkim w zakresie identyfikacji konkretnego hałasującego pojazdu, umożliwiającej wystawienie mandatu właścicielowi - dodała urzędniczka.

"Siedem patroli drogówki na dwumilionowe miasto"

Radny Warszawy Jan Mencwel (Miasto Jest Nasze) przekonywał, że nie ma drugiej sprawy, z którą mieszkańcy zgłaszają się do niego tak często, jak z problemem nielegalnych wyścigów. - W tym roku sprawa przybrała takie rozmiary, że wielu mieszkańców wspomina to lato jako najgorsze swojego życia - opowiadał.

Docenił policję, która podczas kilku ostatnich weekendów prowadziła działania wymierzone w nielegalne wyścigi i ostentacyjne łamanie prawa przez rajdowców amatorów. - Skala jest taka, że jeśli policja ponowi w najbliższy weekend te działania, to suma kwot z mandatów za te cztery weekendy będzie wynosiła pół miliona złotych - wyliczał Mencwel. Uświadamiał jednak, że potrzeby są wciąż ogromne. - Mamy dwa i pół tysiąca wakatów w garnizonie stołecznym policji. Siedem patroli drogówki przypada nocami na całą Warszawę, na dwumilionowe miasto, na 18 dzielnic - informował.

Apelował do rządu o dofinansowanie policji, wprowadzenie większej liczby odcinkowych pomiarów prędkości i oddanie fotoradarów w gestię samorządów (taką chęć deklarował niedawno prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, na razie bez sukcesu).

Jan Mencwel wskazał na luki prawne, które utrudniają walkę z nielegalnymi wyścigami. Hałasy przypominające strzały z karabinu czy wybuch granatu wydobywające się z rur wydechowych, są nielegalne. - Ale handlowanie częściami, które to umożliwiają, jest legalne. Oddzielamy proceder obrotu tymi sprzętami od ich wykorzystania. Tę lukę w prawie należy uszczelnić. Wyeliminujmy te produkty z rynku - apelował.

Hałas z imprez masowych i ogródków działkowych

Radna Warszawy Marta Szczepańska zwróciła uwagę na problem imprez masowych i bezradność władz miasta w tym zakresie. - Nie jest normalne, że w terenie zurbanizowanym, zamieszkałym przez tysiące warszawiaków, nie jesteśmy w stanie ograniczyć czasu trwania imprezy i poziomu głośności, kiedy możliwości techniczne są nieograniczone - krytykowała Szczepańska. 

Czytaj także: Drżały szyby i meble, mieszkańcy nie mogli spać. Oburzenie po rapowym festiwalu na Służewcu

- Ministerstwo Środowiska twierdzi, że miasto stołeczne Warszawa może tworzyć przepisy prawa miejscowego, które ograniczałyby czas trwania i głośność imprez masowych, a samorząd warszawski się od tego odwraca. Inne samorządy, jak na przykład Świnoujście, potrafią wprowadzić takie zapisy i zapanować nad hałasem - argumentowała.

Radna śródmiejska Anna Folta (Miasto Jest Nasze) podniosła temat hałasu z ogródków gastronomicznych. - Często restauratorzy zajmują znacznie większy teren, niż został im przyznany. Ten hałas nie jest tak spektakularny, nie ma takiego natężenia decybeli, jak ten generowany przez auta, motocykle czy imprezy masowe, ale też jest bardzo uciążliwy - mówiła Folta. - Opłaty za wynajem chodników, miejsc postojowych i jezdni są szokująco niskie w porównaniu z zyskami ze sprzedaży alkoholu i uciążliwością społeczną tej działalności. Mówimy o mieszkańcach, którzy nie mogą normalnie funkcjonować od maja do października - opisywała Folta.

Zarzucała, że miasto nie podejmuje żadnych działań, żeby ten proceder ukrócić, a wręcz go promuje. Postulowała zwiększenie wysokości opłat za ogródki i ograniczenie liczby zezwoleń, szczególnie przedsiębiorcom, na których są skargi.

Pozew zbiorowy mieszkańców. "Będziemy walczyć"

Wiceprzewodnicząca MJN Ewa Latko przypomniała, że stowarzyszenie dołącza do pozwu zbiorowego mieszkańców przeciwko "bierności miasta w walce z hałasem", a adwokatka Agata Rewerska poinformowała, że przy udziale mieszkańców gromadzony jest materiał dowodowy do procesu.

- Zgodziliśmy się wesprzeć państwa w zakresie znalezienia podstaw prawnych (...) pozwalających ukrócić, a przynajmniej bardzo utrudnić zarówno organizatorom, jak i uczestnikom nielegalnych wyścigów, ale także biernym urzędnikom, kontynuowanie stanu rzeczy, który jest obecnie - zapowiedziała prawniczka.

Czytaj także: