Policjant spryskał gazem posłankę Magdalenę Biejat. Akt oskarżenia

Magdalena Biejat potraktowana gazem
Posłanka Magdalena Biejat zaatakowana gazem. Nagranie z listopada 2020 roku
Źródło: Instagram/ZWLIFEOFMYOWNXZ
Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko funkcjonariuszowi Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji "BOA". Mężczyzna użył gazu wobec posłanki Magdaleny Biejat podczas jednego z protestów kobiet przeciwko zaostrzenia prawa aborcyjnego. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Sebastian S. został oskarżony o przekroczenie uprawnień w trakcie czynności służbowych. "Użył w kierunku posłanki na Sejm RP Magdaleny Biejat, środka przymusu bezpośredniego w postaci ręcznego miotacza gazu pieprzowego, kierując go w jej twarz z odległości mniejszej niż dwa metry" - podał w komunikacie prokurator Piotr Antoni Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, informując o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia.

Według śledczych, działanie funkcjonariusza nie było zgodne z zasadami taktyki i techniki interwencji policyjnej oraz z zasadą proporcjonalności użycia sił i środków, a także z zasadami niezbędności i celowości określonymi w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej.

Ponadto śledczy zauważyli, że użycie wobec pokrzywdzonej środków przymusu bezpośredniego było niezgodne z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora. "Zdaniem biegłego, funkcja, jaką Magdalena Biejat pełniła w dniu zdarzenia, była wystarczająca, aby uznać zachowanie funkcjonariusza za naruszające określone przepisy prawa gwarantujące posłance ochronę" - oceniła prokuratura.

"Przesłuchany w charakterze podejrzanego Sebastian S. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień" - przekazał prok. Skiba. Dodał, że mężczyzna nie był wcześniej karany sądownie. Aktualnie przebywa na emeryturze.

Grozi mu kara pozbawienia wolności do 10 lat. 

Interwencja podczas manifestacji

Chodzi o wydarzenia z 18 listopada 2020 roku na placu Powstańców Warszawy w stolicy, kiedy policjant użył wobec ówczesnej posłanki na Sejm (dziś wicemarszałkini Senatu) Magdaleny Biejat gazu. Posłanka przekonywała, że na proteście związanym z zaostrzeniem prawa aborcyjnego była w ramach interwencji poselskiej. Tego dnia dochodziło do przepychanek protestujących ze służbami porządkowymi.

Magdalena Biejat potraktowana gazem
Magdalena Biejat potraktowana gazem
Źródło: Partia Razem, instagram.com/zxlifeofmyownxz

"Nieumundurowani funkcjonariusze policji 'wyciągali' z tłumu protestujących uczestników pokojowego zgromadzenia. Posłanka Magdalena Biejat próbowała interweniować, wzywając do zaprzestania niezasadnego użycia przemocy, trzymając na wysokości twarzy legitymację poselską. Wówczas jeden z nieumundurowanych policjantów prysnął w twarz pokrzywdzonej gazem pieprzowym, a następnie ukrył się za szpalerem umundurowanych funkcjonariuszy" - tak prokurator opisał w jednym z poprzednich komunikatów okoliczności zdarzenia.

Dwukrotnie umorzone śledztwo

Śledztwo w tej sprawie było dwukrotnie umarzane. Decyzje zapadały w lipcu i we wrześniu 2023 roku. Prokuratura uzasadniła je "niewykryciem sprawcy". Magdalena Biejat zaskarżyła je.

Sąd rozpoznał drugą skargę wiosną 2024 roku i uchylił postanowienie prokuratury. Nakazał powrót do sprawy i przeprowadzenie szeregu czynności dowodowych.

"W toku postępowania uzupełniono materiał porównawczy i zasięgnięto opinii uzupełniającej biegłego z zakresu antropologii. Biegły w opinii stwierdził, iż na bardzo wysokim poziomie prawdopodobieństwa osoba widniejąca na zabezpieczonym materiale dowodowym z dnia zdarzenia to typowany Sebastian S." - opisuje prok. Skiba.

I dodaje, że ocena biegłego nie była kategoryczna, ale "wykazano stopień bardzo wysokiego prawdopodobieństwa tożsamości tej osoby". 

Biegły o przebiegu interwencji wobec posłanki

Śledczy zasięgnęli także opinii biegłego z zakresu taktyki i techniki interwencji policyjnej. "Zdaniem biegłego, użycie ręcznego miotacza substancji obezwładniających było niezasadne i nieadekwatne do poziomu zagrożenia, stanowiło zbyt drastyczny środek przymusu i nieadekwatne do poziomu zagrożenia" - zaznacza rzecznik.

Biegły ocenił, że policjant nie znajdował się w miejscu, w którym posłanka mogła stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla jego osoby bądź innego funkcjonariusza. Dodatkowo jej zachowanie nie wskazywało na zamiar użycia "jakichkolwiek metod zmierzających do bezpośredniego zamachu na jakiekolwiek dobro prawnie chronione". Zauważył, że w uniesionej ręce trzymała przedmiot przypominający legitymację, a jej druga ręka była opuszczona.

W swojej opinii biegły podkreślił też, że nie zaobserwował, aby posłanka próbowała w jakikolwiek sposób uniemożliwić funkcjonariuszowi wykonanie czynności służbowych.

"Ponadto, w wyniku użycia gazu policjant doprowadził do zagrożenia bezpieczeństwa innych osób, które w tym czasie znajdowały się w bezpośredniej odległości od miejsca zdarzenia. Zdaniem biegłego użycie środków przymusu bezpośredniego było niezgodne z zasadą proporcjonalności" - wylicza prok. Skiba.

Biegły stwierdził, że środki przymusu bezpośredniego zastosowane przez funkcjonariusza BOA wobec posłanki zostały użyte "niezgodnie z zasadami przewidzianymi przepisami ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej". 

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: