Ze strusiem po Europie. Co Nande zobaczył w Warszawie?

Struś Nande w Warszawie
Nande zwiedzał uliczki Starego Miasta
Źródło: Janez Cetin
Emeryt z Lubljany Janez Cetin od kilku lat podróżuje po europejskich stolicach w towarzystwie strusia amerykańskiego (nandu). W poniedziałek spacerowali po Warszawie, czym wzbudzili zaciekawienie wielu osób.

Nagranie z niecodzienną sytuacją otrzymaliśmy w poniedziałek na Kontakt 24. Zostało wykonane przy skrzyżowaniu Marszałkowskiej ze Świętokrzyską. Widać na nim, jak mężczyzna prowadzi strusia przez przejście dla pieszych, trzymając go lekko za boki. - Przechodnie w ogóle nie reagowali, tak jakby ten mężczyzna szedł z psem. Wszyscy kierowcy w pierwszej linii przy pasach nagrywali. Mężczyzna zachowywał się, jakby to było normalne, jakby wyprowadzał swoje zwierzątko domowe, psa czy kota - napisała zdumiona autorka nagrania.

Udało nam się porozmawiać z właścicielem strusia. Jest nim Janez Cetin, emeryt z Lubljany. Natomiast struś, który maszerował przez Świętokrzyską, nazywa się Nande. Do Warszawy przyjechali w poniedziałek rano i wyjechali jeszcze tego samego dnia. Jak opowiada tvnwarszawa.pl Cetin, zwiedzali centrum, Ogród Saski. Spacerowali też w pobliżu Grobu Nieznanego Żołnierza i po Trakcie Królewskim. Byli też na Starym Mieście. - Na koniec podano nam wodę dla Nande i piwo dla mnie w rockowym pubie. Nande dostał nawet w prezencie szalik dla psa z pobliskiego sklepu zoologicznego. Mimo że jest to szalik dla psa, bardzo dobrze mu pasuje i użyjemy go podczas kolejnej wycieczki - mówi Janez.

Leczniczy wpływ zwierząt

Pomysł na podróże ze zwierzętami (Janez ma ich więcej) narodził się pięć lat temu. Wówczas mężczyzna ciężko zachorował na serce i przeszedł operację, która uratowała mu życie. Elementem rekonwalescencji były długie spacery. Najpierw spacerował po swojej farmie, gdzie towarzyszyły mu para strusi amerykańskich Nande i Nina, osioł Leon, pawie: Jani, Panci i Polda i pies Suljo.

Kiedy jego forma uległa poprawie, spacery stawały się coraz dłuższe. - Wspólnie z kierownikiem kliniki, w której byłem operowany, założyliśmy projekt "Spacer dla serca" promujący zdrowy styl życia. Zorganizowaliśmy spacer z Lublany do Izoli. To około 130 kilometrów. Spacerowi towarzyszyła ekipa telewizyjna. Szedłem od 20 do 25 kilometrów dziennie. Towarzyszyły mi na przemian Nande, Nina, Leon, Jani, Panči i Suljo. Potem powstał pomysł, żeby odwiedzać stolice, duże i ciekawe miasta w Europie - opowiada Janez.

- Dla pacjentów z problemami sercowo-naczyniowymi duża liczba ćwiczeń jest konieczna. Ponadto zwierzęta działają na ludzi leczniczo, a wiele osób po przebytych chorobach sercowo-naczyniowych cierpi na depresję i stres. Ludzie, którzy nas spotykają podczas naszych podróży, otwierają się i rozmawiają z nami, śmieją się i radują - przekonuje.

Nande i Nina pojawiły się w domu Janeza i jego żony Simony siedem lat temu. Kupił je od swojej przyjaciółki. Ptaki miały wówczas zaledwie kilka dni. - Wychowujemy je z miłością i troską. Mają mnóstwo przestrzeni i wolności. W ciągu tych kilku lat bardzo się do siebie przywiązaliśmy. Chodziliśmy do znajomych, próbowaliśmy spacerować po miastach. Udało nam się więc sprawić, by ptaki pomyślały, że są częścią stada - ludzkiego tłumu - opowiada nasz rozmówca. Mówi też, że jego strusie boją się tylko psów. - Gdy pies się zbliża, chowają się za naszymi plecami, gdzie czują się najbezpieczniej - dodaje.

Struś Nande w Warszawie
Struś Nande w Warszawie
Źródło: Janez Cetin

Zwiedzili razem wiele miast

Podkreśla, że po Europie podróżuje głównie z Nande. Z miejsca na miejsce struś jest przewożony dużą przyczepą, która pełni też rolę jego sypialni. Jeżdżą głównie nocą ponieważ to zwierzęta, które prowadzą dzienny tryb życia. - W trakcie podróży mamy sporo zabawy z organami ścigania, głównie policją. Funkcjonariusze muszą sprawdzić, czy mam wszystkie niezbędne pozwolenia - wyjaśnia.

Janez mówi, że w Warszawie spotkały ich same pozytywne reakcje. Wiele osób zatrzymywało się, robiło sobie z Nande zdjęcia, który chętnie do nich pozował. - Dużo się śmialiśmy, rozmawialiśmy o naszych przygodach, wymienialiśmy się adresami na Facebooku, e-mailami oraz numerami telefonów - przyznaje.

Kiedy pytamy go o miejsca, które zwiedził wspólnie ze strusiami, wymienia długą listę europejskich miast. Z Niną i Nande był w Zagrzebiu i Wenecji. Z samym Nande zwiedził: Wiedeń, Belgrad, Budapeszt, Bratysławę, Brukselę, Amsterdam, Luksemburg, Paryż i Berlin. Byli też w Klagenfurcie, Monachium, Lindau i Wurzburgu. We Włoszech wybrali się na przejażdżkę pociągiem, w Luksemburgu wsiedli do tramwaju. Pływali też w Morzu Adriatyckim, a także odwiedzali stok narciarski. - Natomiast Nina poleciała nawet balonem na ogrzane powietrze, co czyni ją jedyną nandu na świecie, która lata - śmieje się Janez Cetin.

Czytaj także: