Mencwel historię przypomniał od początku. W 2016 roku Warszawa sprzedała działkę stanowiącą część zabytkowego parku na Kamionkowskich Błoniach Elekcyjnych. Sprzedaż doszła jednak do skutku bez wymaganej zgody konserwatora zabytków. Ujawnił to aktywista MJN Stefan Gardawski.
"Na jednej z działek Dom Development zbudował luksusowe apartamentowce. W latach 2018-2020 roku Stefan nagłośnił sprawę, a afera na Kamionku była szeroko komentowana w mediach. Jednym z wątków było wykorzystanie pasa drogowego jako zaplecza budowy, co było niezgodne z umową" – przypomniał na platformie X Mencwel.
Sądy w Polsce w końcu wzięły się za patodeweloperkę!
— Jan Mencwel (@JanMencwel) April 25, 2024
...niestety, nie od tej strony co trzeba. Mamy pierwszą osobę w PL ukaraną za mówienie "patodeweloperka". Zapamiętajcie -słowo patodeweloperka narusza dobra osobiste firmy Dom Development! Poznajcie historię @SGardawski 🧵 pic.twitter.com/KBkFtJHEbg
Miasto nałożyło na dewelopera wielomilionową karę
I dodał: "Po nagłośnieniu tego faktu przez Stefana, Miasto Jest Nasze i media, urząd nałożył na Dom Development karę w wysokości prawie 37 milionów PLN (kara ta na skutek błędów formalnych miasta została później uchylona)".
CZYTAJ WIĘCEJ: Budowa apartamentowca na Kamionku. Dzielnica nałożyła na dewelopera ponad 36 milionów kary
To nie spodobało się jednak spółce, która – jak podniósł Mencwel – "w akcie zemsty postanowiła pozwać Stefana za naruszenie dóbr osobistych". Działacz opisał też, że przedsądowe wezwanie na służbowego maila Gardawski otrzymał w dniu konferencji MJN o innej inwestycji tego samego dewelopera - na warszawskiej Woli.
Zdaaniem MJN, "był to typowy SLAPP (z definicji Sieci Obywatelskiej Watchdog - to strategiczne pozwy przeciwko partycypacji publicznej i jedno z bardziej skutecznych narzędzi tłumienia debaty publicznej") mający na celu ukaranie Stefana i zniechęcenie go do dalszego zainteresowania sprawą".
Mencwel przytoczył też jeden z tweetów Gardawskiego, który miały przyczynić się do sprawy pozwu. "Podręcznikowy przykład niegospodarności, uspołecznienia kosztów prywatyzacji i zysków. To miasto należy do deweloperów, dla których ratusz miasta jest gotowy obchodzić przepisy, a ratusz dzielnicowy dopłacać im miliony do inwestycji. I to jeszcze w okresie ostrych cięć budżetu…" - pisał Gardawski na (wówczas jeszcze) Twitterze.
Sąd przyznał (częściowo) rację deweloperowi
Zdaniem działaczy MJN, jeszcze bardziej szokujące od samego pozwu jest jednak to, że sąd pierwszej instancji uznał częściowo roszczenia Dom Development za słuszne.
Aktywiści ocenili, że sąd nie stwierdził, że mogło dojść do zastraszania członka ich stowarzyszenia. Mencwel wskazuje na inną kwestię: że zdaniem sądu "konsekwencją mogła być utrata klientów i kontrahentów przez Dom Development oraz na skutek akcji pozwanego [klienci] mogliby utracić zaufanie (....) i nie nabywać jej produktów".
Przytoczył też uzasadnienie sądu, do którego również mieliśmy wgląd: "Przyjmując obiektywny miernik oceny naruszenia dobra osobistego należy zauważyć, że wypowiedzi pozwanego godziły w renomę powoda, a ich konsekwencją mogła być faktyczna utrata przez nią klientów i kontrahentów. Na skutek akcji pozwanego mogliby oni utracić zaufanie do powoda i nie nabywać jej produktów, bądź nie współpracować z nią na płaszczyźnie handlowej. W związku z działaniami pozwanego powód musiał się poddać kontroli i składać wyjaśnienia. W ocenie Sądu, istniały realne obawy odnośnie powstania uszczerbków dla powodowej Spółki, które mogłyby wpłynąć na jej kondycję finansową" - zaznaczył w uzasadnieniu sąd. Jego fragment Mencwel dołączył we wpisie na X. I ocenił jego treść: "Czujecie? Stefan przez ujawnianie niewygodnych faktów o DD miał nieomal doprowadzić do upadku największego dewelopera w Polsce. Klienci byli o krok od zaprzestania kupowania jego mieszkań! Rzecz jasna apartamenty w inwestycji sprzedały się 'na pniu' jeszcze przed końcem budowy".
Aktywista podniósł też, że w dalszej części wpisu kolejne stwierdzenia sądu: że ton tweeta Gardowskiego jest "prześmiewczy", a on sam "insynuuje jakoby deweloper uzyskał korzyść majątkową". To według MJN wydaje się irracjonalne, zwłaszcza, że to po nagłośnieniu przez nich tej sprawy, miasto karę w kwocie prawie 37 milionów złotych na Dom Development.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: "Kawalerki" wielkości komórki za setki tysięcy złotych
Sąd: sformułowanie "patodeweloperka" obraźliwe
"We wpisie z 26 października 2020 r. pozwany zainsynuował, że powód niewłaściwie realizuje inwestycje w zakresie remontu drogi publicznej oraz uzyskuje w związku z tą inwestycją korzyść majątkową, która nie jest mu należna. Wpis został przy tym skonstruowany w tonie prześmiewczym (poprzez posłużenie się cudzysłowem w odniesieniu do słowa "remontuje"). W ocenie Sądu wypowiedź pozwanego w opinii publicznej może podważać zaufanie do powoda, a tym samym godzić jego dobre imię" - zaznaczył w uzasadnieniu sąd.
Mencwel zauważył też, że "creme de la creme" sytuacji to ocena wpisu Gardawskiego, który ciesząc się z nałożenia kary na spółkę, napisał, że to "wielki dzień w walce z patodeweloperką". Sąd uznał to za obraźliwe wobec Dom Development i bez bezpodstawne. "Nie wolno cieszyć się z ukarania przez miasto dewelopera!" - zaznaczył Mencwel.
"Odnosząc się do sformułowań dotyczących porównania działalności powoda do 'patodeweloperki', w ocenie Sądu, odbiór wskazanego pojęcia w opinii publicznej jest jednoznacznie negatywny. Patodeweloperka jest to słowo powstałe z połączenia słów patologia i deweloper. Słowo patologia budzi jednoznacznie negatywne skojarzenia i określa nieprawidłowe zjawiska, zaburzenia. Samo określenie patodeweloperka jest określeniem potocznym, używanym do opisywania inwestycji, które charakteryzują się uderzającymi i widocznymi na pierwszy rzut oka nieprawidłowościami w realizowaniu inwestycji budowlanych. Słowo patodeweloperka użyte w stosunku do powoda jest obraźliwe i nie znajduje żadnego uzasadnienia" - ocenił dalej sąd w uzasadnieniu.
Zdaniem Mencwela, "trudno przejść do porządku dziennego nad tym, że w tak oczywistej sprawie, gdzie jedynym celem dewelopera jest uciszenie krytyki i zastraszenie osoby, która nagłaśnia nieprawidłowości sąd nie staje w jej obronie".
Sprawa jest w II instancji, więc działacze wciąż mają nadzieję, że sąd w całości oddali powództwo Dom Development.
Usunięcie wpisów i przeprosiny
Z wyroku pierwszej instancji wynika, że sąd nakazał Gardawskiemu "zaprzestania naruszeń dóbr osobistych powoda (Dom Development)" poprzez usunięcie w całości wpisów na platformie X. Tam też pozwany miał zamieścić przeprosiny za "bezprawne naruszenie dóbr osobistych" spółki. Dodatkowo na aktywistę nałożono karę finansową - 5 tysięcy złotych wpłaty na rzecz fundacji Urszuli Jaworskiej.
W ocenie sądu kwota ta "nawiązuje do stopnia naruszenia dóbr osobistych powoda i ich skutków oraz "odniesie efekt kompensacyjny". Ma też stanowić "jednoznaczne przesłanie nie tylko dla pozwanego, ale i dla społeczeństwa, któremu należy jasno wskazać, że w mediach społecznych nie ma miejsca na oczernianie kogokolwiek".
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy także Dom Development.
"Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie dotyczy bezprawnego naruszania dóbr osobistych spółki Dom Development w postaci jej dobrego imienia i renomy poprzez publikowanie w środkach masowego przekazu wypowiedzi zawierających nieprawdziwe i bezpodstawne informacje, że Spółka zajmuje część pasa drogowego przy ul. Stanisława Augusta w Warszawie w sposób bezprawny, nieuczciwy i szkodliwy społecznie, nadużywając swoich uprawnień. Ponieważ postępowanie sądowe nie zostało prawomocnie zakończone, nie chcemy komentować szczegółów sprawy" - napisała w odpowiedzi do naszej redakcji Beata Krowicka-Makowska z NBS Communications, która reprezentuje spółkę.
Autorka/Autor: Katarzyna Kędra
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock