Z 300 tysięcy euro okupu, które rodzina Krzysztofa Olewnika przekazała porywaczom, 90 tysięcy przypadło szefowi grupy Wojciechowi F., 50 tysięcy - Robertowi P., a 30 tysięcy - Sławomirowi K. - zeznał w czwartek przed sądem Ireneusz P., skazany w pierwszym procesie, teraz świadek. Cała trójka już nie żyje, w różnym czasie znaleziono ich powieszonych w zakładach karnych. P. przyznał, że on otrzymał 90 tysięcy euro i - jak stwierdził - "widocznie zasłużył".
Ireneusz P., ps. Bokser, Bokserek, w pierwszym procesie w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który toczył się w latach 2007-2008, został skazany przez Sąd Okręgowy w Płocku (Mazowieckie) na karę łączną 14 lat pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie po odbyciu kary 12 lat.
Ireneusz P. był wówczas jednym z 11 oskarżonych, wśród których znaleźli się też Robert P. i Sławomir K. - obaj skazani ostatecznie na dożywocie. Już po ogłoszeniu wyroku zostali znalezieni powieszeni w celach Zakładu Karnego w Płocku: K. w 2008 r. i P. w 2009 r. Według ustaleń w pierwszym procesie, to właśnie K. i P. mieli zabić Krzysztofa Olewnika.
Obecnie Ireneusz P. zeznaje jako świadek w drugim procesie, dotyczącym uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, który od marca 2022 r. toczy się także przed Sądem Okręgowym w Płocku - aktem oskarżenia, który sporządził oddział Prokuratury Krajowej w Krakowie, objęto pięć osób.
Świadek o podziale łupów i swojej roli
W czwartek, w drugim dniu przesłuchania, Ireneusz P. mówił przed sądem, że okup w wysokości 300 tys. euro, odebrany w lipcu 2003 r. od rodziny Krzysztofa Olewnika, był dzielony w Kałuszynie (Mazowieckie) na działce należącej do Wojciecha F., gdzie po porwaniu przetrzymywano uprowadzonego. - Dzieliliśmy, można powiedzieć, w zależności od zasług - zeznał świadek. Jak wyliczył, szef grupy porywaczy F. "wziął najwięcej", bo 90 tys. euro, Robert P. otrzymał 50 tys. euro, a Sławomir K. dostał 30 tys. euro. - I ja wziąłem 90 tysięcy euro dla siebie - dodał.
Ireneusz P. przyznał, że o podziale okupu decydował F. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie sądu, z jakiego powodu przypadło mu aż 90 tys. euro, skoro - jak utrzymuje - nie brał bezpośredniego udziału w uprowadzeniu i jedynie pilnował Krzysztofa Olewnika, pod nieobecność Kościuka, dowożąc przy tym na działkę w Kałuszynie zakupy. - Nie wiem, dlaczego dostałem 90 tysięcy euro. Widocznie zasłużyłem - oświadczył.
Według Ireneusza P., pozostałe po podziale 40 tys. euro miało zostać przeznaczone na remont piwnicy w domu na działce w Kałuszynie, aby zatrzeć ślady przetrzymywania tam Krzysztofa Olewnika oraz na zakup posesji w miejscowości Różan (Mazowieckie), gdzie po odebraniu okupu porywacze przewieźli uprowadzonego - działka została ostatecznie kupiona na nazwisko K.
Według świadka trzech uczestników porwania miało zostać zamordowanych
Zeznając przed sądem, Ireneusz P. oświadczył, że uczestniczący w porwaniu Artur R., Piotr S. i Cezary W., którzy mieli dostać po 10-15 tys. euro, ostatecznie nie zostali uwzględnieni przy podziale okupu. O tym, że nie otrzymają żadnych pieniędzy, zdecydował F., który jednocześnie postanowił ich zabić. - Mieli zostać zamordowani, tylko się nie udało. F. to wymyślił, jak go zostawili na porwaniu. To miała być zemsta - mówił świadek.
Nawiązał w ten sposób do nocy uprowadzenia Krzysztofa Olewnika, gdy Artur R., Piotr S. i Cezary W. uciekli z domu, gdzie doszło do porwania, i schowali się w polu kukurydzy - zareagowali tak, kiedy skuty już Krzysztof Olewnik, trzymając w dłoni telefon, oznajmił im, że "policja jest już w drodze". Ostatecznie do zabójstwa nie doszło, gdyż Cezary W. trafił do więzienia, a w międzyczasie przy próbach zorganizowania spotkania z udziałem wszystkich trzech "zawsze któregoś brakowało". Świadek zaznaczył, że ani Artur R., ani Piotr S. czy Cezary W. nie wiedzieli o odebraniu okupu, jak się wyraził, że "te pieniądze były złapane".
Początkowo był więziony w piwnicy, przykuty łańcuchami
W czwartek Ireneusz P. mówił też przed sądem o okolicznościach przetrzymywania przez porywaczy Krzysztofa Olewnika. Wyjaśnił, że w piwnicy domu na działce Kałuszynie uprowadzony był więziony w piwnicy, przykuty łańcuchami - "trzy metry długie" za szyję do haków w ścianie.
W pomieszczeniu tym, według relacji świadka, znajdowały się "kozetka bez nóg, jakaś kołdra, poduszka, wiadro plastikowe na potrzeby, zamykane". Zawartość wiadra co pewien czas miał przelewać do przygotowanych wcześniej metalowych baniek K., po czym wywozić poza działkę i wylewać, aby w ten sposób zacierać ślady pobytu uprowadzonego. W piwnicy, gdzie przetrzymywano Krzysztofa Olewnika, była też zamaskowana kamera monitorująca, połączona kablem z telewizorem znajdującym się kondygnację wyżej, w salonie.
Ireneusz P. powiedział przed sądem, że pilnując Krzysztofa Olewnika, gdy przynosił mu np. jedzenie, pod nieobecność K., ubierał się w bluzę z kapturem, kominiarkę i długi "do ziemi" płaszcz. - Nie rozpoznał mnie, bo się nie odzywałem - podkreślił. Zeznał, że uprowadzonemu podawano leki psychotropowe. Zaznaczył przy tym, że on sam nie podawał tych specyfików,
Później w szambie, też przykuty łańcuchami
Jak relacjonował Ireneusz P., po odebraniu okupu zapadła decyzja o przewiezieniu Krzysztofa Olewnika z działki w Kałuszynie w inne miejsce. Wymyślił to F., aby mieć czas na remont piwnicy. "Jak wyremontuje, to Krzysztof będzie puszczony" - miał mówić. Krzysztof Olewnik został zabrany na działkę w miejscowości Różan, gdzie na polecenie F. został umieszczony w zakupionym szambie - miało ono wymiary 2,5 metra na 1,5 metra. Był tam także przykuty łańcuchami. F. miał wtedy sugerować, że "ma to potrwać do miesiąca".
- Nie wiem, kiedy zdecydowano, że zostanie zabity Krzysztof. Ja tej decyzji nie podejmowałem - odpowiadał w czwartek na pytania sądu Ireneusz P. Świadek zeznał jednocześnie, że o tym, iż Krzysztof Olewnik nie żyje, dowiedział się, gdy został zatrzymany przez policję.
Rodzina przekazała okup
Po tym, jak w nocy z 26 na 27 października 2001 r. Krzysztof Olewnik został uprowadzony z własnego domu pod Drobinem, sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, został zamordowany miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan - zwłoki odnaleziono dopiero w 2006 r.
Jeszcze przed pierwszym procesem, w 2007 r., w celi Aresztu Śledczego w Olsztynie został znaleziony powieszony F. Według ówczesnych ustaleń tamtejszej prokuratury okręgowej, był on szefem grupy, która porwała Krzysztofa Olewnika.
Plan z więzienia
Ireneusz P. i Wojciech F. poznali się w 1998 r., odbywając wyroki w płockim zakładzie karnym. To wówczas - jak przyznał podczas pierwszego procesu Ireneusz P., który pochodzi z Drobina - opowiadał on F. o rodzinie Olewników. Później okazało się, że na ofiarę porwania wybrano Krzysztofa Olewnika.
Na początku w 2003 r. rodzina Olewników otrzymała anonim, w którym wskazano właśnie Ireneusza P. oraz P., również pochodzącego z Drobina, jako uczestniczących w porwaniu. W anonimie przekazano też, że Krzysztof Olewnik był wówczas więziony przez porywaczy w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego. Po zatrzymaniu w 2006 r. Ireneusz P. przyznał się do udziału w przetrzymywaniu uprowadzonego.
Pięciu oskarżonych w drugim procesie
W akcie oskarżenia, który do Sądu Okręgowego w Płocku trafił pod koniec czerwca 2021 r., krakowski oddział Prokuratury Krajowej zarzucił Jackowi K., przyjacielowi i wspólnikowi Krzysztofa Olewnika, udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz udział we wzięciu Krzysztofa Olewnika przy użyciu przemocy jako zakładnika i przetrzymywanie go do zapłaty okupu w wysokości 300 tys. euro. Okres i sposób przetrzymywania uprowadzonego, poprzez m.in. przykucie łańcuchem do ścian oraz umieszczenie pokrzywdzonego w zbiorniku na nieczystości, łączył się z jego szczególnym udręczeniem, a ostatecznie został on pozbawiony życia.
Podczas pierwszej rozprawy, w marcu 2022 r., Jacek K. nie przyznał się do zarzucanych czynów, a zarzuty określił jako absurdalne.
Podobne zarzuty, jak w przypadku Jacka K., w tym udziału w grupie zbrojnej, która porwała Krzysztofa Olewnika, krakowski oddział Prokuratury Krajowej przedstawił też Eugeniuszowi D., ps. Gienek. Aktem oskarżenia objęto również Grzegorza K., byłego samorządowca z Sierpca, któremu zarzucono m.in. wykorzystanie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, stanu emocjonalnego i położenia Włodzimierza Olewnika, czyli ojca uprowadzonego, i przekazywanie mu nieprawdziwych informacji oraz wyłudzenie 160 tys. zł.
Zarzuty doprowadzenia Włodzimierza Olewnika do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przedstawiono też dwóm innym oskarżonym, w tym Andrzejowi Ł. - chodzi m.in. o ponad 120 tys. zł i nieprawdziwe zapewnienie o możliwości doprowadzenia do uwolnienia porwanego, oraz Mikołajowi B. - chodzi m.in. o przekazanie 13 tys. zł i wprowadzenie w błąd co do możliwości zidentyfikowania miejsc logowań telefonu używanego przez sprawców uprowadzenia.
400 tomów akt. P. ma zeznawać dziewięć dni
Akta postępowania, które toczy się obecnie przed płockim sądem okręgowym, wraz z załącznikami liczą ponad 400 tomów. Na obecnym etapie proces planowany jest do marca 2024 r.
Przesłuchanie Ireneusza P., które rozpoczęło się 6 września, ma potrwać z przerwami do 22 września - w sumie dziewięć dni. Ireneusz P. zeznaje jako świadek chroniony. Podobnie jak w pierwszym dniu przesłuchania także w czwartek stawił się w specjalnej sali wyznaczonej na rozprawę poza głównym budynkiem sądu w asyście policji - ubrany był w podkoszulek, opięty na kamizelce kuloodpornej, w spodnie dresowe, miał też czarną kominiarkę i czarne okulary przeciwsłoneczne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24