Fundacja Znajdki ma siedzibę w miejscowości Krusze pod Radzyminem. Działa od 2012 roku. Pod jej opiekę trafiają psy i koty.
- To są przykre historie. Zwierzaki w różnym wieku, małe i większe, ale prawie zawsze w ciężkim stanie. Takie, którymi nikt się już nie chce zająć - mówi pani Karolina Sokulska z zarządu fundacji. - Działamy także interwencyjnie. O porzuconych zwierzakach, najczęściej telefonicznie, informują mieszkańcy okolicznych miejscowości.
Wyrzucone, niechciane, często skrzywdzone
Obecnie fundacja opiekuje się 100 zwierzakami. Ich historie są różne. Lato, to czas, kiedy rodzi się najwięcej małych kotów. - Dziennie mamy po 20 telefonów o małych kociakach. Ostatnio, późno w nocy, przyjęliśmy malucha, który został porzucony na trasie S8, na środkowym pasie zieleni. Jechałam też po dwa maluszki wyrzucone, które mają oczka w złym stanie. Właściwie wszystkie małe kociaki, które do nas trafiają wymagają długotrwałego leczenia. Obecnie, część z nich jest już gotowa do adopcji.
Do fundacji trafił też kot Edward z uszkodzonymi łapami. Jest w szpitalu dla zwierząt, rany trudno się goją z powodu stanu zapalnego.
Do przytuliska trafiają też psy. Ostatnia nowa mieszkanka to Dalia. - Zadzwonił telefon i pani powiedziała, że piesek leży w rowie, od kilku godzin na pełnym słońcu. Pojechałam na miejsce. Okazało się, że wpadła tam po potrąceniu przez samochód i nikt, niestety, nie udzielił jej pomocy, choć według prawa jest to obowiązek - opowiada pani Karolina. Suczka jest po odmie płucnej, miała połamane żebra. Wróciła do zdrowia i jest gotowa, by zacząć nowe życie. Dalia ma już siedem lat. Znalezienie domu stałego lub chociaż tymczasowego dla starszej i czarnej suczki nie jest takie proste.
Osoby z fundacji znalazły też szczeniaki w środku lasu. - Ich mama to sunia, która została wyrzucona, gdy była szczenna. Znalazła kryjówkę w lisiej norze i tam się oszczeniła. Udało nam się uratować całą psią rodzinę - mówi z dumą pani Karolina. Buro-czarna suczka przeszła przemianę i znalazła już nowy dom.
PRZECZYTAJ: Ranny kotek przeżył dzięki dzieciom, policjantkom i... muchom.
Inną suczkę znaleziono na polu, miała związane przednie łapy. Ktoś zostawił ją tak na pewną śmierć. Po pobycie w przytulisku odzyskała sprawność, ale... – Niestety, po tak strasznym czynie jakiegoś kata w tej małej suni zostały ślady psychiczne. Ale dostała szansę. Tola pojechała już do domu stałego, gdzie powolutku otwiera się na świat. Uczy się, że nikt już jej nie skrzywdzi, że jest bezpieczna – tłumaczy Sokulska.
Innemu podopiecznemu przytuliska – Miłoszkowi, ktoś zabrał jedyne schronienia - budę, która i tak nie była w dobrym stanie. Fundację zaalarmowała mieszkanka wsi. - To maleńki pieseczek, a trzymany był na krowim łańcuchu. Niedawno zmarł jego właściciel, pies został sam w pustym gospodarstwie – relacjonuje pani Karolina. I dodaje: - Miłoszek dziś przesyła pozdrowienia ze swojego domu, w którym jest kochany i rozpieszczany.
Całe życie w fundacji
Nie wszystkie zwierzaki znajdują dom. Fiona trafiła do Znajdek w wieku około ośmiu miesięcy. Niestety, urodziła się z niewłaściwie wykształconymi łapkami i ma trudności z poruszaniem się. Obecnie ma już ponad 10 lat i nadal przebywa w przytulisku. - Fiona do końca życia będzie niepełnosprawna, ale nie znaczy to, że musi być nieszczęśliwa. Ma w sobie wiele radości, uwielbia głaskanie i smakołyki. Wciąż wierzymy, że jest gdzieś ktoś, kto się w niej zakocha i zaprosi ją do swojego życia. Sunia może mieszkać w domu z ogródkiem. Zasługuje na to – mówi pani Karolina.
Od 10 lat w przytulisku przebywa również suczka Frania. Trafiła tam jako szczeniak. - Została tak pobita, że nigdy nie odzyskała sprawności. Została kaleką z zabranymi szansami na nowy dom. Ma problemy z poruszaniem się. W Znajdkach ma chociaż namiastkę domu – tłumaczy Sokulska.
Każdy ze zwierzaków trafiających do schroniska dostaje imię. - Przy ich wymyślaniu dużo pomagają nam dzieciaki. Dlatego często pochodzą z bajek – opowiada członkini zarządu fundacji.
ZOBACZ: Nie wiedziały, jak pachnie człowiek, więc podeszły.
Przytulisko, lecznice i domy tymczasowe
Podopieczni fundacji porozmieszczani są w różnych miejscach. - W przytulisku mamy około 30 psów, są one przede wszystkim starsze i niepełnosprawne. Mamy także psy w hotelach, z którymi pracują behawioryści. Niektóre psy i koty przebywają w szpitalu, są w trakcie leczenia. Zwierzaki mieszkają też w domach tymczasowych – wylicza członkini zarządu fundacji Znajdki.
Domy tymczasowe przygarniają zwierzaka na jakiś czas, pod opiekę. Dają mu namiastkę prawdziwego domu. Jak tłumaczy pani Karolina, to dla nich szansa nauki życia i funkcjonowania przy ludzkiej rodzinie.
- Obserwacje z domu tymczasowego mogą nam dużo powiedzieć o danym zwierzaku. Na przykład, czy pies panicznie boi się samochodów. Dzięki temu wiemy, nad czym należy popracować. Jesteśmy w stałym kontakcie z domami tymczasowymi, wspieramy je, zapewniamy wyżywienie i opiekę weterynaryjną. Dzięki domom tymczasowym wiemy też jakiego miejsca docelowego powinniśmy szukać dla danego zwierzaka. Czy to powinno być centrum miasta, czy może dom z ogródkiem pod miastem. Domy tymczasowe są takim przystankiem pomiędzy fundacją, a domem docelowym – tłumaczy.
Stale szukamy domów tymczasowych, ponieważ często bywa tak, że dom tymczasowy nie potrafi rozstać się ze swoim podopiecznym i staje się domem stałym. – opowiada.
300 adopcji rocznie
Każdy pies lub kot do adopcji jest przygotowany z pełną profilaktyką i książeczką zdrowia z aktualnymi szczepieniami. – wyjaśnia pani Karolina.
Fundacja Znajdki ma około 300 adopcji rocznie. Jak one przebiegają? Wszystko zaczyna się od telefonu: albo do fundacji. albo do osoby z domu tymczasowego, która jest w stanie opowiedzieć więcej o konkretnym zwierzaku. Rozmowa to ważny etap. Rozmówca może przekazać jakiego zwierzaka poszukuje, a fundacja pomóc i doradzić. Jest też kilka wytycznych. Adoptując kota trzeba mieć zabezpieczone okna i balkony, a psy, które fundacja daje do adopcji nie mogą mieszkać w kojcu. "Podstawą w procesie adopcyjnym jest właśnie ta wstępna rozmowa, dlatego traktujemy ją bardzo poważnie (…). Nie mamy ankiety do wypełnienia" – zaznaczono na stronie.
Kolejnym punktem jest osobisty przyjazd na zapoznanie. Jeśli ten etap przebiegnie dobrze, to adopcja zwierzaka będzie coraz bliżej. Po nim jest wizyta przedadopcyjna. W jej trakcie wolontariusz przyjeżdża do domu osoby chętnej do przygarnięcia zwierzaka. "Zawsze prosimy, aby w spotkaniu uczestniczyli wszyscy domownicy. Omawiamy szczepienia, żywienie i inne potrzeby" – wyjaśniono na stronie fundacji. W trakcie wizyty wolontariusz służy też radą.
Ostatni etap to podpisanie umowy adopcyjnej. "Pamiętaj, adoptując bierzesz na siebie odpowiedzialność na kilkanaście lat i zapraszasz do swojego domu nowego członka rodziny - naszą uratowaną Znajdkę" – zaznaczono.
"Siedzimy z koleżanką w samochodzie i płaczemy"
Przytulisko jest małą fundacją. Pomaga w niej kilka osób. - Mamy tyle zwierząt w złym stanie, tyle osób nas prosi o pomoc, że nie wiem jak to połączyć. Brakuje wolontariuszy, nie mamy budżetu. Z drugiej strony nie wiem, jak odmawiać. Potem często siedzimy z koleżanką w samochodzie i płaczemy. Nie wiemy, gdzie jechać z kolejnym zwierzakiem i z czego zapłacimy za jego leczenie – przyznaje pani Karolina. - Przytulisko można wesprzeć przez zbiórki lub darowizny rzeczowe. Jest też internetowy bazarek, na który można wstawić przedmioty i cały dochód ze sprzedaży idzie na zwierzaki. Można również przekazać 1,5 procent podatku. Jesteśmy otwarci na różne pomysły – zapewnia.
Możliwością wsparcia jest też wirtualna adopcja zwierzaka. – Dana osoba zobowiązuje się wtedy do wpłaty dowolnej kwoty co miesiąc i w tytule przelewu wpisuje imię swojego wybrańca. To są często zwierzaki kalekie, po które domy się nie zgłaszają. Mamy kilku wirtualnych opiekunów psiaków. Cały czas szukamy kolejnych - mówi członkini zarządu fundacji.
Autorka/Autor: Magdalena Gruszczyńska
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Znajdki