Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała wstępny raport z katastrofy samolotu w miejscowości Brzeska Wola (Mazowieckie). Półtora miesiąca temu w wypadku zginął tam pilot. W raporcie stwierdzono, że samolot był wyposażony w silnik, który "nie przeszedł, żadnych testów bezpieczeństwa".
Dwuosobowy samolot rozbił się na polu borówek 19 września. Strażacy użyli narzędzi hydraulicznych, aby wydostać ze zniszczonej maszyny pilota. 55-letni mężczyzna zmarł kilka godzin później w szpitalu.
Samolot kupił dzień przed wypadkiem
Jak możemy przeczytać w raporcie, pilot kupił wyprodukowany w 1994 roku samolot Storch CL w Czechach 18 września. Tego samego dnia planował wykonać lot na lotnisko w Uścisku nad Orlicą, a następnie kontynuować przelot do Polski.
Dzień później, 19 września około 17.30, współwłaściciel lądowiska w Brzeskiej Woli zauważył samolot, który okrążył lądowisko i odleciał na wschód na wysokości około 150 metrów. Mężczyzna przed godziną 15 rozmawiał telefonicznie z pilotem, który planował wylądować w Brzeskiej Woli i dopytywał o dostępność paliwa.
Samolot zniknął za koroną drzew, a po chwili rozległ się huk.
Świadkowie odnaleźli samolot wbity dziobem w ziemię. W akcji ratunkowej uczestniczyło pięć zastępów straży pożarnej, zespół ratownictwa medycznego oraz policja.
Pilot był dobrze przygotowany
Pilot posiadał ważną licencję, za sterami w powietrzu spędził blisko 98 godzin, z czego jako dowódca ponad 50. W dniu wypadku łączny czas lotu wyniósł 2 godziny i 45 minut.
W trakcie oględzin rozbitego samolotu członkowie PKBWL odnaleźli notatki pilota, które zawierały: częstotliwości radiowe kolejnych lądowisk, w pobliżu których pilot zamierzał przelatywać, prawidłowe parametry pracy układu napędowego, prędkości czy nastawy klap.
"Fakt ich sporządzenia oraz posiadania w kokpicie wraz z mapami, kalkulatorem lotniczym (…) świadczy o dobrym przygotowaniu pilota do realizowanego przelotu" – napisali autorzy raportu.
Dodatkowo zwrócili uwagę, iż według relacji świadków, po zakupie maszyny pilot na przelot z Czech do Polski w docelowe miejsce przeznaczył trzy dni, "co również potwierdza odpowiedzialne podejście pilota do realizowanego zadania".
Silnik "narażony na nagłe zatrzymanie"
W raporcie najbardziej uwagę przykuwają fragmenty dotyczące właściwości silnika. W samolocie został on zamontowany 28 maja 2020 roku i był to "silnik niecertyfikowany Rotax 582, producent BRP-Rotax GmbH (Austria)". Jak podają autorzy raportu, instrukcja obsługi, zawierała informację, że "silnik ten ze względu na swoją konstrukcję jest narażony na nagłe zatrzymanie".
Ponadto producent wydał zalecenie dla pilotów, aby nigdy nie latali "statkiem powietrznym wyposażonym w ten silnik w lokalizacjach, przy prędkościach, na wysokościach lub w innych okolicznościach, w których nie można wykonać udanego lądowania bez napędu, po nagłym zatrzymaniu silnika".
W instrukcji zastrzeżono, że "to nie jest certyfikowany silnik lotniczy". "Nie przeszedł żadnych testów bezpieczeństwa ani trwałości i nie spełnia żadnych norm lotniczych. Można go stosować wyłącznie w eksperymentalnych, niecertyfikowanych statkach powietrznych i pojazdach, w których awaria silnika nie zagraża bezpieczeństwu" - przytaczają autorzy raportu.
W instrukcji zamieszczono także wpis o tym, że "użytkownik przyjmuje na siebie całe ryzyko związane z użytkowaniem i poprzez użytkowanie potwierdza, że wie, że silnik może ulec nagłemu zatrzymaniu".
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: PKBWL