Fentanyl to śmierć i to trzeba zapamiętać. Bo młodzi myślą, że to fajny "odlot". Tylko w niewielkim Żurominie na Mazowszu, tylko od początku roku przez fentanyl zmarło aż pięć osób. Wiadomo, kim są dilerzy. Policja prowadzi śledztwo, ale nic się nie zmienia. Materiał Dariusza Łapińskiego w "Faktach" TVN.
W Żurominie na Mazowszu tylko od początku tego roku z powodu przedawkowania fentanylu życie straciło już pięć osób. Ostatnią ofiarą jest Paweł.
- Jak mi go otworzyli, pokazali mi go, to wiedziałam, że to on jest. Był cały siny - opowiadała w programie "Uwaga!" TVN Monika, narzeczona Pawła.
Narzeczona i matka Pawła nie mają wątpliwości, gdzie i od kogo kupił on śmiertelną substancję. Tylko jednego dnia ekipa "Uwagi!" TVN sfilmowała blisko 20 młodych ludzi, którzy wchodzą do klatki schodowej po narkotyk do miejscowego dilera. Ten wszystkiego się wypiera.
- Żadnego fentanylu nikomu nie podawałem - mówił.
"Człowiek zapomina oddychać"
- Jeżeli przedawkuje się choćby nieznacznie dawkę dopuszczalną, to grozi tak zwana depresja oddechowa. Człowiek jest na tak głębokim odjeździe, mówiąc kolokwialnie, że zapomina oddychać - tłumaczy Tomasz Patora, reporter programu "Uwaga!" TVN.
Bo fentanyl to niezwykle silny przeciwbólowy lek, który ma działanie narkotyczne 50 razy silniejsze od heroiny. Jest tani, łatwo go zdobyć, a jeszcze łatwiej przedawkować. W ciągu ostatnich lat w Stanach Zjednoczonych stał się prawdziwą plagą. Po jego zażyciu zmarło tam już kilkaset tysięcy osób.
- Niedawno na bloku 9 też znaleźli trupa. 37 lat chłopak, Paweł. Teraz mojego, a wcześniej to palców u rąk i nóg mi zabraknie - opowiada Jadwiga, matka Pawła.
Co na to policja?
W tym niewielkim dziewięciotysięcznym miasteczku, według rodzin ofiar, jest dwóch dilerów. Wszyscy o nich wiedzą, choć chyba nie wszyscy robią to, co powinni.
- Prowadzone jest za każdym razem śledztwo pod nadzorem prokuratury. Jednak nie został postawiony nikomu zarzut przyczynienia się do śmierci tych osób - twierdzi aspirant Tomasz Łopiński, rzecznik komendy policji w Żurominie.
Jeśli to się nie zmieni, kolejne ofiary są kwestią czasu.
- Zostawił wnuczka mi. Ja teraz się nim opiekuję i nie chciałabym w życiu też, żeby mój wnuczek takim sposobem zginął - kontynuuje matka zmarłego Pawła.
- Śmierć czyha na każdego, bo ja to obserwuję. To są nie tylko rodziny dysfunkcyjne. To są rodziny lekarzy, to są rodziny nauczycieli To dotyczy wszystkich - ocenia Adam Ejnik, nauczyciel i lokalny dziennikarz.
Umierają w piwnicach
Czwartkowe wydanie "Uwagi!" TVN było na żywo w Żurominie na osiedlu Wyzwolenia, gdzie z piwnic wynoszone były ciała młodych ludzi. W specjalnych workach, to bardzo charakterystyczny widok. Dlaczego z piwnic? Dlatego że szlak osób uzależnionych jest tak naprawdę stały. Najpierw jest SMS z kwotą zamówienia na konkretną działkę do dilera, który mieszka na osiedlu. Diler przygotowuje fragment plastra (według kwoty) nasączonego niezwykle silnym lekiem przeciwbólowym i jednocześnie narkotykiem - fentanylem. Potem szybka wymiana na klatce schodowej - towar za pieniądze. "Klienci" trafiają do najbliższej piwnicy, żeby przetworzyć ten plaster w odpowiedni sposób na płyn i podać go sobie dożylnie.
Jest tak silny, że bardzo łatwo go przedawkować i część z tych młodych ludzi zostaje tu na zawsze.
Wiadomo, że w ostatnich miesiącach zmarło pięć osób, a w ostatnich latach co najmniej kilkadziesiąt. To są bardzo wstydliwe tematy w Żurominie i bliscy często wstydzą się mówić o powodzie śmierci najbliższej osoby.
Byli charyzmatyczni, mieli zainteresowania
Na miejscowym cmentarzu nauczyciel Adam Ejnik bez problemu potrafi wskazać groby tych osób. - Ludzie nie chcą o tym mówić, bo wstydzą się tego - ocenia.
Pokazał też reporterom grób "ofiary z pierwszej fali", która zmarła w 2009 roku. - Charyzmatyczna, niesamowita osoba - wspomina Huberta.
- Tu jest kolejna "osoba z worka". Chodził do nas do szkoły, bo pamiętam jego braci. Kuba zmarł 4 sierpnia. To była data, kiedy z klatki schodowej wyniesiono dwóch chłopaków, młodych chłopaków, 30-letnich. Wśród nich był właśnie Kuba - opowiada dalej nauczyciel, wskazując na kolejny grób z 2014 roku.
Dalej pokazuje, gdzie leży Agnieszka, uczennica wówczas gimnazjum, którą uczył. - Interesowała się językiem polskim, szczególnie literaturą. Później pisała wiersze, była niezwykle wrażliwa, zbuntowana. Ciało Agnieszki znaleziono w Kanałku Żerańskim w Warszawie. Gdy zmarła, miała 28 lat - wspomina Ejnik.
Burmistrz Żuromina Aneta Goliat zapytana o to, co władze miasta zrobiły do tej pory, odpowiedziała: - Przede wszystkim postawiliśmy na profilaktykę, bo mamy takie zadania. Już od najmłodszych lat organizujemy warsztaty, spotkania z młodzieżą z najmłodszych klas, z rodzicami, pedagogami, nauczycielami. Współpracujemy z dyrekcją szkół.
Jak dodała, samorząd zdaje sobie sprawę z problemu, ale niewiele może zrobić. - To jest tragiczna sytuacja, tyle osób zginęło taką śmiercią tragiczną (...). Ja nie mogę ścigać dilera, mogę apelować - mówiła.
Sprawdź również: "Uwaga!" TVN na żywo z Żuromina
Źródło: Fakty TVN, Uwaga!
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN