Kierowca, który na 2 godziny zatrzymał tira na rondzie "Radosława", usłyszał prokuratorskie zarzuty. Grozi mu 8 lat więzienia za wywołanie fałszywego alarmu. W czasie rozmów z policją straszył, że podpali butlę z gazem.
We wtorek stołeczna policja informowała, że kierowcy grozi, co najwyżej 500 zł mandatu za blokowanie pasa ruchu. Jednak w czasie rozmów z policyjnym negocjatorem, kierowca groził, że podpali butlę z gazem.
- Prokuratur postawił mężczyźnie zarzut z art. 224a kodeksu karnego. Artykuł ten mówi o wywołaniu fałszywego alarmu. Mężczyzna groził policjantom, że jeżeli zmuszą go do opuszczenia tira, on podpali butlę z gazem – mówi tvnwarszawa.pl Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury i zaznacza, że kierowca nie przyznał się do winy. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Protestował przeciw wyzyskowi
We wtorek kierowca "zaparkował" tira na rondzie "Radosława". Na 2 godziny wstrzymał ruch. W ten sposób protestował przeciwko "wyzyskiwaniu Polaków". Policja wyłączyła z ruchu między innymi odcinek al. Jana Pawła II pomiędzy ul. Stawki a rondem "Radosława". "Polsko pozwól żyć normalnie w tym kraju bez stresu i wyzyskiwania Polaków" – taką kartkę kierowca włożył za szybę tira.
Jak poinformował we wtorek redakcję Kontaktu24 jeden z internautów, kierowca tira zatrzymał się na rondzie, ponieważ skończył mu się czas pracy. "Powiedział, że już kilka razy dostał mandat, bo w momencie, kiedy mu się kończył czas prasy zjeżdżał na pobocze. Tym razem ma już dość, zatrzymał się tam, gdzie mu się skończył czas pracy i nie zamierza zjeżdżać z drogi" - relacjonował.
lata//ec