Policja ich znalazła, ale nie zostali zatrzymani. Małżeństwo z Warszawy, które miesiąc temu opuściło mieszkanie na Mokotowie, pozostawiając dwóch synów, jest w czeskiej Pradze. Nie kontaktowali się z bliskimi, synom zostawili kartkę, na której napisali: "jesteście dzielni, poradzicie sobie w życiu". Czy teraz, kiedy policjanci wiedzą, gdzie przebywa para, małżeństwo usłyszy zarzuty? Czy poniosą odpowiedzialność karną za porzucenie dzieci? O to pytamy adwokatów.
44-letnia Anetę J. oraz jej o pięć lat starszego męża Adama, odnaleźli policjanci z warszawskiego specjalnego wydziału do poszukiwań osób. Wcześniej widziano ich na Podhalu i Słowacji.
- Są zdrowi, nic złego im się nie dzieje. Mają zamiar powrócić do kraju – powiedział w środę "Faktom" TVN Michał Gaweł z Komendy Głównej Policji.
Odnalezione małżeństwo nie wytłumaczyło policjantom, dlaczego opuściło swoją najbliższą rodzinę, w tym chodzących jeszcze do szkoły nastoletnich synów. - Poczucie bezpieczeństwa tych chłopaków zostało, boję się, że bezpowrotnie, zrujnowane – uważa Aleksandra Piotrowska, psycholog.
Konsekwencją pozostawienia dzieci samych sobie może być postawienie rodzicom zarzutów karnych, chociażby za porzucenie nieletnich i narażenie ich na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji zapowiada: - Stosowna dokumentacja zostanie przekazana do prokuratury oraz sądu. Po analizie będą podejmowane dalsze czynności - wyjaśnia. Na razie, o czym dowiadujemy się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, nie toczy się śledztwo w tej sprawie.
Odpowiedzialność karna
Adwokat Mateusz Misiorny uważa, że małżeństwo może usłyszeć dwa różne zarzuty. Po pierwsze chodzi o przepis mówiący o tym, że "kto naraża na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, podlega karze do pięciu lat więzienia". Drugi przepis, który wskazuje nasz rozmówca, stanowi, że "kto jest odpowiedzialny za osobę nieporadną, małoletnia i ją porzuca, również podlega odpowiedzialności karnej".
Kluczowe w sprawie będzie kilka aspektów. Po pierwsze, śledczy sprawdzą, czy rodzice na pewno nie zostawili synów pod opieką.
– Wszystko zależy od tego, komu powierzyli opiekę nad małoletnimi i czy ją powierzyli. Z doniesień medialnych wiemy, że o sprawie policję poinformowała "zaniepokojona rodzina". Jeżeli więc było tak, że rodzice pozostawili list mówiący o tym, że porzucają małoletnich, ale w gruncie rzeczy pozostawili ich pod opieka opiekunki, rodziny czy nawet osoby pełnoletniej, nie ma problemu, żeby takie dzieci pozostawały same w domu. Pytanie, jaka była intencja rodziców i czy było to porzucenie - mówi mecenas.
Zaznacza też, że ważne jest na przykład, czy zostawili dzieciom informację, gdzie dzwonić w przypadku gdyby potrzebowali pomocy. - Na przykład instrukcję "zadzwoń na policję", "tu jest numer do babci" - zaznacza Misiorny.
Nieporadność dzieci
Z kolei mecenas Bartosz Wojda twierdzi, że w aspekcie karnym do wyjaśnienia są jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze, wiek dzieci. W przepisach czytamy, że do odpowiedzialności karnej mogą być pociągnięci opiekunowie, którzy pozostawiają bez opieki osoby poniżej 15 roku życia. Nieoficjalnie wiemy, że jeden z synów 15 lat nie skończył. - O tym, jaka jest granica tego czynu, decyduje ustawodawca, ustawodawca przyjął wiek 15 lat. O tym decydują posłowie, senatorowie, prezydent - przypomina adwokat.
Po drugie, śledczy muszą sprawdzić, czy są to "osoby nieporadne". - Kodeks karny nie definiuje zwrotu "nieporadny". Ten zwrot należy definiować, biorąc pod uwagę decyzje sądów powszechnych, Sądu Najwyższego oraz biorąc pod uwagę wypowiedzi doktrynalne i to, co czujemy. Trzeba to wszystko przeanalizować - stwierdził Wojda.
Pozbawienie opieki, kurator?
Sprawą rodziców na pewno zajmie się sąd rodzinny. Chodzi o złamanie przepisów Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. - Należy pamiętać, że prokurator, który będzie badał sprawę, jest zobowiązany poinformować sąd rodzinny o zaniechaniach w opiece nad nieletnimi, jakie dostrzega. Sąd rodzinny decyduje, jakie środki przewidziane kodeksem stosować. Może to być nadzór kuratora, może to być sprawowanie pomocy opieki nad małoletnimi przez asystenta, a w najdrastyczniejszym scenariuszu pozbawienie opieki rodzicielskiej - mówi mecenas Misiorny.
Adwokat dodaje, że "temat nie jest jednoznaczny". Jego zdaniem ważne jest, czy podobne sytuacje w rodzinie wcześniej się zdarzały. – Jeżeli wcześniej był problem z rodziną, sprawowany był nadzór przez organy administracji czy nadzór sądu, czy prokuratura, sąd może zdecydować o tym, żeby władzę rodzicielską ograniczyć, albo żeby rodziców władzy rodzicielskiej pozbawić - twierdzi.
Wtedy dzieci mogą trafić pod opiekę bliskich lub do rodziny zastępczej.
I podsumowuje: - Sąd zawsze przede wszystkim będzie dbał o dobro dziecka.
Z kolei mecenas Wojda mówi, że teraz cała Polska zastanawia się, dlaczego rodzice zostawili swoje dzieci. - W sposób rażący nie spełnili swojego obowiązku, jakim jest opieka nad dziećmi. Nie mieści mi się w głowie, że można robić coś takiego, ale wiem też o sytuacjach, gdzie rodzice chcą być pozbawieni władzy rodzicielskiej, czasami decydują się na to, żeby w sposób świadomy porzucić swoje dzieci, żeby sąd pozbawił ich władzy rodzicielskiej. Czy tak było w tym przypadku? Nie wiem. Odpowiedź na pytanie "dlaczego?", jest kluczowa.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KSP