Emanuel Ringelblum, twórca podziemnego archiwum getta warszawskiego trafił do mieszkania na Pradze po ucieczce z niemieckiego obozu pracy przymusowej w Trawnikach na Lubelszczyźnie. Misję powierzono Teodorowi Pajewskiemu, pseudonim Szalony (prawdopodobnie wynikał on z szeregu brawurowych akcji, które przeprowadził dla podziemia) oraz Emilii (Szoszanie) Kossower. Niebezpieczna operacja zakończyła się sukcesem - Ringelblum dotarł do Warszawy w stroju kolejarza. Mieszkanie przy Radzymińskiej, w którym znalazł schronienie na kilkanaście dni, należało do szwagierki Pajewskiego - Stanisławy Juszczyk. Nazwiska całej tej czwórki, wraz z wizerunkami, znalazły się na odsłoniętej w czwartek tablicy. Napis na niej głosi: "Niech tablica ta świadczy o polsko-żydowskim bohaterstwie i braterstwie broni".
- Historia podporucznika Pajewskiego i jego kontaktów z Żydowskim Komitetem Narodowym, dla którego wykonywał specjalne zadania (w porozumieniu z dowództwem swojego oddziału Armii Krajowej), to historia, która nadaje się na scenariusz filmowy - mówiła podczas uroczystości Monika Krawczyk, dyrektorka Żydowskiego Instytutu Historycznego. - Osoby, które upamiętniamy na tej tablicy, są przykładami zwykłych ludzi, których sytuacja postawiła w obliczu śmierci. Wykazały się odwagą, ryzykując swoim życiem. Ich motywacją nie było to, że 80 lat później będziemy odsłaniać jakąś tablicę, tylko to, że po prostu chcieli pomóc - dodała. Krawczyk zauważyła, że Pajewski i Kossower uratowali Ringlebluma "z samego dna Zagłady, z obozu pracy, a de facto śmierci, zorganizowango przez SS".
Medal po latach
Teodor Pajewski pomógł także wielu innym osobom. Wyprowadził z getta Rachelę Auerbach, współpracowniczkę Ringelbluma w organizacji Oneg Szabat oraz aktora i reżysera Jonasza Turkowa, którego ukrył potem w swoim mieszkaniu przy Brukowej 8. Ciężarną Surę Goldman z Radzymina umieścił w szpitalu, następnie zabrał do siebie z dzieckiem i mężem, i organizował kolejne kryjówki. Z obozu pracy w Poniatowej uratował Polę Elster, udzielił także pomocy czterem uciekinierom z więzienia "Gęsiówka".
To tylko część jego zasług, za które został uhonorowany w 1977 roku medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Ale z nie do końca wyjaśnionych powodów, nigdy go nie odebrał (mieszkał wówczas w Coventry, gdzie osiadł po wojnie). Historia dopełniła się 46 lat później. W budynku Żydowskiego Instytutu Historycznego medal przyznany przez Yad Vashem odebrał jego syn Wiesław Pajewski.
"Wdzięczność i szacunek"
- W ciężkich czasach drugiej wojny światowej, w czasie Holokaustu, kiedy Żydzi byli prześladowani i mordowani, a ludzkie odruchy odeszły w zapomnienie Teodor Pajewski wykazał się nie tylko wielką odwagą, lecz przede wszystkim zwykłą przyzwoitością. Wyciągnął pomocną dłoń, dając prześladowanym szansę na przeżycie, czynem tym zasłużył na naszą wdzięczność i szacunek - mówiła, wręczając medal, Shani Tayar, wiceambasadorka Izraela w Polsce. Zwróciła uwagę, że Pajewski nie domagał się honorów za swoje czyny, dlatego nie jest znana pełna lista osób, którym pomógł.
Bardzo wzruszony syn Sprawiedliwego dziękował Shani Tayar, Monice Krawczyk i Arturowi Podgórskiemu, historykowi ŻIH, który zbadał losy jego ojca.
Autorka/Autor: Piotr Bakalarski
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: ŻIH