Konflikt w schronisku na Paluchu. Sprawa karna, protesty, skargi

Schronisko na Paluchu
Paluch niezgody - materiał Marzanny Zielińskiej z Faktów TVN
Źródło: Fakty TVN
Konflikt w stołecznym schronisku na Paluchu. Wolontariusze złożyli skargę do prezydenta Warszawy na dyrektor, protestowali też podczas Warszawskiego Dnia Zwierząt. Z kolei w środę w BIP opublikowane zostały wyniki kontroli przeprowadzonej w schronisku.

Wolontariusze złożyli do prezydenta Warszawy skargę na działania dyrektor schroniska na Paluchu zarzucając jej m.in kilkumiesięczny brak szkoleń behawioralnych, załamanie systemu promocji zwierząt, brak współpracy w wolontariatem i chaos komunikacyjny oraz kreowanie konfliktu pracowników z wolontariuszami, co - w ich ocenie - tworzy wrogie miejsce pracy. Protestowali również w niedzielę podczas Warszawskiego Dnia Zwierząt.

- Napięcia w schronisku nie są niczym nowym. Do tej pory mieliśmy już 12 spotkań mediacyjnych, które miały na celu wypracowanie regulaminu wolontariatu i adopcji. To zostało przyjęte, powołano tez Radę Dialogu Społecznego, która w ciągu dwóch lat spotykała się 28 razy - powiedziała PAP dyrektor koordynator ds. Zielonej Warszawy Magdalena Młochowska, która zajmuje się m.in. schroniskiem Na Paluchu.

Zaznaczyła, że to co się zadziało w ubiegłym tygodniu, to w jej opinii "była bardzo duża eskalacja emocji, versus problemy, które są zgłaszane". - Bo to, jak możemy przeprowadzać adopcje, jak promować poszczególne zwierzęta, ile i jakiego rodzaju akcje organizować, to są przecież tematy, które możemy omówić - dodała.

Wolontariusze: raport przygotowany niechlujnie

Na wiosnę odbyła się kontrola w schronisku a teraz pojawiły się zalecenia pokontrolne, w których wiele dotyczy funkcjonowania wolontariatu.

Jeden w protestujących wolontariuszy Szymon Kostiuk zaznaczył, że w tej chwili wolontariusze nie będą się odnosić do zawartości całego raportu, choć już widzą, że został przygotowany "niechlujnie".

Pierwsze zagadnienie w zaleceniach pokontrolnych dotyczy zbiórek publicznych. - Formalnie rzecz ujmując, mamy już jedną sprawę karną, gdyż jeden z wolontariuszy złożył zawiadomienia na drugiego wolontariusza, że ten zdefraudował pieniądze, które teoretycznie miały być zbierane na jednego z podopiecznych schroniska. Ta sprawa jest w tej chwili badana - powiedziała Młochowska.

- To zwróciło uwagę osób dokonujących kontroli i analizowali to zagadnienie podczas kontroli. Tylko w momencie, w którym trwała kontrola na różnych stronach trwały zbiórki w wysokości pół miliona złotych. Natomiast my jako schronisko nigdy na takie zbiórki nie wydawaliśmy zgody i nigdy do tych zbiórek nie był podawany numer konta schroniska - zaznaczyła.

Podkreśliła, że jest szereg wątpliwości związanych ze zbiórkami. - Przede wszystkim uważamy, że powinniśmy, jako instytucja, wydawać na to zgodę i wiedzieć na co te zbiórki są przeprowadzone" - oceniła.

Zaznaczyła, że niektóre zbiórki dotyczyły rzeczy, np. żwirku dla kota, które schronisko musi zapewnić. - To wpływa na wizerunek schroniska - dodała.

Przekazała, że wyglądało na to, że niektóre zbiórki były prowadzone nie na podopiecznych schroniska, gdyż na zdjęciach wśród kilku psów np. tylko jeden był podopiecznym schroniska. - Możliwe, że te psy miały historię związaną z Paluchem, ale uważam, że z punktu widzenia wpłacającego uczciwe jest pokazywanie dla kogo to jest - zaznaczyła.

Młochowska podkreśliła, że kwoty ze zbiórek były porównywane z darowiznami i nie wynikało z tego, że te pieniądze były przekazywane schronisku.

"Lepszym źródłem informacji jest wolontariusz"

Do sprawy odniosła się dotychczasowa współprzewodnicząca Rady Dialogu Społecznego ds. Palucha z ramienia wolontariuszy Agata Malarska, która zaznaczyła w rozmowie z PAP, że nigdy wcześniej nie spotkali się ze strony schroniska czy miasta z zarzutami dotyczącymi przeprowadzanych prywatnych zrzutek na ich podopiecznych, którzy albo przebywają w schronisku albo tych, które są już w domach adopcyjnych, ale zmagają się np. z chorobą, która pojawiła się po adopcji.

- Te pierwsze zrzutki odciążały kosztowo schronisko - za nie kupowana była przede wszystkim karma, zewnętrzne konsultacje i zabiegi weterynaryjne. Te drugie wynikały z odruchu serca, chęci pomocy osobom adoptującym od nas zwierzęta. Często takie wsparcie jest wpisane w decyzję o adopcji. Miasto o tych zrzutkach/bazarkach i ich celach wiedziało od co najmniej trzech lat. Była o tym mowa na RDS - powiedziała Malarska.

Kolejną sprawą zawartą w zaleceniach była kwestia procedury adopcyjnej.

- W zaleceniach pokontrolnych zwrócono nam uwagę, że powinniśmy mieć większą kontrolę nad tym, kiedy zaczyna i kiedy kończy się proces adopcyjny. Formalnie wygląda to tak, że teraz wszystkie ogłoszenia adopcyjne mają podane do kontaktu telefony wolontariuszy. Przez to my jako schronisko nie mamy wiedzy kiedy proces adopcyjny się zaczął - powiedziała dyr. Młochowska. - Chcielibyśmy aby tym pierwszym kontaktem był telefon do Biura Adopcji. Pozwoli to włączyć opiekuna w proces adopcji i pozwoli uzyskać statystyki ile jest takich telefonów. Będzie nam też łatwiej podejmować decyzje, które psy powinniśmy bardziej promować - dodała.

Przedstawicielka wolontariuszy odpowiedziała, że podawanie kontaktów do wolontariuszy w ogłoszeniach adopcyjnych zwierząt to rozwiązanie, które funkcjonowało przez lata w schronisku - jest funkcjonalne, bo wolontariusze odbierają telefony przez cały dzień. - Było to też podtrzymane podczas rozmów ws. procedury adopcyjnej - powiedziała Malarska.

Zaznaczyła, że osoba, która myśli o tym, by zaadoptować psa chce się o nim dowiedzieć jak najwięcej już podczas pierwszego kontaktu. - Pracownicy Biura Adopcji wiedzą tylko tyle, ile jest napisane w ogłoszeniu. Lepszym źródłem informacji jest wolontariusz, który ma stały kontakt z psem na spacerze, widzi jego relacje z ludźmi i z innymi psami, pracuje nad zachowaniami, zna jego potrzeby i ograniczenia - oceniła.

- Taka rozmowa potrafi trwać nawet godzinę i nie dać efektów - to ogrom dodatkowych obowiązków dla pracowników Biura Adopcji, a oni i tak mają ich już dużo. To by się wiązało z zatrudnieniem kolejnych osób. A wolontariusze robią to za darmo, całodobowo, w niedzielę i święta - przekazała.

Schronisko
Psy z Palucha zagoszczą w Parku Skaryszewskim. Będą promować adopcje bezdomnych zwierząt
Źródło: Schronisko "Na Paluchu"

"Wystąpimy do Rady Warszawy o zwiększenie nakładów na schronisko"

Wolontariusz Szymon Kostiuk podkreślił, że Biuro Adopcji nie jest w stanie obsłużyć tylu rozmów dziennie, z których każda może trwać nawet godzinę. - Być może z punktu widzenia urzędnika przyzwyczajonego do pracy w ratuszu taka zmiana jest logiczna, tutaj jednak taka zmiana spowodowałoby paraliż pracy biura, a w efekcie odbiłaby się negatywnie na zwierzętach - dodał.

- My bardzo chętnie oddamy tę rolę, jeśli schronisko zatrudni ludzi, którzy tym się zajmą i na tym się skupią w takim zakresie w jakim robią to wolontariusze. Natomiast w tej chwili przekazanie tego pierwszego kontaktu spowoduje zahamowanie procesów zmierzających do adopcji, z uwagi na ograniczone zasoby biura i brak wiedzy pracowników Biura Adopcji o każdym z blisko 600 psów w schronisku. Boimy się, że ilość adopcji będzie się w skutek tego zmniejszać, a ilość zwierząt w klatkach rosnąć - podkreślił.

Dodał, że pracownicy zwracają się do wolontariuszy nieoficjalnie, "że może byście coś załatwili np. jakąś karmę specjalistyczną, bo nie ma", zaś wpłacającymi na zrzutkę są najczęściej osoby z kręgu znajomych, znajomych znajomych i rodziny wolontariuszy.

Przedstawicielka ratusza Magdalena Młochowska przekazała, że osobną kwestią są skargi, składane na siebie nawzajem. - Bo z jednej strony jest skarga wolontariuszy na panią dyrektor, ale mieliśmy też skargę pracowników na pewnych wolontariuszy, którzy mają roszczeniowe podejście do nich i wręcz ich obrażają. Poprosiliśmy pełnomocnika ds. etyki, żeby przeanalizował te skargi i porozmawiał zarówno z pracownikami jak i wolontariuszami - dodała.

Podkreśliła, że miasto zdaje sobie sprawę, że schronisko jest instytucją, która wymaga dalszego rozwoju i powinno pewien zakres działalności rozwijać i promować. - Dlatego też wystąpimy do Rady Warszawy o zwiększenie nakładów na schronisko np. na opiekę behawioralną dla każdego psa, a nie tylko tych trudnych - powiedziała.

Odnosząc się do protestu wolontariuszy podkreśliła, że język debaty i sposób komunikacji powinien być trochę inny, tzn. "powinniśmy rozmawiać na Radzie Dialogu a nie dyskutować w formie protestu".

- Rozumiemy, jak szalenie ważny jest wolontariusz, jak szalenie ważna jest praca, którą wykonuje, ale jesteśmy instytucją publiczną i musimy obracać się w ramach prawnych. Podkreśliła, że wolontariuszy jest około 900, jedni bardziej aktywni, inni mniej, ale dyrektor schroniska musi tę współpracę jakoś synchronizować na co dzień - zaznaczyła.

- Podczas niedzielnego protestu chcieliśmy powiedzieć warszawiakom, że w schronisku nie dzieje się dzieje dobrze i chcemy ich o tym poinformować. Apelujemy do prezydenta Warszawy, żeby Radę Dialogu Społecznego uczynił skuteczną platforma wymianą myśli, dyskusji i przyjmowania rozwiązań najlepszych dla zwierząt. Apelujemy o to, żeby jego urzędniczki działały w myśl głoszonych przez niego zasad praworządności, akceptacji dla różnicy poglądów i wolności słowa - powiedział Szymon Kostiuk.

Czytaj także: