Brutalnie zamordował lektorkę, uciekł na Maltę. Prawomocny wyrok w sprawie Kajetana P. 

Kajetan P. w Sądzie Apelacyjnym
Wyrok w sprawie Kajetana P.
Źródło: TVN24
Kajetan P. prawomocnie skazany na dożywocie - to decyzja Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Wyrok zapadł niejednomyślnie.

Rozprawy toczyły się z wyłączeniem jawności, mimo to dziennikarze mogli wysłuchać krótkiego uzasadnienia wyroku apelacyjnego. Kajetana P. nie było na sali sądowej. Wyrok jest prawomocny.

Jak argumentował w krótkim uzasadnieniu sąd, wyrok zapadł niejednomyślnie, jedna osoba ze składu sędziowskiego złożyła zdanie odrębne w kwestii dotyczącej wymiaru kary.

- Co do zasady – rozstrzygnięcie sądu okręgowego, które zapadło w tej sprawie, było rozstrzygnięciem prawidłowym. Modyfikacja, która nastąpiła, związana była z dopuszczeniem opinii kolejnego zespołu biegłych psychiatrów i doprecyzowaniem kwestii dotyczącej poczytalności, zarówno co do zabójstwa, jak i naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji - mówił sąd.

Przypomniał, że obrona przekonywała w apelacji o niepoczytalności P. zarówno w momencie zabójstwa, jak i ataku na policjanta, zaś prokurator podnosił, że w obu przypadkach był całkowicie poczytalny.

Zaznaczył, że na podstawie powołanego już w procesie apelacyjnym trzeciego składu biegłych psychiatrów, sąd apelacyjny przyjął, że w zakresie zabójstwa "oskarżony miał zachowaną zdolność rozpoznania znaczenia czynu, lecz jednocześnie zdolność do pokierowania swoim zachowaniem była u niego w stopniu znacznym ograniczona".

Jeżeli chodzi o atak na funkcjonariusza, zdaniem sądu P. był całkowicie poczytalny.

W pierwszej instancji skazany na dożywocie

Przypomnijmy: 26 stycznia 2021 roku został ogłoszony wyrok sądu pierwszej instancji. Kajetan P. został skazany na dożywocie za to, że "zabił lektorkę języka włoskiego Katarzynę J. w ten sposób, że zadał jej dwa ciosy nożem, powodując zgon, a następnie dokonał oddzielenia głowy od tułowia, przewiózł jej ciało do swojego mieszkania i podpalił je".

Dodatkowo skazano go na rok więzienia za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji na pokładzie samolotu, którym był transportowany do Polski po zatrzymaniu na Malcie. Sąd postanowił połączyć obie kary. Dodatkowo Kajetan P. miał zapłacić po 75 tysięcy złotych nawiązki dla ojca i matki zamordowanej.

Wyrok był nieprawomocny, a sędzia Danuta Kachnowicz zaznaczyła podczas jego ogłaszania, że jako przewodnicząca składu sędziowskiego "zgłosiła zdanie odrębne co do kary". Ustne uzasadnienie podała za zamkniętymi drzwiami, ponieważ cały proces toczył się z wyłączoną jawnością.

P. miał odbywać karę w trybie terapeutycznym. Od wyroku odwołały się jednak obie strony.

Zabił lektorkę języka włoskiego "w ramach walki ze słabościami"

Kajetan P. został oskarżony o to, że 3 lutego 2016 roku w mieszkaniu przy Skierniewickiej na warszawskiej Woli zabił - zadając nożem cios w szyję - 30-letnią Katarzynę, lektorkę języka włoskiego. Następnie jej ciało poćwiartował i przewiózł do swojego mieszkania na Żoliborzu. Tam zdecydował się podpalić zwłoki i uciec. Dwa tygodnie po zbrodni został zatrzymany w Valletcie, stolicy Malty.

W trakcie podróży powrotnej do Polski na pokładzie samolotu zaatakował jednego z policjantów. To drugi z zarzutów, jakie przedstawiła mu prokuratura. Mężczyzna podczas przesłuchania złożył szczegółowe wyjaśnienia i przyznał się do zarzutów. Nie okazał skruchy. Z jego wyjaśnień wynikało, że Katarzyna J. była przypadkową ofiarą. Mówił, że postanowił zabić człowieka "w ramach pracy nad sobą i walki ze słabościami". Telefon do kobiety znalazł na stronie internetowej z ofertami korepetycji językowych. Wybrał ją, bo nie zamieściła swojego zdjęcia.

W trakcie procesu żadna ze stron nie kwestionowała, że P. był sprawcą brutalnego zabójstwa. Do wyjaśnienia pozostawało jedynie, czy mężczyzna był w chwili zbrodni poczytalny, czyli czy zdawał sobie sprawę z tego, co robi.

Na początku procesu Kajetana P. sąd zdecydował, że rozprawy będą niejawne ze względu na drastyczny charakter sprawy oraz kwestie związane ze zdrowiem psychicznym oskarżonego. Toczyły się więc za zamkniętymi drzwiami na specjalnej sali sądowej dla niebezpiecznych oskarżonych na Bemowie.

Czytaj także: