Gwałt i morderstwo w centrum Warszawy. Prokuratura zmienia zarzut

Znicze przy ulicy Żurawiej 47
25-letnia Liza nie żyje. "Ludzie nie reagują na przemoc. Po prostu tak, jakby się już przyzwyczaili"
Źródło: Renata Kijowska/Fakty TVN
Prokuratura zmieniła treść zarzutu wobec Doriana S., który - zdaniem śledczych - zgwałcił i zabił młodą kobietę w centrum Warszawy. Mężczyzna już oficjalnie jest podejrzany o zabójstwo.

O zmianie zarzutów poinformował nas Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jak przekazał mężczyzna jest teraz podejrzany o zabójstwo. Wcześniej zarzucano mu usiłowanie zabójstwa na tle rabunkowym i seksualnym. Dlaczego zarzut zmieniono ponad miesiąc po śmierci 25-latki? Jak tłumaczy nam Banna, prokuratura czekała na opinię biegłych medycyny sądowej.

Nieprzytomną kobietę znalazł ochroniarz

Na początku marca w jednym z warszawskich szpitali zmarła 25-letnia Liza, ofiara bestialskiego gwałtu, do którego doszło pod koniec lutego. Naga, nieprzytomna kobieta, bez "funkcji życiowych", została znaleziona na schodach budynku przy ulicy Żurawiej 47 w Śródmieściu.

Na miejscu przez wiele godzin pracowali policjanci, w tym technicy kryminalistyki. Kilkanaście godzin później śródmiejscy funkcjonariusze zatrzymali 23-letniego Doriana S. w związku z napaścią. Mężczyzna początkowo usłyszał zarzuty związane z usiłowaniem zabójstwa kobiety na tle rabunkowym i seksualnym.

Kamienica przy Żurawiej 47 to budynek mieszkalny, znajdują się w nim także biura, a w parterze są księgarnie i bar (w weekend otwarty do godziny 3). Nieprzytomną kobietę na schodach budynku znalazł ochroniarz. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, w momencie napaści nie było go na recepcji, był na obchodzie.

Dwie osoby przechodziły obok

Z naszych informacji wynika również, że w trakcie zdarzenia obok bramy, w której rozegrały się tragiczne wydarzenia, przechodziły dwie kobiety, które przystanęły na chwilę, co nagrała kamera monitoringu. Ale o tym, że doszło w tym miejscu do napaści, miały dowiedzieć się dopiero z mediów.

Kobiety zgłosiły się na policję i zeznały, że sytuację, której były świadkami, uznały za stosunek seksualny, prawdopodobnie osób w kryzysie bezdomności. Mężczyzna, którego zobaczyły w bramie, miał wulgarnie się do nich zwrócić, żeby poszły. Utrzymywały, że nie miały świadomości przestępstwa.

Czytaj także: