Do sądu trafiła sprawa kobiety, która - według prokuratury - rozrzucała na klatce schodowej parówkę nafaszerowaną haczykami wędkarskimi. Oskarżona usłyszała wyrok nakazowy, ale złożyła sprzeciw.
Sąd Rejonowy Warszawa-Wola nie miał wątpliwości. Oskarżoną przez prokuraturę kobietę uznał winną tego, że "w bliżej nieustalonym czasie jednak nie później niż do dnia 23 listopada 2021 r. na terenie bloku oraz przed nim, znęcała się ze szczególnym okrucieństwem nad psem w ten sposób, że do pokrojonych parówek wkładała niebezpieczne przedmioty w postaci haczyków wędkarskich, a następnie rozkładała parówki z haczykami na ternie bloku w celu spowodowania cierpienia lub uśmiercenia psów".
Groziło jej trzy lata więzienia, jednak sąd nie był tak surowy. Orzekł grzywnę w wysokości 6500 złotych, trzyletni zakaz posiadania zwierząt oraz 2000 złotych nawiązki na rzecz Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt OTOZ "Animals".
Wyrok nakazowy zapadł bez udziału stron, obrońca oskarżonej już złożył sprzeciw, w związku z czym sprawa zostanie rozpoznana na rozprawie w normalnym trybie. Termin nie został jeszcze ustalony.
Pięć haczyków w żołądku psa
Do zdarzenia doszło pod koniec listopada 2021 roku, na jednym z osiedli na Bemowie. Pani Ewa wyszła wieczorem na spacer ze swoim psem, a kiedy wracała, zauważyła, że jej pies zjadł coś, co leżało na ziemi. Kiedy już weszła do budynku, dostrzegła leżący na podłodze kawałek parówki z haczykami. Za chwilę zauważyła kolejne dwa.
Kobieta pojechała z psem do weterynarza, a ten wykrył w żołądku psa pięć haczyków. Dzięki szybkiej reakcji czworonoga udało się uratować.
Policjanci zabezpieczyli monitoring, na którym widać zarówno kobietę z psem, jak i jej znajomą Dorotę K., która jest podejrzana. Policjanci dostrzegli na nagraniach, jak kobieta rozrzuca coś na klatce. Ich zdaniem były to właśnie parówki z niebezpiecznym dodatkiem. Wideo to kluczowy dowód w sprawie.
Trucie psów jako zemsta na sąsiadach
Adwokat związany z fundacją "Viva!" mówił nam, że przypadek z Bemowa nie był odosobniony.
- Mieliśmy kilka sygnałów w podobnych sprawach, o innych mogliśmy przeczytać w mediach społecznościowych. Wszystkie miały miejsce w Warszawie, czyli w dużym mieście, gdzie dużo osób mogło coś niepokojącego zauważyć, ale sprawców nie udało się ustalić - zauważył w ubiegłym roku Paweł Artyfikiewicz.
Mecenas Katarzyna Topczewska pytana o motywację osób, które trują zwierzęta, odpowiedziła: - Nic nie usprawiedliwia zabijania zwierząt. Zazwyczaj motywacją jest właśnie chęć dokuczenia sąsiadowi. Czyli uderzenia w coś, co jest dla niego cenne. Normalni ludzie nie ogarniają swoją percepcją, jak można być tak okrutnym człowiekiem, co trzeba mieć w głowie, żeby rozrzucać w parku czy na ulicy kiełbasę nafaszerowaną trucizną albo gwoździami.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KSP