Podejrzany o uszkodzenie elewacji kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu zostanie zwolniony z aresztu. W piątek rano sąd uwzględnił zażalenie obrońcy na decyzję o zastosowaniu tak surowego środka zapobiegawczego.
Zdaniem śledczych, podejrzany, w nocy z 24 na 25 grudnia uszkodził elewację Kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Pojawiły się na niej hasła "PiS won", "świeckie państwo" i "tu będzie techno", wykonane czerwonym sprejem. Policja informowała, że dysponuje nagraniem monitoringu, na którym widać twarz sprawcy. W piątek 31 grudnia zatrzymali mężczyznę. Dwa dni później przedstawiono mu zarzut uszkodzenia zabytku, za co można trafić do więzienia nawet na osiem lat. Prokurator wnioskował też o zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu, na co na początku stycznia przystał śródmiejski sąd rejonowy.
Decyzja o uchyleniu tymczasowego aresztu dla podejrzanego o uszkodzenie elewacji kościoła Świętego Krzyża zapadła w piątek rano. - Sąd Okręgowy w Warszawie rozpoznał nasze zażalenie i zmienił postanowienie sądu pierwszej instancji - powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl Bartosz Obrębski, obrońca podejrzanego.
Tę informację potwierdziła po południu sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie. "Postanowieniem z dnia 21 stycznia 2022 roku Sąd Okręgowy w Warszawie zmienił postanowienie Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia w Warszawie z dnia 2 stycznia 2022 roku w przedmiocie zastosowania tymczasowego aresztowania wobec Jakuba B. w ten sposób, że postanowił nie stosować tymczasowego aresztowania wobec Jakuba B. i zarządził zwolnienie Jakuba B. z aresztu" - przekazano naszej redakcji.
Jak dodał Obrębski, sąd nie zdecydował o zastosowaniu innych środków zapobiegawczych. - W tego rodzaju postępowaniu nie istnieje potrzeba stosowania środków zabezpieczających prawidłowy tok postępowania, w tym w szczególności nie ma obawy mataczenia. Wszystkie czynności są po stronie prokuratury. A kara grożąca za uszkodzenie zabytku jest bardzo teoretyczna. W Polsce nie są wymierzane takie kary - stwierdził adwokat.
Jego zdaniem wniosek prokuratury o tymczasowy areszt miał wywołać "efekt mrożący". - Tu nie chodziło o ochronę zabytków, ale o przestraszenie. Myślę, że to napis mówiący "PiS won" spowodował tak mocną reakcję. Napisów na elewacji już nie ma. Nie wiemy, kto i kiedy je usunął, ale jak widać okazało się, że udało się je szybko zmyć - zaznaczył. Przypomniał jednocześnie, że w podobnej sprawie dotyczącej zniszczenia zabytkowych tablic Tchorka, upamiętniających ofiary nazistowskiej okupacji niemieckiej, prokuratura odmówiła w ogóle wszczęcia śledztwa.
Drugi podejrzany nie trafił do aresztu
Jak opisywaliśmy wcześniej na tvnwarszawa.pl, w uzasadnieniu decyzji o zastosowaniu tymczasowego aresztu sąd argumentował, że zgodnie z przepisami możliwe jest zastosowanie takiego środka zapobiegawczego na okres trzech miesięcy, gdy czyn zarzucany podejrzanemu jest zagrożony wysoką karą. Powołał się też na potencjalną wycenę zniszczenia, zeznania świadków i obawę o możliwość mataczenia, ponieważ podejrzana jest jeszcze jedna osoba (z ustaleń reporterki TVN24 Karoliny Wasilewskiej wynikało, że do jej zatrzymania doszło w czasie posiedzenia aresztowego pierwszego podejrzanego, nie miała ona wówczas jeszcze przedstawionych zarzutów).
Policja 2 stycznia potwierdziła informację o zatrzymaniu drugiego podejrzanego. Mężczyzna również usłyszał zarzut uszkodzenia zabytku, a śledczy wnioskowali o tymczasowy areszt. W tym przypadku sąd odrzucił jednak wniosek. W uzasadnieniu wskazano, że wobec tego podejrzanego nie zachodzi obawa utrudniania postępowania karnego.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Michał Krasucki, Facebook