Aktor Marcin Bosak opublikował w swoich mediach społecznościowych krótkie nagranie, na którym pokazuje, jakich obrażeń doznał w wyniku pobicia. Jak twierdzi, został zaatakowany przez kierowcę jednej z firm przewozowych oraz jego kolegów. Jak ustaliliśmy, policja zna sprawę.
Na krótkim nagraniu opublikowanym w sobotę na Instagramie aktor Marcin Bosak pokazuje otarcia i siniaki na twarzy, których doznał w wyniku pobicia, jak mówi, dokonanego przez kilku mężczyzn. Relacjonuje, że kierowca jednej z firm świadczących przewóz osób "prawie rozjechał" jego syna. "Jak zgłosiłem protest przeciwko temu postępowaniu, zaczęła się bijatyka, nie wiadomo, skąd znalazło się czterech czy pięciu jego kolegów i dostałem solidne bęcki" - mówił na nagraniu aktor.
Bosak nie powiedział, gdzie dokładnie został pobity, ale - jak ustaliliśmy - doszło do tego na Ochocie.
Zeznania na policji
Pod koniec nagrania aktor poinformował, że czeka na policję "od pół godziny". "Szanowna policjo, błagam, pomóż mi w tej sytuacji, jestem obywatelem tego kraju" - powiedział.
Na kolejnym nagraniu opublikowanym ponad dwie godziny później przekazał, że jest na policji i będzie składał zeznania.
W trzecim filmie na ten temat, opublikowanym już w sobotę, Bosak przekazał, że złożył zeznania w komendzie rejonowej.
- Wyszedłem właśnie z kolejnego przesłuchania. Na Opaczewskiej jest komenda, gdzie panowie policjanci i panie policjantki działają świetnie. Zdaje się, że jednego ze sprawców udało się ustalić - przekazał na nagraniu. Nie udało nam się potwierdzić tej ostatniej informacji. Od policji usłyszeliśmy jedynie, że "trwają czynności".
Oświadczenie Ubera
W sobotę po południu otrzymaliśmy (za pośrednictwem agencji dfusion communication) oświadczenie biura prasowego Ubera, który to w piątek został wywołany do tablicy przez aktora.
"Firma Uber ma politykę zerowej tolerancji dla przemocy. Jakiekolwiek agresywne zachowanie, spowodowane przez kierowcę lub pasażera, jest nie do przyjęcia i traktujemy je niezwykle poważnie, włącznie z możliwością trwałego zablokowania dostępu do aplikacji dla potencjalnego sprawcy" - napisano. "Gdy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, natychmiast podjęliśmy czynności wyjaśniające oraz współpracę z Komendą Stołeczną Policji. Po dokładnej analizie udało się ustalić, że sytuacja miała miejsce poza platformą Uber" - czytamy w oświadczeniu.
Do pomyłki przyznał się także Marcin Bosak. - Ważne słowo wyjaśnienia. Świadek, który widział całe zdarzenie powiedział, że to nie był kierowca Ubera, tylko kierowca, a nawet kierowcy, firmy Bolt - oświadczył. Do Bolta wysłaliśmy w sobotę prośbę o komentarz.
Bolt czeka na identyfikację sprawców
Do Bolta wysłaliśmy w sobotę prośbę o komentarz, odpowiedź dostaliśmy w niedzielę. "Zdarzenie, które spotkało pana Marcina Bosaka, zdecydowanie nie powinno mieć miejsca i mamy nadzieję, że szybko wróci on do zdrowia. Pragniemy jednak zaznaczyć, że nie możemy w tej sytuacji mówić o kierowcy lub kierowcach Bolta, ponieważ do momentu identyfikacji sprawców, nie można ustalić iż była to osoba współpracująca z naszą platformą, ani czy w momencie zdarzenia kierowca wykonywał przejazd z naszą aplikacją" - czytamy w oświadczeniu firmy.
Jednocześnie Bolt zapewnił o nietolerowaniu agresywnych zachowań i przemocy. "Dołożymy wszelkich starań, aby sprawę wyjaśnić, a jeśli okaże się, że kierowca jest również zarejestrowany w aplikacji Bolt, zgodnie z naszą procedurą bezpieczeństwa jego konto zostanie natychmiast i trwale zablokowane" - dodano.
Kontrole w przewozach na aplikację, zobacz wideo:
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: instagram.com/bosak.marcin