Zadał jej kilkanaście ciosów nożem i uciekł. Kobieta kilka dni wcześniej zgłaszała policjantom, że się go boi

Do zdarzenia doszło na Ursynowie
Do zdarzenia doszło na Ursynowie
Źródło: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl
48-latka, która została zaatakowana przez byłego partnera, już wcześniej zgłaszała policjantom, że mężczyzna jej grozi. 47-latek cztery dni przed atakiem został zatrzymany i wypuszczony. Policja twierdzi jednak, że to nie miało związku z groźbami.

W ubiegły czwartek rano do ursynowskiego mieszkania przy ulicy Związku Walki Młodych przyszedł były partner 48-latki. Wywiązała się kłótnia i mężczyzna zadał kobiecie ostrym narzędziem kilkanaście ciosów w okolice klatki piersiowej, w ręce i nogi.

Kobieta w ciężkim stanie została przewieziona do szpitala, a nożownik uciekł. Policjanci zatrzymali go tego samego dnia około godz. 19. 47-latek był pod wpływem alkoholu, wydmuchał 1,5 promila.

Jak się okazuje, 48-latka już wcześniej zgłaszała organom ścigania, że boi się byłego partnera. Mężczyzna, kilka dni przed atakiem został zatrzymany przez policję, jednak dzień później wyszedł na wolność. O szczegółach redakcji Kontaktu 24 opowiedziała znajoma poszkodowanej. - Już tydzień temu, w sobotę, wezwała (poszkodowana 48-latka - red.) policję, ponieważ groził jej i dzieciom nożem. Został zatrzymany, ale w niedzielę od razu go wypuszczono, po czym oczywiście od razu znów zaczął ją nękać i była w niedzielę z dziećmi na komisariacie, szukając pomocy. Ukradł jej też samochód - powiedziała.

Kobieta dodała, że przy pierwszej, sobotniej interwencji, była z poszkodowaną, ponieważ zajmowała się jej dziećmi. - Jej siostra była na tym samym komisariacie i ponownie powiedziała policjantom o tym, że ten człowiek został wypuszczony dzień po pierwszym ataku, ale nawet tego nie skomentowali - podsumowała.

Policja: zatrzymaliśmy podejrzanego, usłyszał zarzuty

O sprawę zapytaliśmy Iwonę Kijowską, oficer prasową mokotowskiej policji. Ta potwierdziła, że rzeczywiście pokrzywdzona przed atakiem zgłaszała wcześniej sprawę nękania. Przedstawiła też policyjną wersję chronologii zdarzeń.

- 29 lipca została przeprowadzona interwencja policyjna, ponieważ według zgłoszenia telefonicznego, mężczyzna miał się samookaleczyć. Na miejsce udał się patrol policyjny i została wezwana karetka pogotowia - powiedziała policjantka. - Mężczyzna miał rany powierzchowne i decyzją lekarza nie został przetransportowany do szpitala. Z uwagi na fakt, że był nietrzeźwy został przewieziony do izby wytrzeźwień. Następnego dnia, 30 lipca, kobieta złożyła zawiadomienie w Komisariacie Policji Warszawa Ursynów. Dotyczyło kradzieży pojazdu wraz z dokumentami oraz kierowania groźby zniszczenia samochodu.

W czwartek, 3 sierpnia, w godzinach porannych, policjanci otrzymali zgłoszenie o ataku na kobietę. Tego samego 47-latek został zatrzymany, a następnego dnia usłyszał zarzuty kradzieży z włamaniem do pojazdu, niszczenia lub ukrycia dokumentów oraz kierowania groźby zniszczenia pojazdu. 47-latek został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ursynów, gdzie usłyszał też najpoważniejszy zarzut - usiłowania zabójstwa. Grozi mu nawet dożywocie.

- Po przesłuchaniu, wobec obawy matactwa procesowego ze strony podejrzanego oraz grożącej mu surowej kary, prokurator podjął decyzję o skierowaniu do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy - przekazał wówczas prokurator Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

"Będziemy weryfikować informacje"

Materiały dotyczące usiłowania zabójstwa zostały przekazane do Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów.- Dobro prowadzonego śledztwa i konieczność zabezpieczenia właściwego toku postępowania uniemożliwiają przekazywanie informacji w szerszym zakresie - ucięła rzeczniczka policji.

O szczegółach nie mówi również prokuratura. - Będziemy weryfikować te informacje (wcześniejsze zgłoszenia poszkodowanej - red) - zapowiedział z kolei Szymona Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Czytaj także: