Takich politycznych emocji na Bemowie nie było już dawno. Dzielnica - rozdarta przez konflikt byłego wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego z szefową ratusza Hanną Gronkiewicz-Waltz - od ponad roku zarządzana przez egzotyczną koalicję śmiertelnych wrogów na poziomie krajowym: Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, wspieranych przez trójkę radnych niezależnych (w tym dwóch należącej do Bemowskiej Wspólnoty Samorządowej). Polityczny ład właśnie legł w gruzach.
Przewodniczący: ogłaszam przerwę
Zwołana na wtorek nadzwyczajna sesja rady dzielnicy w porządku obrad miała dwa punkty - odwołanie przewodniczącego rady i jego zastępcy. Już sam wniosek w tej sprawie, złożony kilka dni temu, wskazywał, że w koalicji rządzącej nastąpiło pewne pęknięcie. Jak informował lokalny portal tustolica.pl, pod dokumentem podpisała się bowiem należąca do koalicji Hanna Głowacka z Bemowskiej Wspólnoty Samorządowej.
Pierwsze minuty zwołanego na wtorek posiedzenia wskazywały na to, że zakończy się równie szybko jak się zaczęło. Przewodniczący Marek Cackowski (PiS) wszedł na salę i stwierdził krótko: - Ogłaszam przerwę do 14 lutego 2018 roku.
Radni (a przynajmniej ich część) postanowili jednak pozostać w sali i - mimo ogłoszonej przerwy - dalej prowadzili obrady. Przekonywali, że przewodniczący nie może wstrzymywać obrad, jeśli w grę wchodzi jego własny interes. Utrzymywali, że jeśli jest kworum sesja może odbywać się normalnie, pod kierunkiem radnej najstarszej wiekiem, czyli w tym przypadku - Wiesławy Schubert-Figarskiej (z komitetu Dla Bemowa).
"Kończ waść, wstydu oszczędź"
- Wniosek o odwołanie przewodniczącego jest efektem łamania przez niego prawa. Jest to zresztą nasz kolejny wniosek w tej sprawie. Pierwszy złożyliśmy przed kilkoma miesiącami, do dzisiaj nie został rozpatrzony. Nie możemy dopuścić do tego, by dzielnica była reprezentowana przez osobę, która nie przestrzega i nie zna prawa - argumentował radny Krystian Barciński (Dla Bemowa).
Podobnie mówił inny radny tego komitetu Łukasz Lorentowicz. - Zdarzało się też, że radni opozycji nie byli dopuszczani do głosu. A z kolei, kiedy ktoś z partii rządzącej chciał coś powiedzieć, mógł to zrobić natychmiast. Taka sytuacja nie może mieć miejsca w mieście stołecznym Warszawa w XXI wieku, zwłaszcza kiedy koalicja określa się mianem "OdNowa Bemowa" - skomentował.
Cackowski został na swoim miejscu i próbował zapobiec całej sytuacji. - Na sali obrad jest obecny przewodniczący i wiceprzewodniczący, którzy są całkowicie ignorowani - krzyczał i ostro ocenił prowadzenie obrad w takiej formie. - To jest zagrożone karą grzywny albo do roku więzienia, ja się nie cofnę przed zawiadomieniem prokuratury - ostrzegał.
Wraz z wiceprzewodniczącym nie chciał też dopuścić radnych do mikrofonu. - Kończ waść, wstydu oszczędź! - rzucił sienkiewiczowską frazę któryś z radnych.
Nowa przewodnicząca
Nowa większość, licząca łącznie 14 radnych (cała rada to 25 osób) i złożona z komitetów: Dla Bemowa, Wybieram Bemowo i Bemowska Wspólnota Samorządowa ostatecznie jednogłośnie odwołała Marka Cackowskiego i jego zastępcę Adama Niedziałka. Na nową przewodniczącą wybrano zaś wspomnianą już Hannę Głowacką z BWS. - Mam nadzieję, że was nie zawiodę i przez ten rok, który nam został będziemy sprawnie pracować – powiedziała i zadeklarowała współpracę z przedstawicielami wszystkich ugrupowań.
Radni PO i PiS nie głosowali.
Marek Cackowski, pytany przez nas o ocenę całej sytuacji przyznaje krótko, że "nie czuje się odwołany". - Formalnie trwa przerwa w obradach. To, co wydarzyło się dzisiaj można nazwać jako spotkanie grupy radnych, zupełnie niezgodne ze statutem. To jest obstrukcja - dopowiada Adam Niedziałek.
Po południu (i po publikacji naszego tekstu) Cackowski wydał oświadczenie w sprawie wtorkowych zajść. Nie szczędził ostrych słów krytyki wobec Hanny Głowackiej. Nazwał "uzurpatorką" i uznał za winną całego politycznego zamieszania.
"Niestety, Hanna Głowacka kierując się osobistymi animozjami i ambicjami przedłożyła swoją własną karierę polityczną nad przyszłość porozumienia i stabilną sytuację polityczną dzielnicy" - czytamy w stanowisku. Całość oświadczenia dostępna jest na stronie dzielnicy.
Radny zwrócił uwagę jeszcze na dwa aspekty. Po pierwsze, bezprawne - jego zdaniem - działanie radnych związanych z Jarosławem Dąbrowskim. "Działania przez nich podejmowane nie mają żadnej mocy prawnej i z pewnością staną się podstawą zawiadomienia stosownych organów" - zapewnił.
I po drugie, na trwałość porozumienia między PO, PiS-em i jedną radną niezależną. Cackowski zapewnia, że porozumienie "OdNowa Bemowa" nadal funkcjonuje, tylko w mniejszym składzie - bez Bemowskiej Wspólnoty Samorządowej.
Wtorkowa sesja to dowód na to, że na Bemowo wrócił spór o władzę - na razie w radzie dzielnicy. W kuluarach członkowie nowej większości mówią jednak wprost, że będą chcieli wkrótce powołać też nowy zarząd. Jeśli obecny odwoła się do sądu (a pewnie tak się stanie), na ostatecznie rozstrzygnięcie poczekamy kilka miesięcy – niewykluczone, że do końca kadencji (bliźniaczy spór sądowy na Białołęce trwał rok).
Razem przeciwko Dąbrowskiemu
Skomplikowaną sytuację na Bemowie śledziliśmy na tvnwarszawa.pl od początku. Nietypowa koalicja ukształtowała się w czerwcu ubiegłego roku. PiS z PO stanęły ponad podziałami głównie po to, aby nie dopuścić do władzy byłego wiceprezydenta miasta i burmistrza Bemowa Jarosława Dąbrowskiego. Komitet skompromitowanego tzw. aferą bemowską polityka zdobył w poprzednich wyborach samorządowych największą liczbę głosów.
Tak powstał pięcioosobowy zarząd z Michałem Grodzkim (byłym radnym PiS) na czele. W ramach porozumienia koalicyjnego PiS obsadził dodatkowo jeszcze jednego wiceburmistrza (Błażeja Pobożego), Platforma - dwóch (Marka Lipińskiego i Grzegorza Kucę), a niezależni - również jednego (Stanisława Pawełczyka). Swoje porozumienie jego członkowie określili mianem "OdNowa Bemowa".
Przez długie miesiące koalicja działała nadspodziewanie sprawnie, a parlamentarna wojna między PO i PiS nie przekładała się na bemowskie podwórko. Problemem okazali się radni z lokalnych komitetów, którzy są języczkiem u uwagi (bez nich nikomu nie uda się stworzyć większości).
Afera, która wstrząsnęła dzielnicą
Przypomnijmy, Jarosław Dąbrowski był też wieloletnim burmistrzem Bemowa i jednym z czołowych działaczy warszawskiej PO. W atmosferze skandalu odszedł zarówno z partii, jak i z warszawskiego ratusza. Wszystko przez tzw. aferę bemowską, która wybuchła w 2014 roku. Kontrola przeprowadzana przez urząd miasta wykazała szereg nieprawidłowości, które miały dziać się na Bemowie za rządów Dąbrowskiego. Wypunktowano m.in. nepotyzm i niegospodarność i korupcję. Sprawie przyglądała się prokuratura okręgowa, która jednak umorzyła śledztwo ze względu na "brak znamion czynu zabronionego".
Bemowscy wyborcy wciąż ufali jednak Dąbrowskiemu i jego ekipie, czemu dali wyraz w wyborach samorządowych. Były burmistrz zajął fotel przewodniczącego rady dzielnicy, a jego najbliższy współpracownik Krzysztof Zygrzak został burmistrzem. Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zamierzał mu jednak udzielić niezbędnych do rządzenia pełnomocnictw. Zamiast tego przysłała na Bemowo własnych komisarzy. Spór o władzę trwał około dwa lata.
ZOBACZ MATERIAŁ NA TEN TEMAT:
Materiał Pawła Łukasika o konflikcie na Bemowie
Karolina Wiśniewska /b