Warszawski basen pełen ludzi, temperatura plus 30 stopni, a na chodniku mężczyzna, który stracił przytomność. Pilnie potrzebował pomocy. Czemu nie użyto defibrylatora, który był na wyciągnięcie ręki? Materiał Marka Nowickiego z "Faktów" TVN.
W sobotę obok basenu na Szczęśliwicach, przy tablicy informującej o zamontowanym defibrylatorze, stracił przytomność starszy mężczyzna.
Aneta Iglantowicz, świadek zdarzenia, pobiegła do ratownika, żeby przyniósł defibrylator. - Poprosiłam o AED i powiedziałam, że przydałoby się go użyć, bo człowieka reanimują, a on odpowiedział, że on wie, kiedy tego trzeba użyć. No i człowiek zrobił się bezsilny, bo ratownik prostu powiedział, że wie kiedy go użyć i poszedł dalej – opowiada pani Aneta.
Ostatecznie ratowniczka z basenu rozpoczęła resuscytację - ręczną. Bez defibrylatora. Dlaczego bez, skoro był na wyciągnięcie ręki? Kierownik ośrodka tłumaczy, że pacjent raz oddychał raz nie, więc bali się użyć urządzenia.
"Mogłoby mu zaszkodzić"
- Użycie defibrylatora mogłoby mu zaszkodzić - twierdzi Grzegorz Walkiewicz, kierownik Ośrodka Sportu i Rekreacji w dzielnicy Ochota. Tyle, że defibrylatorem nie można człowiekowi zaszkodzić, ponieważ jeżeli człowiek oddycha, to defibrylator nie zadziała.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że basenowy defibrylator powinien zostać użyty. Po to tam jest. Kiedy nie ma kontaktu z pacjentem, to jest to już wystarczający powód, żeby użyć defibrylatora. Nie trzeba się zastanawiać, czy ktoś oddycha, czy nie oddycha.
W sobotę na Szczęśliwicach taka właśnie sytuacja miała miejsce. - Była zasadność użycia go natychmiast po stwierdzeniu tej okoliczności. Każda minuta zaniechania i nieprzyklejenia tych elektrod i wykorzystania tego defibrylatora zmniejsza szansę na przeżycie naszego poszkodowanego - tłumaczy Michał Lipowski, ratownik medyczny, instruktor pierwszej pomocy.
Pacjent w stanie ciężkim
Zmniejsza i to drastycznie: z 75 procent do pięciu. - Używając dodatkowo defibrylatora AED zwiększamy jego szanse na przeżycie, bo defibrylator wydaje impuls elektryczny, impuls życia, który przechodząc przez serce je resetuje do naturalnych ustawień i ono ma szansę wtedy wystartować ze swoich naturalnych mechanizmów – mówi Grzegorz Dokurno, ratownik medyczny, fundacja "Ratujmy życie".
Kiedy wreszcie przyjechało pogotowie, ratownicy z karetki natychmiast użyli własnego defibrylatora, żeby mężczyźnie przywrócić pracę serca. Pacjent w ciężkim stanie trafił do szpitala.
Marek Nowicki, "Fakty" TVN