Miało być mniej samolotów na Bemowie, władze lotniska złożyły odwołanie

Lotnisko na Bemowie
Lotnisko na Bemowie
Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
Lotnisko na BemowieMateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl

Samoloty z bemowskiego lotniska dla jednych stanowią wizytówkę dzielnicy. Innych do szewskiej pasji doprowadza ich warkot, więc poszli na wojnę z lotnikami. Kilka lat domagali się cichego nieba nad Warszawą i ostatecznie przekonali urzędników: ratusz chce ograniczyć ruch samolotów. Lotnisko broni nie składa, właśnie odwołało się od tej decyzji.

Pierwszy samolot z portu Warszawa-Babice, zwanego potocznie lotniskiem na Bemowie, odleciał w połowie XX wieku. Lądowali tu m.in. Nikita Chruszczow i Richard Nixon, a występowali m.in. Michael Jackson i Madonna. Na Bemowie wyszkoliły się tysiące lotników.

W przeszłości lotnisko zajmowało niemal całą dzielnicę, ale na początku lat 80. XX w. zostało znacznie zmniejszone. Pozostał jeden pas startowy, drugi zmieniono w ulicę Powstańców Śląskich. Dlatego jest taka szeroka.

Mieszkańcy skarżą się na hałas

W 2011 roku Zbigniew Franczak, założyciel i prezes stowarzyszenia Ciche Niebo nad Warszawą, które reprezentuje pokrzywdzonych hałasem mieszkańców, kupił segment na Żoliborzu. Wraz z nadejściem wiosny nad dzielnicą pojawiły się samoloty, a Franczakowi zaczął przeszkadzać ich dźwięk.

- Było potwornie głośno. Jestem prawnikiem, więc zacząłem drążyć temat lotniska z prawnej perspektywy. Przy okazji okazało się, że takich osób jak ja, cierpiących z powodu hałasu, jest więcej. W 2012 roku założyliśmy stowarzyszenie. Wiedziałem, że sam nie dam rady z tym walczyć - opowiada Franczak.

Wylicza, że aktualnie w stowarzyszeniu działa kilkuset aktywistów, ale nie wszyscy formalnie do niego należą.

"Ludziki z dołu nic nie mogą"

Franczak tłumaczy, że stowarzyszeniu nie chodziło tylko o sam hałas, ale też między innymi o to, że lotnisko nieuczciwie - jego zdaniem - mierzy jego poziom. Jego zdaniem, pomiary są wykonywane w nieodpowiednich miejscach, przy Parku Kaskada i na terenie lotniska.

- Według przepisów przyrząd pomiarowy ma stać, na przykład na wysokości czterech metrów, ale nie wiadomo gdzie. To zależy od topografii terenu. Kiedyś obowiązywał zapis, że ma stać w linii startu nie dalej niż dwa kilometry od progu startowego i to było zasadne. Natomiast przyrząd w parku Kaskada wyłapuje niespełna kilkanaście procent przelatujących samolotów, bo wokół ma silne tło akustyczne zagłuszające pomiary: ruch uliczny z Trasy AK i z ulicy Słowackiego. Jest też otoczony przez krzaki i zarośla - mówi prezes stowarzyszenia.

Franczak twierdzi, że pomiary powinny obejmować dwie strefy: mieszkaniową (norma 60 decybeli) i tereny związane z pobytem dzieci i młodzieży (norma 55 decybeli): - Nie ma żadnego przyrządu na terenie szkoły czy przedszkola, a tych w strefie oddziaływania kręgu jest kilkadziesiąt. Samoloty z lotniska startują w dwóch kierunkach i zaraz po starcie już powinien być monitoring.

Dodaje, że najbardziej słychać wycie w okolicy ulicy Maczka, a na hałas skarżą się też mieszkańcy ościennych dzielnic jak Żoliborz czy Bielany, a nie tych bezpośrednio przy lotnisku.

Krąg nadlotniskowy i punkty pomiaru hałasu Mapa google

Ratusz wziął sprawy w swoje ręce

Przełom nastąpił 7 czerwca. Miejskie Biuro Ochrony Środowiska nałożyło na lotnisko ograniczenia i zmniejszyło liczbę dozwolonych operacji lotniczych między godzinami 8 a 22.

- Może ich być do 100 dziennie i 10 na godzinę - precyzuje Dominika Wiśniewska ze stołecznego ratusza.

Zapytaliśmy lotnisko, ile lotów obecnie odbywa się każdego dnia. Do momentu publikacji artykułu, nie dostaliśmy odpowiedzi. Według Franczaka, to nawet 500 startów i lądowań dziennie.

Wiśniewska dodaje, że decyzją urzędników każdy samolot będzie musiał być wyposażony w urządzenie, które pozwoli zidentyfikować tor lotu. - Stawiamy na procedury rejestracji oraz lokalizacji samolotów i śmigłowców, dokonywanie bieżącej rejestracji wszystkich typów operacji lotniczych i comiesięczne przekazywanie do urzędu danych zawartych w tym rejestrze - wylicza Wiśniewska.

Urzędnicy wzięli się też za wspomniane wcześniej punkty pomiaru hałasu. - Biegły wziął pod uwagę obszar, na jaki oddziałuje hałas związany z przelotami, w tym lotami po kręgu. Na tej podstawie określił liczbę minimum dziewięciu punktów pomiarowych. Stwierdził też, że obecne punkty są niewystarczające, ustawione w niewłaściwej merytorycznie lokalizacji. Przez to pomiary nie odzwierciedlają skali faktycznego oddziaływania - wyjaśnia Wiśniewska.

Zdaniem urzędników, lokalizacja punktów pomiarowych powinna obejmować nie tylko tereny w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska, ale również obszar wzdłuż całego 22-kilometrowego kręgu nadlotniskowego: Bemowo-Osmańczyka, Piaski, Zatrasie, Słodowiec, Sady Żoliborskie, Marymont, Rudę, Młociny, Klaudyn i Wólkę Węglową.

Lotnisko ma czas do końca marca 2020 roku na wprowadzenie zmian.

"Wyimaginowane problemy"

Jeśli faktycznie lotnisko będzie zmuszone tak drastycznie ograniczyć liczbę lotów, jego dni mogą być policzone.

Andrzej Kropiwiec, dyrektor Centrum Usług Logistycznych, które zarządza lotniskiem na Bemowie, nie wybiega myślami tak daleko w przyszłość. - Takie gdybanie nie ma sensu, jeszcze nic nie jest przesądzone. Mamy nadzieję, że do tych ograniczeń nigdy nie dojdzie - mówi.

W czwartek lotnisko złożyło odwołanie od decyzji ratusza. - Teraz czekamy na to, co będzie dalej. Naszym zdaniem ta decyzja jest chybiona i zarzutów wobec niej mamy bardzo dużo - uważa Kropiwiec.

Jednocześnie przyznaje, że problemy z hałasem były od zawsze. - Nigdy jednak nie sądziliśmy, że to pójdzie aż w taką stronę. Te problemy może były nawet bardziej wyimaginowane, bo pomiary, które robiliśmy, przekraczały normy tylko na poziomie granicy błędu. Takich przekroczeń było kilka w ciągu roku i generowały je głównie służby, takie jak pogotowie czy policja - twierdzi Kropiwiec.

Nie zgadza się też z tym, co napisał biegły. - W roku 2017, kiedy decyzją urzędników musieliśmy zainstalować dodatkowe przyrządy pomiarowe, nie było większych uchybień - twierdzi.

"Nie jest tak, że teraz jakiś ludek wymyśli sobie, że coś tam postawi"

Decyzja ratusza wywołała też emocje wśród mieszkańców innych części Warszawy. Jedni nie kryli radości, inni przypominali, że samoloty to część tożsamości dzielnicy, o którą też powinno się dbać. Byli też tacy, którzy poszli jeszcze dalej i zwrócili uwagę, że "teren [lotniska - red.] jest łakomym kąskiem dla dewelopera".

Wyobraźnię porusza też fakt, że Franczak jest jednocześnie prezesem spółki Vela Investment, która zajmuje się... nieruchomościami. Niektórzy podejrzewają, że działa na rzecz likwidacji lotniska po to, by budować tam osiedle.

- Mam 70 lat i w tej chwili nie prowadzę aktywności deweloperskiej, a moje spółki tylko zarządzają nieruchomościami. Jestem rentierem - odpiera zarzuty Franczak. I dodaje: - To szczucie ludzi na nas, tym bardziej że o deweloperach zazwyczaj nie mówi się dobrze.

Przekonuje też, że zdobycie 200-hektarowej działki, na której leży lotnisko, nie jest takie proste. - Ten teren należy do państwa i zarządza nim Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jeśli jakikolwiek podmiot chciałby go kupić, wymagałoby to zmiany planu zagospodarowania. Nie jest tak, że teraz jakiś ludek wymyśli sobie, że coś tam postawi. Mały, średni czy nawet duży deweloper nie jest w stanie zdobyć takiego terenu - argumentuje.

Wiceburmistrz z branży

Oliwy do ognia dolał zastępca burmistrza Bemowa Maciej Lasek, były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, którą kierował tą instytucją w czasie, gdy ta zajmowała się katastrofą w Smoleńsku.

Lasek na Twitterze napisał: "Z jednej strony władze Warszawy twierdzą, że nie jest ich celem zamknięcie lotniska. Z drugiej, teren jest własnością Skarbu Państwa i zarządzany przez CUL (MSWiA). Jeżeli odejdzie większość podmiotów, to nie będzie opłacalne utrzymanie tak dużego terenu".

Trudno powiedzieć. Z jednej strony władze Warszawy twierdzą, że nie jest ich celem zamknięcie lotniska. Z drugiej, teren jest własnością skarbu państwa i zarządzany przez CUL (MSWiA). Jeżeli odejdzie większość podmiotów, to nie będzie opłacalne utrzymanie tak dużego terenu.— Maciej Lasek (@LasekMaciej) June 24, 2019

W rozmowie z tvnwarszawa.pl Maciej Lasek precyzuje, że ograniczenie do 10 operacji na godzinę spowoduje, że po kręgu jednocześnie będą mogły latać co najwyżej dwa samoloty. - A jeśli dojdzie do tego start policji czy pogotowia, to jeszcze mniej. Wprowadzenie tych ograniczeń doprowadzi do likwidacji lotnictwa sportowego i cywilnego, to po prostu będzie nieopłacalne - przewiduje.

- Lotnisko oznacza większe wpływy do kasy miasta. Tu przebiega także ostatni klin napowietrzający Warszawę. Inne zostały zabudowane, a to ma wpływ na jakość powietrza. Lotnisko może być wykorzystywane do ewakuacji w czasie kryzysów. Chodzi o bezpieczeństwo, tym bardziej że bazę mają tu też śmigłowce pogotowia czy policji - przekonuje.

Jak dodaje, nie byłoby konfliktu, gdyby polityka zagospodarowania terenu była spójna. - Nieskrępowany rozwój urbanistyczny będzie skutkował takimi właśnie protestami czy poczuciem krzywdy. Jest tu jednak pole do rozmów, do kompromisu i lotnisko jest gotowe do merytorycznej dyskusji - podkreśla.

Stowarzyszenie zapowiada pozwy

Ale jednocześnie na Twitterze Lasek też podał informacje o związku Franczaka z branżą deweloperską.

Franczak odpowiada: - To jest urzędnik lotnik, który działa jako poplecznik lobby lotniczego. Przecież jest oczywiste, że weźmie stronę lotniska. Będziemy się bronić, to godzi w dobre imię. W tej sprawie są szykowane pozwy, kilka osób jest wytypowanych do powództwa cywilnego, a pan Lasek jako pierwszy.

Maciej Lasek kontruje, że podał dalej wpis z informacjami z KRS: - To są fakty i każdy z tego kontekstu może odczytać, to co chce. Za podawanie prawdziwych informacji nie ma kar.

Urząd dzielnicy w oficjalnym stanowisku przekonuje, że przed zabudową chronią ten teren zapisy prawne. "Obecnie obowiązujące Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Warszawy dla tego terenu przewiduje zachowanie funkcji lotniska cywilnego. Urząd Dzielnicy Bemowo nie posiada jakichkolwiek dokumentów, z których wynikałaby możliwość przyszłego przeznaczenia tych terenów pod zabudowę inną niż związana z funkcją lotniska" - czytamy w komunikacie.

"Nie" dla zabudowy lotniska

Z kolei burmistrz Bielan Grzegorz Pietruczuk przyznaje, że mieszkańcy skarżą się czasem na hałas, a najbardziej ci ze Słodowca, Rudy czy Piasków. - Szczególnie jeśli mieszkają na najwyższych piętrach i samoloty latają co kilkadziesiąt sekund. Dlatego w czasie ubiegłej kadencji w 2018 roku rada dzielnicy w oficjalnym stanowisku sugerowała ograniczenie ruchu na lotnisku - przypomina burmistrz.

Pietruczuk podkreśla jednak, że rada była za ograniczeniem, a nie likwidacją.

- Jesteśmy przeciwko zabudowie lotniska. Tam musi pozostać klin powietrzny i jako burmistrz Bielan będę o to walczył. To jest szczególnie ważne teraz, kiedy powietrze jest bardzo zanieczyszczone - argumentuje. I dodaje: - Trochę szkoda, że aeroklub w porę nie zareagował na ten konflikt i nie poszedł na jakiś kompromis.

Wszystko w rękach SKO

Lotnisko odwołało się od decyzji ratusza ograniczającej loty, teraz sprawa trafi do Samorządowego Kolegium Odwoławcze. To ono zdecyduje, czy utrzymać w mocy zaskarżoną decyzję, uchylić ją, czy może umorzyć postępowanie odwoławcze. A to może potrwać, bo - jak tłumaczy Dominika Wiśniewska z ratusza - termin rozpatrzenia takiego odwołania należy już do samego SKO.

Marcela Pęciak

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl