Nasz szpital działa w warunkach kryzysowych - przyznaje Adam Buczkowski, rzecznik Szpitala Wolskiego. Jak tłumaczy, 80-latka przez kilkanaście godzin czekała przed oddziałem ratunkowym placówki, bo zajęte były wszystkie miejsca dla pacjentów z podejrzeniem COVID-19.
O szczegółach tej sytuacji pracownicy warszawskiego pogotowia opowiedzieli Arturowi Węgrzynowiczowi z tvnwarszawa.pl. - W niedzielę około godziny 14 ratownicy medyczni zabrali z Woli pacjentkę, która zasłabła i gorączkowała. Przez podejrzenie koronawirusa załoga karetki była od początku w kombinezonach i pełnym stroju ochronnym - opisuje nasz reporter.
Ambulans został skierowany przez dyspozytora do Szpitala Wolskiego na Kasprzaka, gdzie rozpoczęło się oczekiwanie na przyjęcie na SOR. - W międzyczasie zmieniały się załogi karetki. Były też interwencje u lekarza dyżurnego SOR-u i szukanie miejsca w innych szpitalach. Nad ranem, po piętnastu godzinach oczekiwania stan pacjentki pogorszył się i ratownicy podejrzewali, że doszło do udaru - dowiedział się Węgrzynowicz.
- Zdarzały się już przypadki, że pacjenci byli przekazywani do szpitala po ośmiu czy dziewięciu godzinach oczekiwania, jednak ta sytuacja to dotychczas jeden z najdłuższych okresów oczekiwania na przyjęcie - dodaje.
"Nie było u nas miejsc"
Ustalenia naszego reportera potwierdził dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans". - Była to pacjentka w stanie trudnym, między innymi w stanie hipoglikemii. Nie znam ostatecznego rozpoznania, jakie było na SOR. Czas oczekiwania na przyjęcie rzeczywiście wyniósł ponad dziesięć godzin. Sytuacja jest naprawdę trudna w całej Warszawie. Szpital Wolski nie jest tu wyjątkiem - mówi nam Karol Bielski.
O odniesienie się do relacji ratowników medycznych poprosiliśmy też rzecznika Szpitala Wolskiego Adama Buczkowskiego. - Nasz szpital, tak jak i cała służba zdrowia, działa w warunkach kryzysowych - pod olbrzymią presją i przy braku możliwości przyjęcia pacjentów. To zdarzenie obrazuje sytuację takiego działania, gdy nie ma już miejsc. Pacjentka rzeczywiście przyjechała w niedzielę. Była w stanie stabilnym. To starsza osoba, w wieku około 80 lat. Musiała czekać na przyjęcie do SOR-u, ponieważ nie było u nas miejsc zarówno na oddziale covidowym, jak i w izolatorium - wyjaśnia Buczkowski.
Jak dodaje, pracownicy SOR-u wielokrotnie mieli kontaktować się z innymi placówkami, szukając miejsca dla osoby z podejrzeniem koronawirusa. Gdy kobieta trafiła na pokład karetki, nie miała jeszcze wykonanego testu w kierunku SARS-CoV-2. - Mimo informacji o stanie i wieku pacjentki, żaden z warszawskich szpitali nie wyraził zgody na jej przyjęcie - zastrzega rzecznik.
- Rzeczywiście przed godziną 8 rano ratownik z karetki podejrzewał u pacjentki udar. Została wówczas natychmiast zbadana i zdiagnozowana przez personel SOR-u. Wykonano jej tomografię. Możliwość udaru została wykluczona. Podczas badań wykryte zostały natomiast zmiany covidowe w płucach - opisuje Buczkowski. - Jest nam niezmiernie przykro, że pacjentka musiała tyle oczekiwać na przyjęcie. Naprawdę staraliśmy się zrobić wszystko, co w jest w naszej mocy. W trakcie tych 15 godzin kobieta miała zapewnione posiłki, wodę i mogła też korzystać z toalety. Ratownicy medyczni nie przekazali nam też początkowo, że pacjentka choruje na cukrzycę. Ale to zostało w międzyczasie wyjaśnione i podano jej insulinę - dodaje.
Rzecznik Szpitala Wolskiego informuje też, że kwadrans po przebadaniu kobiety zwolniło się miejsce w izolatorium. Została przyjęta, a przeprowadzony u niej test wykazał, że jest zakażona koronawirusem. - Pacjentka jest nadal na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Jej stan jest stabilny - przekazał.
"Nie ma. Wszystko jest zajęte"
Czy w Szpitalu Wolskim są we wtorek wolne miejsca dla pacjentów z koronawirusem? - Nie ma. Wszystko jest zajęte. Karetki czekają przy wjeździe. SOR jest teraz najtrudniejszym miejscem do pracy w szpitalu. Jest stres. Ratownicy i lekarze niejednokrotnie wzywają policję. Są zaniepokojone rodziny. A lekarz SOR czy ratownik nie ma możliwości ratowania pacjenta w taki sposób, jak odbywało się to wcześniej. Gdy nie było wolnych miejsc, przesyłaliśmy pacjenta do innego szpitala, który go przyjmował. A tu, w tej sytuacji, wszystkie warszawskie szpitale nam odmówiły - zaznacza Buczkowski.
Z danych opublikowanych na stronie Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego wynika, że we wtorek zajętych jest 1450 spośród 1968 łóżek przygotowanych dla pacjentów z COVID-19. Leczenie respiratorem stosowane jest wobec 119 osób. Wolnych jest więc jeszcze 21 takich urządzeń przeznaczonych dla pacjentów z COVID-19.
- Od ratowników medycznych już od kilku tygodni dostajemy sygnały, że wolnych miejsc dla pacjentów z objawami mogącymi wskazywać na koronawirusa nie ma ani w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych, ani w Izbach Przyjęć. Nie brakuje sytuacji, gdy załogi bardzo długo oczekują na przekazanie pacjenta przed wjazdem na SOR albo są odsyłane od placówki do placówki w poszukiwaniu łóżka - mówi Artur Węgrzynowicz.
O takich sytuacjach wielokrotnie informowaliśmy w październiku na tvnwarszawa.pl i tvn24.pl. Publikowaliśmy też nagrania rozmów pomiędzy załogami karetek a centralą pogotowia. Wyłania się z nich obraz bezsilności ratowników oraz dyspozytorów pogotowia ratunkowego i beznadziejna sytuacja warszawskich szpitali w dobie koronawirusa.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl