Czterolatek zakopany w lesie pod Garwolinem. Kilka dni przed śmiercią chłopiec miał wpaść do wrzątku

Areszt dla rodziców zakopanego w lesie czterolatka
Po sekcji zwłok 4-latka znalezionego w lesie pod Garwolinem zlecono dodatkowe badania histopatologiczne (materiał z 27.10.2022)
Źródło: TVN24
Czteroletni Leon, którego zwłoki znaleziono zakopane w lesie we wsi Górki pod Garwolinem, miał kilka dni przed śmiercią wpaść do wanienki z wrzątkiem, podał lokalny portal Życie Siedleckie. Prokuratura potwierdza, że podejrzani w tej sprawie rodzice dziecka złożyli podobne wyjaśnienia, jednak podkreśla przy tym, że wyników sekcji zwłok, które pomogą określić czas i przyczynę zgonu chłopca, jeszcze nie ma.

Pod koniec października w Górkach pod Garwolinem odnaleziono zakopane zwłoki 4-letniego chłopca. Zaginięcie dziecka zgłosiła jego prababcia 21 października. 63-latka miała obawiać się o życie prawnuczka Leona, którego nie widziała od kwietnia tego roku.

19-letnia Karolina W. i Damian G. zostali zatrzymani i usłyszeli zarzuty umyślnego zabójstwa dziecka. Sąd Rejonowy w Siedlcach zadecydował o ich tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące. Jak informowała wcześniej prokuratura, Damian G. przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu.

Pod koniec października odbyła się sekcja zwłok czterolatka. "Po przeprowadzeniu tych oględzin biegły zaopiniował, że o przyczynie i czasie zgonu wypowie się po przeprowadzeniu dodatkowych badań histopatologicznych płuc i serca zmarłego dziecka" - podawała Prokuratura Okręgowa w Siedlcach.

"Dziecko wpadło do wrzącej wody"

Portal Życie Siedleckie poinformował o nowych ustaleniach dotyczących śmierci chłopca. "Feralnego wieczoru Karolina W. wlała wrzątek do wanienki, by wykąpać Leonka. Prawdopodobnie odwróciła się na chwilę i w tym czasie dziecko wpadło do wrzącej jeszcze wody" - napisał portal. Z jego relacji wynika, że zamiast wezwać pogotowie, w obawie przed odpowiedzialnością za niedopilnowanie chłopczyka "sami robili mu różne okłady".

Portal podał też, że poparzony Leon kilka dni słaniał się na nogach. "Przestał jeść i wreszcie zasłabł na podłodze. Damian G. chwycił go jeszcze na ręce, lecz Leoś się nie ruszał. Przestraszeni opiekunowie zawinęli go w kocyk i zakopali za domem" - napisał.

Według informacji portalu, śledczy zakładają, że oboje są winni śmierci Leosia. Od wyników badań będzie zależał wymiar kary, "bo dziecko mogło jeszcze żyć, gdy je zakopywali".

"Ustaleń sekcji zwłok jeszcze nie ma"

Prokuratura Okręgowa w Siedlcach nie podała przyczyny śmierci dziecka. Poinformowała jednak, że podobne wyjaśnienia składali podejrzani, a śledztwo w tej sprawie wciąż trwa.

- Podobnej treści wyjaśnienia, że dziecko wpadło do brodzika, w którym był wrzątek i nie zostało zaprowadzone do lekarza, złożyli podejrzani, ale my jesteśmy od tego, żeby to weryfikować. Ustaleń sekcji zwłok jeszcze nie ma - powiedziała w czwartek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Siedlcach Krystyna Gołąbek.

Dodała, że przyczyna i czas zgonu czterolatka będzie znana po przeprowadzeniu dodatkowych badań histopatologicznych, na których wynik prokuratura wciąż czeka.

Czytaj także: