Złożeniem wieńców i salwą honorową uczczono w poniedziałek przy kamieniu "Żołnierzom Żywiciela" na Żoliborzu zbliżającą się 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Powstanie w tej dzielnicy zaczęło się 1 sierpnia 1944 roku jeszcze przed godziną "W".
Prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej "Żywiciel" i Miłośników Ich Tradycji Wacław Gluth-Nowowiejski podkreślił podczas uroczystości, że trudno ukryć wzruszenie w tę kolejną rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.
"Na skrawku wolnej ziemi, której broniliśmy ze wszystkich sił"
- Pamiętam dobrze niepokój, jak zdążyć przed godziną 17 i zaskoczenie na widok zaledwie kilkunastu chłopców zgromadzonych w melinie. Taką garstką wojny nie wygramy. Szczególnie, że nagle gdzieś w pobliżu rozległy się gwałtowne strzały z broni maszynowej, wybuchy granatów i krzyki ludzi. Cóż to za awantura, do godziny "W" jeszcze daleko" - wspominał.
Jak mówił, kiedy zaczęło się powstanie jako dowódca drużyny w Zgrupowaniu "Żmija" borykał się przede wszystkim z brakami w uzbrojeniu, które były bardzo dotkliwe dla jego podkomendnych. - Pamiętam te oczy, dlaczego dowódco ja zostaję? Masz dwie sidolówki, daj mi jedną, będę uzbrojony. Przybył zza Wisły walczyć na Żoliborzu. Nieważne skąd, ważne dlaczego. Tego pytania tu nikt nie zadaje. Tu jest braterstwo - zaakcentował Gluth-Nowowiejski.
- To były w naszym życiu jedyne takie miesiące. Na skrawku ziemi, polskiej ziemi, wolnej ziemi, której broniliśmy ze wszystkich sił, aż do utraty własnego życia. Bo przecież ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek. Minęło 75 lat, bardzo wielu powstańców odmaszerowało już na wieczną wartę. Ale pamięć o nich żyje i jest pielęgnowana nie tylko przez weteranów, ale też młodsze pokolenia - dodał.
"Powstanie Warszawskie terytorialnie nie dotyczyło tylko stolicy"
W czasie uroczystości w intencji poległych w Powstaniu Warszawskim i "tych, którzy później byli represjonowani i tracili życie ze względu na ojczyznę", została odmówiona modlitwa. Później odczytano apel pamięci i oddano trzykrotną salwę honorową. Na zakończenie przedstawiciele m.in. prezydenta, parlamentu, wojska, władz miasta i dzielnicy Żoliborz oraz organizacji kombatanckich i mieszkańcy złożyli pod pomnikiem wieńce i kwiaty. Hołd bohaterom powstania oddały także licznie przybyłe poczty sztandarowe.
Historyk, senator PiS profesor Jan Żaryn zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami, że Powstanie Warszawskie to dziś dla każdego Polaka ważne wydarzenie.
- Które z jednej strony miało swoje konkretne umocowanie terytorialne. Bo przecież to w Warszawie odbywała się ta wielka bitwa 63-dniowa. Ale jednocześnie każdy Polak wie, że Powstanie Warszawskie terytorialnie nie dotyczyło tylko stolicy. Tylko było ostatnim zrywem niepodległej Polski, która tę niepodległość i suwerenność chciała mieć na zawsze - powiedział.
- I te 63 dni zmagań z niemieckim okupantem to jednocześnie 63 dni tej względnej wolności po latach okupacji, a równocześnie ta ostatnia nadzieja, że także wszyscy sojusznicy nasi będą zdolni do tego, aby wpisać prawo Polski jako państwa suwerennego do katalogu celów wojny. Okazało się jednak, że to marzenie i ta nadzieja były płonne. Powstanie Warszawskie to przede wszystkim kolejne 63 dni zmagań, które wpisują się w wielkie tradycje polskiego bohaterstwa, polskiej insurekcyjności, tego wszystkiego, co w nas najlepsze - podkreślił profesor Żaryn.
"Żywiciel" nie chciał poddać dzielnicy
Po uroczystości przed kamieniem "Żołnierzom Żywiciela" delegacje przeszły na ulicę Suzina, gdzie upamiętniono żołnierzy Organizacji Wojskowej Polskiej Partii Socjalistycznej z batalionu imienia Jarosława Dąbrowskiego, którzy polegli w pierwszym boju Powstania na Żoliborzu 1 sierpnia 1944 o godzinie 13.30.
1 sierpnia 1944 roku około godziny 13.30 na ulicę Krasińskiego żołnierze AK, którzy przenosili broń na miejsce koncentracji jednego z oddziałów, natknęli się na patrol niemiecki. Rozpoczęła się strzelanina. Niemcy ściągnęli posiłki ze Śródmieścia, a do walk przyłączyły się kolejne powstańcze oddziały. Przez cały okres Powstania Żoliborz - odcięty od Śródmieścia przez siły niemieckie na linii Dworca Gdańskiego - stanowił powstańcze państwo "Rzeczpospolitą Żoliborską" ze sprawnie zorganizowaną administracją wojskową i cywilną.
Żołnierze "Żywiciela" podkreślają, że nie było takiej struktury jak "Zgrupowanie Żywiciel", a oni byli żołnierzami swojego dowódcy "Żywiciela" - pułkownik Mieczysława Niedzielskiego w XXII, a potem II Obwodzie Armii Krajowej i 8. Dywizji Piechoty AK im. Romualda Traugutta. Oprócz sześciu zgrupowań - "Żaglowiec", "Żbik", "Żmija", "Żniwiarz", "Żubr" i "Żyrafa" - na Żoliborzu działała także służba sanitarna, a harcerze kanałami przenosili meldunki.
Powstanie Warszawskie zakończyło się na Żoliborzu 30 września. "Żywiciel" mimo ran nie chciał poddawać dzielnicy, podporządkował się jednak rozkazom dowódcy powstania generała Tadeusza Komorowskiego "Bora". Do niewoli poszło około 1500 żoliborskich żołnierzy. Po wojnie pułkownik Mieczysław Niedzielski "Żywiciel" trafił do USA, gdzie pracował jako robotnik.
Zmarł 18 maja 1980 roku w Chicago w wieku 83 lat. Jego prochy sprowadzono do Polski we wrześniu 1992 roku i złożono na Powązkach Wojskowych w kwaterze powstańczej, gdzie spoczywają jego żołnierze.
PAP/em/b