Działający od niespełna trzech lat sklep socjalny Spichlerz ma problemy. Fundacja prowadząca placówkę poinformowała, że czeka ją eksmisja. Urzędnicy odpowiadali, że ta nie płaci czynszu, choć dostała lokal na preferencyjnych warunkach. Na dziś dług wynosi prawie 280 tysięcy złotych. - Fundacja jest nierzetelnym partnerem - twierdzi wiceprezydentka stolicy Aldona Machnowska-Góra. Zaplanowana na czwartek eksmisja została odwołana.
Spichlerz zajmuje pawilon przy Modzelewskiego 71. To sklep socjalny, jego działalność skierowana jest do osób potrzebujących, ubogich. Oferuje towar, który ma znacznie niższe ceny, ale nie jest gorszej jakości, tylko często ma krótką datę ważności. Firmy pozbywają się w ten sposób produktów, za utylizację których wkrótce musiałyby zapłacić. Oszczędzają, żywność się nie marnuje, a potrzebujący kupują taniej. Na półkach są także chemia i ubrania. Aby zrobić zakupy potrzebne jest zaświadczenie z opieki społecznej lub samej fundacji.
Pierwszy sklep socjalny pod szyldem fundacji Wolne Miejsce postał w Katowicach, ten warszawski był drugi.
- Organizujemy największe świąteczne wydarzenia wigilijne i wielkanocne w 40 miastach w Polsce. Kilka lat temu pomyśleliśmy, że trzeba pomagać na co dzień. Z Wiednia przywieźliśmy ideę sklepów społecznych, które są oparte na wsparciu samorządu, darowiznach i tańszych zakupach, których dokonuje fundacja - mówi nam prezes fundacji Wolne Miejsce Mikołaj Rykowski.
Wyremontowali lokal, czynszu nie płacą
Jak dodaje, o otwarcie lokalu w Warszawie prosił go Paweł Rabiej, ówczesny wiceprezydent Warszawy. Na otwarciu była wiceprezydentka Aldona Machnowska-Góra (przejęła działkę społeczną po dymisji Rabieja). - Włożyliśmy 200 tysięcy złotych w remont lokalu. Dostaliśmy ruinę, zrobiliśmy piękny obiekt. Podczas otwarcia wstęgę przecinała wiceprezydentka Aldona Machnowska-Góra, a prezydent Rafał Trzaskowski wychwalał naszą działalność. Potem urzędnicy przestali odbierać telefony i odpisywać na maile. Przedwczoraj (w poniedziałek - red.) przyszedł komornik z nakazem eksmisji - opowiada Rykowski.
Komornik przyszedł, bo fundacja nie płaci. Jej prezes tego nie ukrywa. - Rzeczywiście podpisałem umowę na czynsz w wysokości około 4,5 tysiąca złotych miesięcznie. Usłyszałem od Aldony Machnowskiej-Góry zapewnienie, że będą nam to zwracać, z uwagi na charytatywny charakter przedsięwzięcia, tylko musi zaakceptować to rada miasta - zarzuca Mikołaj Rykowski.
Aldona Machnowska-Góra stanowczo temu zaprzecza. - Absolutnie nie jest to prawdą - było wręcz odwrotnie. Na spotkaniu mówiłam, że stawka preferencyjna jest niska, ale nie ma możliwości zwolnienia najemcy z opłat czynszowych - relacjonuje wiceprezydentka Warszawy.
Odrzuca też zarzuty o unikanie kontaktu. - Kontakty pisemne i osobiste spotkania były wielokrotne. Zarówno w czasie uzgadniania warunków współpracy, jak w momencie, kiedy zaczęły się kłopoty. Pan Mikołaj Rykowski nie przyjmował informacji dotyczących stanu spraw, czyli obowiązku płacenia czynszu, formuły ewentualnej zmiany umowy najmu, czy wreszcie rozliczania dotacji - wyjaśnia Machnowska-Góra. Do sprawy dotacji jeszcze wrócimy.
Rosnące zadłużenie i wniosek o eksmisję
Rzeczniczka ratusza Monika Beuth przedstawia notatkę mokotowskiego Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami, która pokazuje historię relacji ZGN z fundacją. Co z niej wynika? W październiku 2020 roku fundacja złożyła wniosek o najem lokalu na sklep socjalny z klubem społecznym na preferencyjnych warunkach, poza procedurą konkursową. Lokal ma ponad 281 metrów kwadratowych, z czego 83 metry to piwnica. Podpisano umowę, w ramach której fundacja miała płacić 4698 złotych miesięcznie. Po roku chciała podpisać aneks przedłużający umowę na preferencyjnych na warunkach. ZGN odmówił, bo lokal był zadłużony na 48 tysięcy złotych. W maju 2022 roku zadłużenie wynosiło prawie 75 tysięcy, dlatego w lipcu ZGN zerwał umowę. Niecały rok później wysłano do sądu wniosku o eksmisję, a wobec nieopuszczenia lokalu do komornika o jej przeprowadzenie.
Z przedstawionych nam dokumentów wynika, że Wolne Miejsce zapłaciło tylko raz, przelew z marca 2021 opiewał na niespełna 4,7 tysiąca złotych. Łączna kwota zadłużenia przekroczyła zaś 279 tysięcy złotych.
Świąteczne paczki i nierozliczona dotacja
Mikołaj Rykowski miał jeszcze jeden zatarg ze stołecznymi urzędnikami.
- Zarzucają mi, że nie rozliczyłem jednego wydarzenia. To pretekst, pokazujący ich intencje. Było tak. Na zlecenie miasta robiliśmy zadanie podczas covidu. Chodziło o przygotowanie kilku tysięcy paczek dla potrzebujących. Opiewało to na kwotę 190 tysięcy złotych. Umowa była szczegółowa, precyzowała jakie produkty mają znaleźć się w paczkach. Przygotowaliśmy je, rozwieźliśmy, nie było żadnych reklamacji, wywiązaliśmy się z umowy. Przy rozliczaniu zażądano od nas faktur za zakupy. Nie na wszystko mieliśmy faktury, bo część produktów pozyskujemy za darmo, przecież tak właśnie działamy! - oburza się szef fundacji.
Aldona Machnowska-Góra odpowiada, że sprawa jest dla niej "bardzo przykra", ponieważ rodzaj działalności fundację jest bardzo ważny dla mieszkańców. Nie godzi się jednak na metody działania, w których widzi "wymuszanie ustępstw" i "próbę medialnego szantażu".
- Fundacja Wolne Miejsce nie płaci czynszu, podczas gdy płacą go setki innych organizacji prowadzących działalność pożytku publicznego w Warszawie. Co gorsza, dotacja na realizację zadania, przekazana z Urzędu Miasta, nie została rozliczona, więc powinna zostać zwrócona. Jak sam twierdzi pan Rykowski: nie ma faktur, ponieważ produkty dostał za darmo od darczyńców. Powstają zatem ważne pytania: co stało się z publicznymi pieniędzmi? Czy to oznacza, że reszta środków została wydana na inny cel - jaki? Zatrzymana przez fundację? Pieniądze publiczne, jeśli zostały wydatkowane niezgodnie z przeznaczeniem, zgodnie z prawem muszą zostać zwrócone. W obydwu sprawach w normalnym trybie są prowadzone działania, sprawy są w sądzie. Fundacja jako nierzetelny partner nie może uczestniczyć w konkursach dotacyjnych ogłaszanych przez miasto stołeczne Warszawa - podsumowuje Machnowska-Góra.
"Czuję się wrobiony, wykorzystany"
Mikołaj Rykowski nie kryje żalu. - To Warszawa nas tutaj chciała, dziś mogę powiedzieć, że czuję się wrobiony, wykorzystany - opowiada. I zarzuca, że przez ratusz jest "traktowany skandalicznie", także w zakresie świątecznych spotkań dla potrzebujących, które organizuje.
- Organizujemy świąteczne spotkanie w 40 miastach w Polsce, w żadnym innym nie płacimy za wynajęcie lokalu. W ramach umowy trójstronnej regulują to samorządy. A w Warszawie płacimy około 100 tysięcy złotych za wynajęcie hali Expo i wynajem sceny oraz stołów - wylicza.
Eksmisja sklepu przy Modzelewskiego miała się odbyć się w czwartek rano. Jak dowiadujemy się od rzecznika urzędu dzielnicy Damiana Kreta, został odwołana. - Komornik odwołał termin eksmisji bez podania nowego. Nie został podany również powód takiej decyzji - przekazuje nam w środę Kret.
Chcą spotkania z Trzaskowskim
- Prosimy, błagamy pana Rafała Trzaskowskiego o to, żeby przyszedł do ludzi, do tych, którzy go wybierają, do tych, którzy polegają na nim, to są najubożsi mieszkańcy. Do tych, którzy potrzebują jego pomocy - mówił podczas czwartkowej konferencji prasowej prezes fundacji Wolne Miejsce Mikołaj Rykowski. - To jest taki moment, kiedy mówimy "toniemy". Toniemy my, a z nami wiele osób, które z tego korzystają. Chodzi o to, że ten ratownik to dostrzegł. Tu chodzi o to, żeby usiąść do stołu i porozmawiać, bo wina zawsze leży po obu stronach - dodał.
Czy takie spotkanie się odbędzie? Wysłaliśmy w tej sprawie pytanie do ratusza. Czekamy na odpowiedź.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl