Urzędnicy spotkali się z przedstawicielami fundacji prowadzącej sklep socjalny Spichlerz. Placówka ponad miesiąc temu informowała o problemach i grożącej jej eksmisji. Choć wynajęli lokal na preferencyjnych warunkach, zdaniem ratusza nie płacili czynszu. Dług osiągnął prawie 280 tysięcy złotych. Mimo spotkania, sytuacja sklepu wciąż jest niejasna.
Jak przekazał rzecznik stołecznego ratusza Jakub Leduchowski, spotkanie przedstawicieli fundacji oraz stołecznego samorządu już się odbyło. Co ustalono? - Omówiono etap postępowania sądowego, na którym znajduje się sprawa nierozliczonej dotacji fundacji, aktualną sytuację dotyczącą lokalu, jego zadłużenia oraz konieczność podjęcia przez fundację następujących kroków: uregulowania zadłużenia, opuszczenia i zwolnienia lokalu, przywrócenia lokalu do stanu poprzedniego zgodnie z zawartym porozumieniem remontowym - wyjaśnił nam rzecznik.
Fundacja nie spłaciła długu
Ustalono też, że fundacja przedstawi pisemną propozycję rozwiązań w tym zakresie, a następnie - po analizie tej propozycji - zostanie zorganizowane kolejne spotkanie. - Czekamy na ruch ze strony fundacji. Podczas spotkania przedstawiciele miejskiego Biura Prawnego poinformowali też fundację o możliwości zwrócenia się do Dzielnicy Mokotów z wnioskiem o zawieszenie egzekucji komorniczej. Do tej pory zaległości nie zostały uregulowane - podsumował rzecznik, zaznaczając, że fundacja ich nie spłaciła.
Przypomnijmy: Spichlerz zajmuje pawilon przy Modzelewskiego 71. To sklep socjalny, jego działalność skierowana jest do osób potrzebujących, ubogich. Oferuje towar, który ma znacznie niższe ceny, ale nie jest gorszej jakości, tylko często ma krótką datę ważności. Firmy pozbywają się w ten sposób produktów, za utylizację których wkrótce musiałyby zapłacić. Oszczędzają, żywność się nie marnuje, a potrzebujący kupują taniej. Na półkach są także chemia i ubrania. Aby zrobić zakupy potrzebne jest zaświadczenie z opieki społecznej lub samej fundacji. Sklep działa od blisko trzech lat.
Do sklepu przyszedł komornik
Pod koniec marca prezes fundacji Wolne Miejsce Mikołaj Rykowski wyjaśniał nam, że w remont lokalu włożono nawet 200 tysięcy złotych. - Dostaliśmy ruinę, zrobiliśmy piękny obiekt. Podczas otwarcia wstęgę przecinała wiceprezydentka Aldona Machnowska-Góra, a prezydent Rafał Trzaskowski wychwalał naszą działalność. Potem urzędnicy przestali odbierać telefony i odpisywać na maile - tłumaczył. W końcu do sklepu przyszedł komornik z nakazem eksmisji.
Czynsz wynosi około 4,5 tysiąca złotych. Fundacja twierdzi, że kwota miała być im zwracana ze względu na charytatywny charakter przedsięwzięcia. Ratusz jednak temu zaprzeczył. Wiceprezydentka Warszawy Aldona Machnowska-Góra odpowiadała, że stawka preferencyjna jest niska, ale nie ma możliwości zwolnienia najemcy z opłat czynszowych. Zaprzeczyła też informacjom o braku kontaktu z fundacją.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl