Drogowcy zamontowali pierwsze progi zwalniające na ulicy Woronicza, gdzie 13 sierpnia doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęły dwie kobiety. Zmiany udało się wprowadzić dwa tygodnie po tragedii, choć od lat wiadomo było, że jest tu bardzo niebezpiecznie.
Jak informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, co najmniej od 2017 roku warszawscy urzędnicy wiedzieli, że przejście na Woronicza jest skrajnie niebezpieczne. Autorzy wykonanego wtedy na zlecenie ratusza audytu dokładnie przewidzieli czarny scenariusz. W ubiegłym tygodniu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zapowiedział, że zostaną wdrożone rozwiązania tymczasowe, poprawiające bezpieczeństwo na feralnym przejściu. Docelowym ma być przebudowa tego fragmentu ulicy Woronicza.
Kilka dni temu rzecznik Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie Jakub Dybalski poinformował naszą redakcję, że nowa organizacja ruchu została już zatwierdzona w ratuszu. Kierowcy mogą już zauważyć pierwsze progi zwalniające w tym miejscu. Nikt nie pojedzie już tędy szybko.
Dwie osoby zginęły
Przypomnijmy: do wypadku, po którym mieszkańcy doczekali zmian, doszło 13 sierpnia. Kierujący samochodem osobowym wjechał w przystanek autobusowy przy ulicy Woronicza. Dwie kobiety zmarły, trzy osoby były hospitalizowane, w tym 3,5-letnie dziecko.
Mężczyzna, który kierował autem, usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której śmierć poniosły dwie osoby. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował trzymiesięczny areszt wobec mężczyzny.
Świadkowie wypadku mówili o dużej prędkości, z jaką kierowca miał się poruszać. Zdaniem jednego z nich, mógł jechać 70, 80 kilometrów na godzinę, a może "nawet stówkę". Okoliczni mieszkańcy skarżyli się, że w tym miejscu samochody często poruszają się szybko, stwarzając zagrożenie.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl