Pokazujemy ich całą drogę, kiedy przyjeżdżają do Galerii Mokotów. Od razu kierują się na piętro. Robią rozpoznanie. Mają kaski rowerowe, kominiarki, jeden z nich ma czapkę, na dłoniach rękawiczki. Kompletnie ich nie widać - mówiła na antenie TVN24 Klaudia Ziółkowska, dziennikarka tvn24.pl, która dotarła do nagrania, na którym widać krok po kroku, jak doszło do grudniowego napadu na jubilera w Galerii Mokotów. Sprawcy zuchwałego przestępstwa pozostają na wolności.
Dziennikarka tvn24.pl Klaudia Ziółkowska dotarła do zapisów z kamer monitoringu, dzięki którym, sekunda po sekundzie, udało się odtworzyć przebieg głośnego napadu na salon jubilerski w warszawskiej Galerii Mokotów. Do zdarzenia doszło 30 grudnia ubiegłego roku. Straty zostały wycenione na około dwa miliony złotych. Trzech sprawców napadu wciąż pozostaje na wolności.
Obezwładnili ochroniarza
Autorka tekstu opowiadała we Wstajesz i Wiesz w TVN24 o kulisach napadu. Zwróciła uwagę, że trzem mężczyznom, ubranym w stroje dostawców jedzenia, kradzież luksusowych zegarków i biżuterii zajęła zaledwie 86 sekund.
- Jeden z nich od razu podszedł do ochroniarza. Psiknął mu gazem w twarz, skopał go i obezwładnił. Do końca napadu będzie go pilnował, celując w jego kierunku przedmiotem przypominającym broń. W tym czasie jego koledzy wiedzieli, gdzie mają iść. Podchodzą do gablot, które są w ich zainteresowaniu i uderzają młotami w szyby. To nie są jednak zwykłe szyby. Potrzebnych jest kilkanaście uderzeń, aby zrobić w nich dziurę - opisała Ziółkowska.
Spokój sprawców
Autorka artykułu zaznaczyła, że sprawcy napadu długo się do niego przygotowywali. - Wiemy, że od co najmniej kilku tygodni byli w Polsce, że przekroczyli granicę od strony zachodniej. Zakupy zrobili w Polsce. Młoty kupili w jednym ze sklepów na terenie Piaseczna - wyjaśniła Klaudia Ziółkowska. Rower i hulajnogi, którymi przyjechali do galerii, a potem uciekli z niej z łupem, też kupili w Polsce
Sprawcy napadu byli niezwykle spokojni. - Oni nie wybiegają ze sklepu, tylko wychodzą. Prawie zderzyli się z ochroniarzem z galerii, który być może słyszał alarm i podszedł zobaczyć, co się dzieje. Wycelowali w niego tym przedmiotem przypominającym pistolet i odeszli. Dopiero wtedy w pogoń za nimi ruszyli inni ochroniarze - zrelacjonowała reporterka tvn24.pl.
Jednemu z ochroniarzy udaje się dogonić sprawcę i zabrać mu plecak z częścią łupu.
Wtopili się w tłum
Sklep, który został obrabowany, znajduje się na pierwszym piętrze Galerii Mokotów. Sprawcy doskonale znali drogę do wyjścia.
- Pokazujemy ich całą drogę, kiedy przyjeżdżają do Galerii Mokotów. Od razu kierują się na piętro. Robią rozpoznanie. Mają kaski rowerowe, kominiarki, jeden z nich ma czapkę, na dłoniach rękawiczki. Kompletnie ich nie widać - wylicza Ziółkowska.
Pomimo, że wszyscy trzej są zamaskowani, nikt nie zwraca na nich uwagi. Jako dostawcy jedzenia doskonale wtapiają się w tłum.
Zaznaczyła, że sprawcy napadu potrzebowali zaledwie minuty i 20 sekund od wyjścia z salonu jubilerskiego do momentu, kiedy znikają za Galerią Mokotów.
Autorka artykułu wskazała, że sprawcy mogli zdobyć doświadczenie przy okazji innego przestępstwa. - Sprawa jest łączona z podobnymi przestępstwami z innych krajów. Na pewno do podobnej sytuacji doszło w Danii. Obecnie śledczy sprawdzają, czy były to te same osoby - dodała.
Autorka/Autor: dg/gp
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24