Około 300 osób zebrało się w poniedziałek wieczorem w miejscu tragicznego wypadku na Sokratesa. Protestują przeciwko zabijaniu pieszych na drogach. Dzień wcześniej, w mężczyznę na pasach wjechał rozpędzony kierowca BMW.
33-latek w ostatniej chwili wypchnął na chodnik żonę z dzieckiem w wózku. Sam nie zdążył już uciec przed nadjeżdżającym autem. Wszystko wydarzyło się w niedzielne popołudnie, tuż po godzinie 13.
Symboliczny protest
Dzień po tragicznym wypadku mieszkańcy stolicy postanowili zgromadzić się w miejscu wypadku. Przyszli nie tylko, by uczcić pamięć zmarłego i zapalić symboliczny znicz. Ich inicjatywa ma otworzyć oczy wszystkim tym, którzy mają wpływ na bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Niektórzy trzymali transparenty z hasłami: "Bezpieczne Bielany, ul. Sokratesa - miejsca śmierci" czy "Pieszy bardzo ważna osoba - warszawska inicjatywa piesza".
"Nie możemy przechodzić nad takimi zdarzeniami do porządku dziennego. Musimy pokazać władzom samorządowym i krajowym, że domagamy się zmian w infrastrukturze i w prawie. Warszawa jest jedną z najniebezpieczniejszych stolic europejskich, jeśli chodzi o pieszych. Po znane i sprawdzone rozwiązania, które sprawdzają się w innych miejscach na świecie, nie chcą sięgnąć ani władze lokalne, ani krajowe" - piszą organizatorzy wydarzenia.
- W rejonie przejścia, na którym zginął 33-latek zebrało się około 300 osób. Ruch na ulicy Sokratesa został wyłączony. Miejsce zabezpieczają liczne siły policji i straży miejskiej - relacjonuje Lech Marcinczak z tvnwarszawa.pl.
Jak zaznacza, zgromadzenie przebiega w ciszy i spokojnej atmosferze. - W ramach protestu uczestnicy przechodzą przez przejścia dla pieszych - dodaje.
"Jechał piekielne szybko i zabił mojego przyjaciela"
- Na moich oczach został zamordowany mój najlepszy przyjaciel. Ciężko to nazwać wypadkiem, kiedy tam, gdzie jest ograniczenie do 50 kilometrów na godzinę i co chwilę są oznaczenia o pieszych, kierowca jechał piekielne szybko i zabił mojego przyjaciela, który szedł na spacer ze swoją żoną i synkiem - powiedział w niedzielę przyjaciel zmarłego i zarazem świadek wypadku Witold Peszczyński. - Nic mojemu przyjacielowi życia nie zwróci, ale mam nadzieję, że wreszcie ktoś pójdzie po rozum do głowy - dodał.
Zwrócił też uwagę, że mieszkańcy osiedla zgłaszali wcześniej konieczność ustawienia świateł albo progów zwalniających. - To nie jest pierwsza taka sytuacja w tym miejscu, co jakiś czas dochodzi tu do wypadku. Z tą ulicą trzeba coś zrobić, żeby było bezpieczniej - apelował Peszczyński.
31-letni kierowca BMW, który potrącił śmiertelnie mężczyznę, usłyszał już zarzuty. Śledczy wnioskowali też do sądu o trzymiesięczny tymczasowy areszt.
Prokuratura apeluje do świadków tragicznego zdarzenia, by zgłosili się oni na policję. Zależy jej zwłaszcza na dotarciu do kierowcy srebrnego samochodu, który chwilę przed wypadkiem zatrzymał się przed przejściem dla pieszych.
Policja bada przyczyny wypadku
Źródło: tvnwarszawa.pl / PAP
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak / tvnwarszawa.pl