- Szacujemy, że jest poszkodowanych około dwóch tysięcy osób narodowości wietnamskiej. Mówimy o ogromnej skali problemu. Marywilska to było miejsce, gdzie były prowadzone rodzinne biznesy. Z jednego pawilonu handlowego utrzymywały się całe rodziny – zaznaczył Hoang.
Działania pomocowe
Przedstawiciel stowarzyszenia powiedział, że już pierwszego dnia został powołany sztab kryzysowy złożony z największych organizacji społecznych skupiających Wietnamczyków mieszkających w Polsce. - Najpilniejszą potrzebą jest wsparcie finansowe dla rodzin, które najbardziej jej potrzebują - podkreślił.
Działania pomocowe mają polegać również na znalezieniu innego miejsca do kontynuowania działalności. Hoang zaznaczył, że przeniesienie wszystkich kupców w jedno miejsce byłoby trudne i wymagałoby czasu. - Dziś mamy deklarację centrów handlowych w Wólce Kosowskiej oraz właścicieli centrów przy ulicy Bakalarskiej, że przynajmniej część z tych osób będzie mogła na preferencyjnych warunkach wynająć pawilony. Jednocześnie, jeśli chodzi o firmy prowadzone przez Polaków wietnamskiego pochodzenia, deklarują oni, że zatrudnią te osoby u siebie - powiedział Karol Hoang.
Wielu kupców trzymało na swoich stoiskach ważne dokumenty, m.in. legalizujące pobyt, a także pieniądze.
- Będziemy wspierali w uzyskaniu duplikatów tych dokumentów zarówno wietnamskich, jak i pobytowych polskich. Spotkaliśmy się z wojewodą mazowieckim, który również zadeklarował, że pomoże. Będzie specjalna ścieżka dla takich osób. A jeżeli chodzi o dokumenty wietnamskie, to tutaj również pomaga ambasada. Dla poszkodowanych działa specjalna linia telefoniczna - powiedział Hoang.
Większość miała tylko ubezpieczenie OC
Odrębną kwestią, z którą teraz muszą mierzyć się poszkodowani w pożarze kupcy, są ubezpieczenia. Jaka jest skala osób, które nie ubezpieczyły swojego biznesu? - Niestety bardzo duża część osób miała tylko ubezpieczenie OC i byli przekonani, że to również ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków. Ubolewamy nad tym, ale niestety taka jest prawda - przyznał Karol Hoang.
Zaznaczył, że te straty są "nie do powetowania". – Tak więc możemy tu tylko działać w tym kierunku, żeby zapewnić tymczasowe miejsca pracy. Wspomóc, jeśli chodzi o kwestie formalne, oraz wspomóc takie osoby, które są najbardziej potrzebujące pod względem materialnym – podsumował gość "Wstajesz i wiesz" w TVN24
ZOBACZ: Tak wygląda hala po pożarze. Zgliszcza.
Autorka/Autor: dg
Źródło: TVN24