Chiny

Chiny

Gęsta zimowa mgła dała się we znaki kierowcom w prowincji Syczuan w środkowo-zachodnich Chinach. Lokalne władze były zmuszone na kilka godzin zamknąć drogi szybkiego ruchu.

Zaledwie pięć metrów przed szybą samochodu widzieli kierowcy podczas zamieci, która w niedzielę nawiedziła północno-zachodnie Chiny. Gęsto padający śnieg i silny wiatr unieruchomiły na drogach ponad 200 samochodów. W pojazdach wysiadało ogrzewanie, a kierowcy i pasażerowie potrzebowali pomocy ratowników.

Dryfujący lód już pokrywa 80 proc. Rzeki Żółtej na odcinku jej najwyższej szerokości geograficznej, czyli w Mongolii Wewnętrznej. Chłód przyszedł tam wcześniej niż w zeszłym roku, obniżając gwałtownie temperaturę do -15 st. C w najcieplejszym momencie dnia. Kra nie stanowi jeszcze zagrożenia, ale na wszelki wypadek oddelegowano pół tysiąca osób do monitorowania stanu wody.

Siedem osób zginęło, a 35 zostało rannych w serii wypadków, do których doszło w poniedziałek na autostradzie w prowincji Szantung w Chinach. Powód? Fatalne warunki pogodowe. Gęsta mgła skróciła tam widzialność do zaledwie kilku metrów. Pogoda doprowadziła też do karambolu 46 pojazdów w prowincji Qinghai.

Reporterzy telewizyjni nagrali, jak lekarz z południowochińskiej wsi Chenzhou bez żadnego specjalnego wyposażenia łapał śmiertelnie jadowitego grzechotnika. Choć mężczyzna nie pierwszy raz mierzył z takim zadaniem, przyznał, że był przerażony. Mimo strachu zdecydował się zaryzykować życiem, żeby zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom swojej wioski.

Mgliste poranki to w ostatnich dniach domena nie tylko naszego kraju. W mieście Chongqing w południowo-zachodnich Chinach widzialność spadła poniżej 100 metrów.

Chiński hodowca znalazł nowy sposób poprawę jakości wieprzowiny, a przy okazji własną rozpoznawalność. Nauczył swoje świnie... skakać do wody. Wzbudził tym zainteresowanie całego świata - teraz i my możemy zobaczyć nagranie nurkującej trzody.

Zimny front przemieszczający się na wschód nad Chinami zmusił do intensywnego odśnieżania mieszkańców północnego Sinciangu. - Mamy trochę problemów z tym, żeby wyjść z domów i pójść do pracy - opowiadał jeden z nich. Z utrudnieniami walczą też kierowcy, którym oprócz śniegu we znaki dała się też gęsta mgła.

Gruby śnieg zasypał północny wschód Chin i przyniósł wiele problemów dla tamtejszych rolników. Jak podają chińskie media, tylko w prowincji Liaoning zniszczonych zostało 7 tys. szklarni, w których uprawiano m.in. truskawki. Poza śniegiem rolnikom z północnego wschodu daje się we znaki także deszcz.

Pozamykane szkoły, nieczynny transport publiczny, gigantyczne korki. To efekt śnieżyc, jaka niespodziewanie nawiedziła północno-wschodnią prowincję Chin Jilin.

Myli się ten, kto myśli, że ludzie wyprowadzili się z jaskiń wraz końcem ery paleolitycznej. W Chinach w grotach żyje około 40 milionów ludzi. To więcej niż liczy sobie populacja Polski.

Dwa dni walczono ze śniegiem, który zablokował jedną z dróg wyjazdowych z Pekinu. 80-centymetrowa warstwa puchu zablokowała setki pojazdów, ich pasażerowie musieli chronić się w hotelach i w tunelu.

Brunatny pył pokrył większość miast północno-zachodniej prowincji Chin - Gansu. Silny wiatr niósł piach na wiele kilometrów, utrudniając poruszanie się po ulicach. Widzialność nie przekraczała kilkuset metrów.

Chłodny front z impetem wkroczył do północnych Chin. Przyniósł opady śniegu we wszystkich tamtejszych prowincjach, paraliżując ruch na drogach i lotniskach. Trudna sytuacja pogodowa w regionie ma utrzymać się do poniedziałku.

Nawet o 10 st. C w krótkim czasie spadły temperatury w północnych Chinach pod wpływem zimnego frontu atmosferycznego. W niektórych rejonach Mongolii Wewnętrznej pojawiły się śnieg i szadź. W wielu miejscach silnie wieje.

Nagły nocny spadek temperatury o 10 st. C spowodował, że deszcz padający w chińskim Regionie Autonomicznym Sinciang-Ujgur zmienił się w śnieg. Mokre nawierzchnie dróg natychmiast pokryła "szklanka", powodując korki na drogach. Korek tirów na autostradzie prowadzącej do stolicy regionu ciągnął się kilometrami.

Róg nosorożca ma leczyć raka. Choć konwencjonalna medycyna tego nie potwierdza, wierzą w to Azjaci, którzy na czarnym rynku za bajońskie sumy kupują proszek z wyrostka tego zwierzęcia. Efektem jest gwałtownie malejąca populacja nosorożców.