Nawet 600 tysięcy złotych zarobku miesięcznie. Tak działają mafie lekowe

Aktualizacja:
[object Object]
Mafia lekowa. Reportaż "Superwizjera"Superwizjer TVN
wideo 2/3

Mafię tworzą lekarze, farmaceuci i właściciele hurtowni. Z polskich aptek wykupują lekarstwa i wywożą tam, gdzie można sprzedać je nawet kilkanaście razy drożej. Żeby było to możliwe, przestępcy otwierają fikcyjne ośrodki zdrowia w stodołach i pustostanach. To biznes wart miliardy, na którym wielu nieuczciwych przedsiębiorców zdążyło już zbić fortuny. Dziennikarki "Superwizjera" TVN przyjrzały się temu procederowi.

ZOBACZ W TVN24 GO CAŁY REPORTAŻ "SUPERWIZJERA" I DYSKUSJĘ W STUDIU >

Przez Świecko przy granicy polsko-niemieckiej prowadzi jedna z dróg, którą każdego roku z Polski nielegalnie wywożone są leki warte 2 miliardy złotych.

Koncerny farmaceutyczne ze Szwajcarii, Wielkiej Brytanii czy Francji sprzedają polskim hurtowniom lekarstwa kilkukrotnie taniej niż do Niemiec. To efekt negocjacji Ministerstwa Zdrowia z producentami leków. Różnica cen stała się jednak okazją do nadużyć i szybkiego zarobku.

W 2018 roku policja zatrzymała blisko 20 osób - to farmaceuci, lekarze oraz właściciele hurtowni. Na nielegalnym wywozie leków, rekordziści mieli zarabiać nawet 600 tysięcy złotych miesięcznie.

Zatrzymanym postawiono zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej oraz prania brudnych pieniędzy. Policja i prokuratura ogłosiła sukces w walce z mafia lekową.

Kilkanaście miesięcy później wybuchł najpoważniejszy w Polsce kryzys związany z brakiem leków.

W aptekach zabrakło ponad pięciuset lekarstw. Z ustaleń reporterów "Superwizjera" TVN wynika, że połowa z nich jest nielegalnie wywożona za granicę przez mafie.

Zapasy leków są na wagę życia

Reporterzy publikowali ogłoszenia na forach i portalach społecznościowych. W ten sposób chcieli dowiedzieć się, jak braki leków wpływają na życie pacjentów. W odpowiedzi otrzymali setki wiadomości od chorych na cukrzycę, zakrzepicę, padaczkę czy nowotwory.

Hania choruje na zespół Angelmana. - To rzadka neurogenetyczna choroba, która ma trzy cechy charakterystyczne: upośledzenie umysłowe, brak rozwoju mowy i padaczka - powiedziała Joanna Naze, mama Hani.

Opowiedziała, że napady padaczkowe pojawiły się, kiedy jej córka miała dwa i pół roku. - To był taki czas, kiedy Hania zaczęła chodzić. Ona na długich osiem miesięcy utraciła tę umiejętność. Padaczka spowodowała taki regres w jej rozwoju, który odebrał jej umiejętność, na którą pracowała całe lata - dodała.

Zapasy leków są na wagę życia. Gromadzenie kolejnych dawek zajmuje nawet kilka tygodni, a czasem oznacza to pokonanie setek kilometrów i odwiedzenie wielu aptek w różnych miastach. To ich codzienna, nierówna walka.

Michał choruje na padaczkę lekooporną. Choroba ujawniła się w jego trzecim dniu życia. - Dzisiaj Michał ma za sobą czternaście tysięcy osiemset siedemdziesiąt pięć napadów. Bez tych leków już by nie żył. Staramy się prosić lekarzy, żeby nam wypisywali wiele recept, po jednym-dwa opakowania - powiedział Przemysław Kowalak, tata Michała. - Bo tak jest łatwiej. Jak ja zaniosę receptę i apteka ma tylko jedno opakowanie leku, to muszę iść i prosić o następne recepty, bo mi reszta opakowań najczęściej przepada - dodał.

- Potem po całym mieście trzeba jeździć, szukać, sprawdzać, gdzie te leki są. Michał może odejść w każdej chwili i jeżeli my będziemy jeździli za lekami, to nie będziemy z Michałem. Ten nieznany krótki czas, który jest nam dany razem, też będzie odebrany - podkreślił ojciec.

Małgorzata Zawadzka przechodziła chemioterapię w związku z nowotworem piersi. Powinna przyjmować lek na poprawę czerwonych krwinek. - Ten lek nazywał się Neulasta. W ogóle nie mogliśmy go dostać przez pięć dni. Pani doktor przypisała mi zamiennik, ale Neulasta miała ten pozytyw, że była w jednym zastrzyku - powiedziała. - Zamiennik tego leku to jest pięć zastrzyków. Po takim zastrzyku człowiek czuje się jakby miał ciężką grypę z bolącymi kośćmi. Leżałam na kafelkach, żeby sobie w tym bólu ulżyć - dodała.

Za pośrednictwem mediów społecznościowych zapytała, czy inne kobiety również mają problem z dostępnością leków. - Miałam pod tym postem 163 komentarze - podkreśliła.

Mafia lekowa. Pierwsza część reportażu
Mafia lekowa. Pierwsza część reportażuSuperwizjer TVN

W normalnej sytuacji, koncerny farmaceutyczne sprzedają leki hurtowniom - te z kolei aptekom. W nielegalnym procederze zwanym "odwróconym łańcuchem dystrybucji" pojawia się nowy rodzaj hurtowni. Ich zadaniem nie jest sprzedaż leków do aptek, ale coś zupełnie przeciwnego - wykupywanie ich z aptek.

W przestępczym żargonie takie hurtownie nazywane są dziuplami. Kiedy leki z aptek zamiast do pacjentów, trafiają do takiej hurtowni są sprzedawane z zyskiem za granicę.

O tym, jak w praktyce działa odwrócony łańcuch dystrybucji, opowiedział farmaceuta z Wielkopolski. Pracował w aptece, której właścicielka ściśle współpracowała z mafią lekową. Sam dostał także od przestępców bezpośrednią propozycję współpracy.

- Powiedział wprost: Proszę kupować leki do swojej apteki i nie wprowadzić do systemu komputerowego, lecz prowadząc podwójną księgowość, zafakturować, a następnie sprzedać do hurtowni tego właśnie przedsiębiorcy - opowiedział mężczyzna. Farmaceuta miał za to otrzymać 20 procent wartości zakupu. - Takiej przebitki nie było na niczym - przyznał.

"Jedna faktura na kwotę półtora miliona złotych"

W kwietniu w Sejmie prowadzona była burzliwa dyskusja na temat przepisów mających uderzyć w mafię lekową.

Głos zabrał Jerzy Kozłowski poseł Kukiz’15. Powiedział, że w Kaliszu, z którego pochodzi, "pewien przedsiębiorca mający sieć aptek wywoził te leki nie samochodami, ale pociągami z bocznicy kolejowej". - Taka była rzeczywistość - dodał.

Jak udało się ustalić reporterom "Superwizjera", poseł mówił o Krzysztofie S. To przedsiębiorca, który posiada kilkadziesiąt aptek oraz hurtownię. Na biznesie farmaceutycznym zbił fortunę. Reporterzy spotkali go pośród gości na zamkniętych rozgrywkach polo, zorganizowanych dla kaliskiej elity biznesowej.

W imprezie wziął udział prezydent Kalisza Krystian Kinastowski, który podobnie jak Krzysztof S. należy do stowarzyszenia Samorządny Kalisz.

Z dokumentów, do których dotarli reporterzy wynika, że w 2011 roku, kiedy Krzysztof S. kandydował na senatora, równolegle prowadził niezgodną z prawem działalność biznesową. Kontrole nadzoru farmaceutycznego wykazały, że apteki należące do przedsiębiorcy, wbrew przepisom, sprzedawały leki do spółek i hurtowni farmaceutycznej. O skali może świadczyć fakt, że tylko jedna apteka, na przestrzeni zaledwie półtora miesiąca, nielegalnie sprzedała leki warte 800 tysięcy złotych. Za to Krzysztof S. usłyszał prokuratorskie zarzuty.

Nadzór farmaceutyczny odmówił udzielenia odpowiedzi, zasłaniając się tajemnicą przedsiębiorstwa, ile w sumie warte były leki, które z aptek biznesmena trafiły do hurtowni i spółek.

Adam Chojnacki, który jest lubuskim inspektorem farmaceutycznym, od sześciu lat ściga mafię lekową. Postępowania, które prowadził, wykazały, że leki skupowane przez hurtownie najczęściej wyjeżdżały za granice. - Jedna faktura potrafi opiewać na kwotę półtora miliona złotych - zwrócił uwagę. - Takich faktur, jak my łapiemy, to mamy sto-dwieście, więc można sobie łatwo policzyć, jakie to są kwoty - dodał.

Chojnacki opowiedział, że jak zaczynał pracę w lubuskim wojewódzkim inspektoracie farmaceutycznym, "wywożono leki za pomocą samochodu cinquecento, bo paczka produktów leczniczych warta 100 tysięcy złotych to jest mały karton". - Mieści się w bagażniku. Cinquecento na granicy nie zwróci żadnej uwagi - podkreślił.

Swoją determinacją w walce z odwróconym łańcuchem dystrybucji naraził się mafii lekowej. Jej członkowie wytoczyli mu kilka procesów o naruszenie dóbr osobistych i próbowali zastraszyć.

- Otrzymałem telefon, że jeżeli nie zostawię pewnego przedsiębiorcy w spokoju, to będzie ze mną krucho i, że już jestem śledzony, że wiedzą, co robi moja rodzina - opowiedział.

Urzędnika próbował zastraszyć pełnomocnik firmy wywożącej leki. Mimo powagi sytuacji, groźbami nie zajęła się jednak żadna ze służb specjalnych. Także prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa i po trzech latach śledztwo umorzyła.

"Mafia jest zawsze o jeden, dwa kroki do przodu"

Jedna ze spraw, którą rozpracowywał inspektor z Gorzowa Wielopolskiego obnażyła kolejny schemat wyprowadzania leków z aptek. Kluczową rolę pełnią w nim lekarze, którzy wystawiają recepty dla rzekomych pacjentów. Z taką receptą do aptek zgłaszały się osoby, które podawały się za chorych i kupowały ogromne ilości leków.

W sprawie, którą ujawnił Adam Chojnacki, za recepty odpowiadał Józef L. znany i szanowany internista z Kutna. Chodziło o ponad 350 druków na trudno dostępny lek przeciwnowotworowy.

Recepty, w aptekach w całej Polsce, realizowała Halina S. - wówczas konkubina lekarza. Za to oboje trafili przed kutnowski sąd. Kobieta, notabene farmaceutka, przyznała się i dobrowolnie poddała karze. Wobec lekarza nadal toczy się osobne postępowanie w sądzie. Reporterzy spotkali Józefa L. przed prywatną przychodnią, w której wciąż przyjmuje.

- Niech pani sobie da spokój. Ja nie mam czasu na bzdury. Jestem niewinny. Wrobiono mnie w to wszystko - powiedział reporterce. Zapytany o 350 druków recept odpowiedział, że to była makulatura. - Niech pani popatrzy, kto te leki wywozi - doradził.

Sąd skazał Halinę S. na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Mimo to, dalej prowadzi przygraniczną aptekę. Leki warte milion złotych sprzedała do hurtowni farmaceutycznej w Kutnie. Miała na tym zarobić 100 tysięcy złotych.

Hurtownia od kilku miesięcy jest zamknięta. Przez okno można dostrzec porzucone dokumenty, a wśród nich wydrukowaną listę aptek typowanych do współpracy.

- Apteki działały na podwójnej księgowości. Wszystko się zgadzało. Dopiero jak poprosiliśmy o pomoc Urząd Kontroli Skarbowej, to się okazało, że dokumentacja, którą nam pokazano, a dokumentacja podatkowa, to są dwa różne światy - wyjaśniał Chojnacki.

- Instytucja jak idzie na kontrolę, musi zawiadomić przedsiębiorcę na siedem dni wcześniej. W związku z tym zaczyna się czyszczenie komputerów, czyszczenie podmiotu bądź w skrajnych przypadkach wygaszenie zezwolenia przed podjęciem przez nas czynności, żebyśmy nie mogli pozyskać danych - dodał.

"Miałam iść pod most, kraść czy co?"

Przedsiębiorcy złapani na nielegalnych praktykach otwierali w miejscu zamkniętych aptek następne. Pozwalało na to dziurawe prawo.

W 2015 roku nadzór farmaceutyczny zamknął apteki kaliskiego przedsiębiorcy Krzysztofa S. Nie oznaczało to wcale końca działalności biznesmena. Apteki pod tym samym szyldem prowadzi również jego żona, Aneta S.

Nimi również zainteresował się nadzór farmaceutyczny i wykrył nieprawidłowości. Postępowanie nadzoru trwało ponad cztery lata. W tym czasie apteki Anety S. nadal działały. Podobnie jak powiązana z Krzysztofem S. hurtownia farmaceutyczna, która bez lokalu, co ujawniła inspekcja nadzoru, działała jeszcze dwa lata. W tym czasie hurtownia poza jakąkolwiek kontrolą mogła sprzedawać leki. Nadzór nie ustalił, gdzie i w jakich warunkach je magazynowała.

Reporterki chciały porozmawiać z panią Anetą S., ale ta nie chciała udzielać odpowiedzi na pytania.

Pracownicą aptek należących do Anety S. była Anna G. - kobieta była w przeszłości wojewódzkim inspektorem farmaceutycznym w Kaliszu. Należy także do Okręgowej Rady Aptekarskiej, która kilka lat temu opiniowała cofniecie zezwolenia na działanie aptek małżeństwa S. Potem została zatrudniona w aptekach Anety S.

Anna G. powiedziałą, że "wszyscy wiedzieli, że coś jest nie tak". - Ale w samej aptece wszystko było lege artis, kiedy ja przyszłam - zapewniła. Zapytana o to, czy nie przeszkadzało jej pracować w takiej aptece odparła: - No a co, miałam iść pod most, kraść czy co?

Zapewniła też, że nie miała możliwości, żeby wpływać na decyzję nadzoru.

Samobójstwo i umorzenie sprawy

Podczas dziennikarskiego śledztwa reporterzy "Superwizjera" dostali sygnały od farmaceutów zmuszanych przez swoich pracodawców do działania na rzecz mafii lekowej.

Barbara S. pracowała w istniejącej przed laty aptece. W 2013 roku sąsiedzi znaleźli ją martwą. Kobieta w mieszkaniu pozostawiła list pożegnalny i faktury dowodzące, że apteka, w której była kierowniczką, uczestniczyła w nielegalnym obrocie lekami.

Podczas prokuratorskiego śledztwa świadkowie zeznali, że aptekarka była szantażowana - grożono jej zwolnieniem dyscyplinarnym. Jednego ze świadków, który z obawy o swoje życie, prosił o anonimowość powiedział, że "wiele razy mówiła pracodawczyni, że ona tego nie chce, ale szefowa zapewniała ją, że wszystko jest OK, że jest zgodnie z prawem farmaceutycznym".

- Pani Basia była zła o to, że musi ten towar przyjmować. Ten towar przychodził z innymi zamówieniami, na następny dzień tego towaru nie było. Ona nie sprzedawała tego towaru. To robiła jej szefowa po godzinach pracy - powiedział świadek. Mężczyzna zwrócił uwagę, że "pani Basia mówiła mu, że zachowa sobie jakiś dowód, żeby być krytą". - Może stąd te faktury - zastanawiał się.

Faktury, które przed śmiercią, Barbara S. potajemnie wyniosła z apteki, były podstawą wszczęcia jednego z największych śledztw w sprawie mafii lekowej. Lubelska policja rozpracowała całą grupę - jej liderów, apteki które dostarczały leki, siatkę kurierów, hurtownie słupy oraz zagranicznych odbiorców.

Wydawało się, że dowody ich winy są niepodważalne. Sprawę jednak umorzono. Przedsiębiorcy nadal prowadzą hurtownie farmaceutyczne.

"Państwo stworzyło możliwość nielegalnego wywozu leków"

Jak to możliwe, że prokuratura w działaniu przedsiębiorców nie dopatrzyła się przestępstwa? Okazało się, że podczas tworzenia w 2001 roku ustawy prawo farmaceutyczne, w tajemniczych okolicznościach z projektu ktoś skreślił cztery istotne słowa. Sprawę opisywał dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" Patryk Słowik.

- Projekt z 2001 roku zawierał ten element: działalności wbrew warunkom wydanego zezwolenia, ale już ustawa, która została w 2001 roku uchwalona tego elementu nie zawierała - powiedział Słowik.

- Dlatego od 2001 roku polskie państwo stworzyło możliwość nielegalnego wywozu leków - wyjaśnił. Dlatego w 2015 roku postanowiono zmienić nieskuteczne prawo.

Zmiana w rzeczywistości przyniosła zaskakujące rezultaty. Śledztwa wszczęte na podstawie poprzednio obowiązujących przepisów prokuratury umorzyły. Przedsiębiorcy, którzy sprzedawali leki w nielegalnym odwróconym łańcuchu pozostali bezkarni. Jednym z beneficjentów nowej ustawy jest Krzysztof S.

Nowelizacja prawa farmaceutycznego w żaden sposób nie zatrzymała też wywozu. Przedsiębiorcy znaleźli bowiem nowy sposób na wyprowadzenie śledczych w pole.

Żeby ominąć prawo, przestępcy masowo zaczęli zakładać niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Ośrodki zdrowia działały na tym samym numerze NIP co hurtownie. Zadaniem NZOZ-ów było kupienie leków z aptek na rzekomo własne potrzeby. Następnie przedsiębiorcy robili przesunięcia międzymagazynowe w ramach jednej firmy. W ten sposób z magazynu NZOZ-u towar trafiał do hurtowni.

Jeden z takich ośrodków zdrowia to drewniana stodoła. Według dokumentów ma w niej być klinika przeznaczona dla pacjentów z Ukrainy. Na ich leczenie w ciągu trzech miesięcy kupiono leki warte około dwóch i pół miliona złotych.

Kolejny adres znajduje się w Wyszkowie. Budynek, w którym działać ma NZOZ, a także hurtownia, to pustostan. Reporterzy "Superwizjera" znaleźli kilkanaście przychodni zamieszanych w nielegalny obrót lekami.

Mafia lekowa. Druga część reportażu
Mafia lekowa. Druga część reportażuSuperwizjer TVN

"Na końcu są hurtownie bez lokalu"

Przekręt nie byłby jednak możliwy bez lekarzy, którzy wypisywali tak zwane zapotrzebowania. Są to listy z nazwami medykamentów na potrzeby danej przychodni. Na ich podstawie skupowano leki z aptek.

Takie usługi dla dwóch przychodni świadczyła Beata N. - internista i lekarz medycyny estetycznej z Warszawy. Kobieta podpisała zapotrzebowania na leki warte co najmniej 472 tysiące złotych. Reporterki "Superwizjera" chciały porozmawiać z Beatą N. przed jedną z prywatnych warszawskich przychodni.

Zapytana o wypisywanie zapotrzebowani na leki, odparła, że "przepisy są takie, prawo farmaceutyczne, że lekarz ma prawo wypisywać zapotrzebowania". - I ja nie mam żadnego obowiązku ani prawa kontrolowania tego, co się z tym dzieje - powiedziała.

Reporterka wskazała w rozmowie z Beatą N., że leki te nie są przeznaczone dla pacjentów. - Nie wiedziałam. Skąd mam wiedzieć? - zapytała.

- W przypadku jednego przedsiębiorcy, jak policzyłem, ile jednego produktu skupił, to się okazało, że całe województwo na podstawie jednego zapotrzebowania byłoby zaopatrzone w ten lek - opowiedział Adam Chojnacki.

Farmaceuta z Wielkopolski opowiedział, że "zapotrzebowania były podpisane in blanco". - One były tylko z pieczątką tego NZOZ-u i lekarza. Czułem zazdrość, że można tak się ustawić - stwierdził.

Nieuczciwi przedsiębiorcy starali się ukryć nielegalne pochodzenie farmaceutyków, dlatego zanim trafiły za granicę, przechodziły przez wiele rąk - również przez hurtownie, które otwierane były na słupy.

Schemat działania przestępców pomogła zrozumieć była inspektor z Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. Kobieta rozpracowywała powiązania pomiędzy hurtowniami. - Celowo się otwiera kolejne hurtownie, żeby nie można było namierzyć, w którym momencie jest punkt wyrzutowy - przekazała. - Na końcu są takie hurtownie, które najczęściej nie mają lokalu. Gdzieś tam ten ślad się rozmywa - dodała.

"Pewne procesy trwają długo"

Funkcjonowanie takich podmiotów powinien niezwłocznie zablokować Główny Inspektor Farmaceutyczny. Nielegalnie wywożone leki w większości przypadków trafiają do zagranicznych aptek, a stamtąd do pacjentów.

Jak wyjaśnia była inspektor GIF, nie ma żadnej gwarancji, że są bezpieczne.

- Podanie takiego produktu pacjentowi w niektórych przypadkach może doprowadzić do zagrożenia życia i zdrowia - powiedziała Maria Samolińska-Hojda z zespołu prawa farmaceutycznego kancelarii Dentons. - Nie mamy dowodów na to, że przez cały okres dystrybucji one były przechowywane we właściwych warunkach i nie mamy dowodów na to, że one w całości pochodzą z legalnego źródła - dodała.

Tymczasem w wielu przypadkach procedura cofnięcia zezwoleń dla pozbawionych jakichkolwiek kontroli hurtowni widmo trwała nawet kilka lat.

Zapytany o to, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Farmaceutycznego stwierdził, że "na pewno jest tu szereg czynników, które wpływają na to". - Trzeba mieć świadomość tego, że pewne procesy trwają długo - powiedział Michał Trybusz.

Innego zdania zdania jest Najwyższa Izba Kontroli, która w 2018 roku opublikowała raport podsumowujący działania nadzoru farmaceutycznego wobec wywożących leki.

- Brak skuteczności w egzekwowaniu zakazów odwróconego łańcucha dystrybucji, brak cofania zezwoleń na prowadzenie aptek czy hurtowni, brak nakładania kar pieniężnych, brak dostatecznej liczby kontroli przeprowadzonych w hurtowniach - wyliczała Natalia Kajzer z delegatury NIK w Zielonej Górze. Jej zdaniem to są główne przyczyny, dlaczego ten nielegalny obrót lekami nadal funkcjonuje.

"Pacjent jest po prostu dodatkiem"

- Bardzo często jeździliśmy na inspekcje doraźne, bez powiadomienia przedsiębiorcy. Przywoziliśmy materiały dowodzące, że dany przedsiębiorca działa nielegalnie, pisaliśmy decyzje cofające zezwolenie, a następnie te decyzje zostały przez Głównego Inspektora Farmaceutycznego zmienione na decyzje dostosowujące - powiedziała była inspektor z GIF.

Wyjaśniła, że "hurtownia taka dalej mogła wywozić leki". - Zdarzały się też przypadki, że podmiot został poinformowany o naszej inspekcji. Takie słowa dokładnie padły: "spodziewaliśmy się państwa jutro" - przyznała. W czasie pracy byłej inspektor tylko nieliczne hurtownie zostały zamknięte.

Według niej to bierność i pobłażliwość ze strony urzędników gwarantowała przestępcom bezkarność. - Dwóch panów, którzy pracowali wcześniej w GIF-ie, stało się pełnomocnikami tych hurtowni wywożących leki - zwróciła uwagę.

Czy to możliwe, by firmy reprezentowane przez byłych pracowników nadzoru farmaceutycznego mogły liczyć na ulgowe traktowanie? Rzecznik Głównego Inspektora Farmaceutycznego zaprzecza.

Pierwsze finansowe kary na firmy uczestniczące w odwróconym łańcuchu dystrybucji leków nałożono dopiero w 2018 roku - trzy lata po tym, gdy Główny Inspektor Farmaceutyczny dostał takie uprawnienia. Do tej pory żadnej kary jednak nie wyegzekwował. Śledztwo "Superwizjera" wykazało, że osoby, które wzbogaciły się na odwróconym łańcuchu dystrybucji leków, nie poniosły żadnych poważnych konsekwencji. Wciąż zbijają fortuny prowadząc hurtownie czy NZOZ-y, pracują jako farmaceuci i lekarze.

- W sumie to chyba nikomu nie zależy na tym, żeby wywóz powstrzymać - przyznała była inspektor Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. - Mam takie głębsze przekonanie, że pacjent jest gdzieś daleko, daleko za biznesami hurtowni, firm farmaceutycznych. Pacjent jest po prostu dodatkiem - podsumowała.

ZOBACZ W TVN24 GO CAŁY REPORTAŻ "SUPERWIZJERA" I DYSKUSJĘ W STUDIU >

Autor: asty//now / Źródło: Superwizjer TVN

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Prezydent elekt Donald Trump wraca do kwestii nabycia Grenlandii. "Stany Zjednoczone Ameryki uważają, że posiadanie i kontrola nad Grenlandią są absolutną koniecznością" - stwierdził Trump we wpisie w swoim serwisie społecznościowym, przy okazji ogłaszania nominacji na ambasadora USA w Danii.

Trump: posiadanie i kontrola Grenlandii są dla USA absolutną koniecznością

Trump: posiadanie i kontrola Grenlandii są dla USA absolutną koniecznością

Źródło:
PAP

Policja w Nowym Jorku zatrzymała mężczyznę, który podpalił śpiącą pasażerkę metra. Kobieta zmarła na skutek poparzeń. Sprawca zbiegł, ale został szybko ujęty przez policjantów w innym pociągu metra.

Okrutna śmierć w metrze w Nowym Jorku. Sprawca złapany

Okrutna śmierć w metrze w Nowym Jorku. Sprawca złapany

Źródło:
PAP, CNN
"Wychodzę po pięciu latach i dostaję 50 złotych. No to wiadomo, że idę i coś ukradnę"

"Wychodzę po pięciu latach i dostaję 50 złotych. No to wiadomo, że idę i coś ukradnę"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Donald Trump zapowiedział w niedzielę, że zmieni nazwę najwyższego szczytu Ameryki Północnej - Denali - na Mount McKinley, na cześć Williama McKinley'a, 25. prezydenta USA. Nazwa Denali pochodzi z języka Kuyukon używanego przez rdzennych mieszkańców Alaski i oznacza "wielka góra".

Trump chce zmienić nazwę najwyższego szczytu Ameryki Północnej

Trump chce zmienić nazwę najwyższego szczytu Ameryki Północnej

Źródło:
Reuters

Każdy metr kwadratowy Kanału Panamskiego i okolic należy do Panamy - oświadczył w niedzielę prezydent Panamy Jose Raul Mulino. To reakcja na słowa Donalda Trumpa, który zagroził w sobotę, że USA przejmą kontrolę nad kanałem.

"Każdy metr kwadratowy Kanału Panamskiego należy i będzie należał do Panamy". Trump: zobaczymy

"Każdy metr kwadratowy Kanału Panamskiego należy i będzie należał do Panamy". Trump: zobaczymy

Źródło:
Reuters, PAP

Od maja 2023 roku do kwietnia 2024 roku w Nigerii porwano ponad dwa miliony osób. Ich rodziny zapłaciły porywaczom łącznie aż 1,42 miliarda dolarów okupu - poinformowało Narodowe Biuro Statystyczne, powołując się na dane nigeryjskich służb bezpieczeństwa.

W tym kraju w ciągu roku porwano dwa miliony osób

W tym kraju w ciągu roku porwano dwa miliony osób

Źródło:
PAP

Sprawca ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu był znany niemieckim służbom. Już kilka lat temu mężczyzna groził popełnieniem przestępstw. Na swoim koncie ma także wyrok. Ponad 10 lat temu był skazany na 90 dni więzienia za zakłócanie spokoju publicznego - poinformowały lokalne władze.

Kilka razy groził, miał na koncie wyrok. Zamachowiec z Magdeburga był znany służbom   

Kilka razy groził, miał na koncie wyrok. Zamachowiec z Magdeburga był znany służbom   

Źródło:
PAP

W niedzielę w jednym z mieszkań w Rumii (województwo pomorskie) znaleziono ciało 36-letniego mężczyzny. Prawdopodobną przyczyną zgonu było zatrucie czadem. Służby wyjaśniają okoliczności tragedii.

W mieszkaniu ciało 36-latka. "Apelujemy o zachowanie ostrożności"

W mieszkaniu ciało 36-latka. "Apelujemy o zachowanie ostrożności"

Źródło:
TVN24

Premier Słowacji Robert Fico spotkał się na Kremlu z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Co najmniej 94 osoby zginęły w wyniku przejścia cyklonu Chido przez Mozambik. Donald Trump zagroził przejęciem kontroli nad Kanałem Panamskim. W Finlandii odbył się szczyt Północ-Południe. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć poniedziałek 23 grudnia.

Śmiertelny cyklon, gość Putina i szczyt Północ-Południe

Śmiertelny cyklon, gość Putina i szczyt Północ-Południe

Źródło:
PAP, TVN24

Pod hasłem "tekstylia" kryje się wiele. Po pierwsze odzież - to oczywiste. Ale także buty, dywany, firany, pościel czy koce. Zużyte i wyrzucane, lądowały do tej pory w pojemnikach na odpady zmieszane. Od nowego roku to się zmieni.

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Źródło:
Fakty TVN

IMGW ostrzega przed niebezpiecznymi warunkami związanymi z intensywnymi opadami śniegu. W kilku powiatach na południu Polski obowiązują żółte alarmy.

W tych regionach aura będzie niebezpieczna. Ostrzeżenia IMGW

W tych regionach aura będzie niebezpieczna. Ostrzeżenia IMGW

Źródło:
IMGW

Premier Albanii Edi Rama zapowiedział wprowadzenie blokady na popularną aplikację TikTok - poinformował Reuters. Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać od stycznia 2025 roku. TikTok domaga się wyjaśnień od albańskich władz.

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Źródło:
Reuters

Premier Słowacji Robert Fico spotkał się na Kremlu z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Wieczorem szef słowackiego rządu przekazał w mediach społecznościowych, że odbyli "długą rozmowę", a Putin "potwierdził gotowość Moskwy do kontynuowania dostaw gazu na Zachód i Słowację". Ukraina zapowiedziała, że nie przedłuży wygasającego wraz z końcem roku kontraktu, który zezwala na tranzyt gazu przez jej terytorium.

Robert Fico "po długiej rozmowie" z Putinem na Kremlu

Robert Fico "po długiej rozmowie" z Putinem na Kremlu

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP

Nie wiem, co ulęgło się w głowie przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, to rzecz niezrozumiała - stwierdził w "Faktach po Faktach" w TVN24 Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW. Odniósł się w ten sposób do działań sędziego Sylwestra Marciniaka, który domaga się podjęcia ponownej uchwały w sprawie pieniędzy dla Prawa i Sprawiedliwości.

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Źródło:
TVN24

Jak na wiadomość o ucieczce Marcina Romanowskiego na Węgry zareagowali przedstawiciele jego obozu politycznego? Według Mai Wójcikowskiej niektórzy "trochę przecierali oczy i nie ukrywali zdziwienia". - Mam wrażenie, że Romanowski jednak trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka - przyznał Konrad Piasecki. Według relacji Agaty Adamek politycy wcześniej związani z Funduszem Sprawiedliwości obawiali się, że gdyby Romanowski był teraz w Polsce, mógłby powiedzieć "za dużo".

Marcin Romanowski uciekł na Węgry. "Trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka"

Marcin Romanowski uciekł na Węgry. "Trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka"

Źródło:
TVN24

Członek Państwowej Komisji Wyborczej Ryszard Kalisz ujawnił w TVN24, że otrzymał e-mail z informacją, że przewodniczący PKW Sylwester Marciniak "zarządził tryb obiegowy podjęcia uchwał", wśród których ma się znajdować uchwała w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS. Kalisz zgodził się, że jest to próba podjęcia uchwały "tylnymi drzwiami" przez przewodniczącego PKW. Sprawę komentowali politycy PSL, KO, a także szefowa kancelarii prezydenta.

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

Źródło:
TVN24

Jedna z pięciu ofiar piątkowego ataku w Magdeburgu to dziewięcioletni Andre. "Niech mój mały miś znowu lata dookoła świata" - napisała w pożegnalnym wpisie w mediach społecznościowych jego matka. Hołd zmarłemu dziewięciolatkowi oddała też lokalna straż pożarna. Chłopiec należał do jej dziecięcego oddziału.

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

Źródło:
BBC, Bild, Sky News

Amerykańska aktorka Blake Lively oskarżyła Justina Baldoniego, swojego partnera z planu "It Ends with Us" i jednocześnie reżysera tego filmu, o szereg niestosownych zachowań. Aktorka twierdzi również, że mężczyzna, wspólnie ze studiem, które wyprodukowało film, zorganizował przeciwko niej kampanię oszczerstw. Prawnik studia stanowczo temu zaprzeczył, nazywając twierdzenia aktorki "całkowicie fałszywymi i oburzającymi".

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Źródło:
BBC, New York Times, Variety

Dzieci czekają na przeszczep serca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Warszawie. Podłączone do sztucznej komory mogą tylko czekać na organ od zmarłego dawcy - takie serce, które będzie pasowało. Przeszczepów w klinice jest coraz więcej, ale potrzeby są duże.

Trójka dzieci, trzy potrzebne serca. "Chciałbym, żeby w nowy rok weszły już z nowymi sercami"

Trójka dzieci, trzy potrzebne serca. "Chciałbym, żeby w nowy rok weszły już z nowymi sercami"

Źródło:
Fakty TVN

Zaparkował na torach tramwajowych i - jak ustalili strażnicy miejscy - poszedł prawdopodobnie na pobliski bazar. Tramwaje nie mogły przejechać swoją trasą, co doprowadziło do paraliżu komunikacyjnego. Kiedy po ponad pół godzinie kierowca wrócił do auta, czekały tam już służby. Mężczyzna dostał trzy tysiące złotych mandatu, którego nie przyjął.

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Źródło:
TVN24

W poniedziałek oddamy do użytku odcinek drogi ekspresowej S7, dzięki czemu Warszawa i Kraków uzyskają bezpośrednie połączenie - informuje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Podróż między miastami ma trwać około 2,5 godziny, czyli prawie o połowę krócej niż gdy jeżdżono starą krajową "siódemką" przez Radom i Kielce.

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Źródło:
PAP, GDDKiA

Sprawca piątkowego ataku w Magdeburgu, w wyniku którego zginęło pięć osób, a ponad 200 zostało rannych, został oskarżony o popełnienia morderstwa i usiłowania zabójstwa - poinformowała w niedzielę niemiecka policja. Niemiecki Federalny Urząd do spraw Migracji i Uchodźców przekazał, że otrzymał ostrzeżenie o pochodzącym z Arabii Saudyjskiej mężczyźnie już pod koniec lata 2023 roku za pośrednictwem mediów społecznościowych. W wyniku zamachu zginął 9-letni chłopiec oraz cztery kobiety w wieku od 45 do 75 lat.

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Źródło:
PAP, Reuters

Posłanka Magdalena Filiks z KO napisała, że "w Szczecinie i w Gdańsku i wielu innych miejscach doszło w ostatnich latach do takich sytuacji" jak w piątek w Magdeburgu, gdzie w wyniku zamachu i wjechanie autem w tłum zginęło pięć osób, a rannych zostało ponad 200. Tyle że, wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku miały zupełnie inny charakter.

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Źródło:
Konkret24

Premier Węgier Viktor Orban nie po raz pierwszy realizuje skrupulatnie politykę Władimira Putina w Unii Europejskiej, ponieważ uderza w fundamenty wspólnoty - ocenił w "Kawie na ławę" w TVN24 europoseł PSL Krzysztof Hetman, komentując kwestię azylu politycznego dla posła PiS Marcina Romanowskiego. Europoseł Konfederacji Stanisław Tyszka mówił, o "zdziecinnieniu polskiej polityki, która sprowadza się do relacji interpersonalnych w tym przypadku między Tuskiem a Orbanem, którzy byli kiedyś kumplami, pokłócili się w tym momencie i robią sobie na złość".

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

Źródło:
TVN24, PAP

Wielu zagranicznych internautów zachwyciła znajdująca się w Polsce świecąca w ciemności ścieżka rowerowa, na której w nocy jakoby widać odwzorowane gwiazdy i gwiazdozbiory. Jak się okazuje, w kraju mamy takiego rodzaju drogę dla rowerów, ale nie wygląda tak spektakularnie.

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Źródło:
Konkret24

Przez pół wieku przepisy chroniły wilki na naszym kontynencie, teraz znów będzie można do nich strzelać. Ale póki co - nie w Polsce. Komisja Europejska uchyliła wprawdzie furtkę do polowań na wilki, ale polski rząd deklaruje, że nie zamierza na razie z niej korzystać. Na ten moment więc wilk pozostaje w naszym kraju zwierzęciem pod ścisłą ochroną.

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

Źródło:
tvn24.pl

Przeniósł nie tylko stolicę z Krakowa do Warszawy, ale też stolicę Puszczy Białowieskiej ze starej do nowej Białowieży. Mowa o królu Zygmuncie III Wazie, który wybudował zapomniany dziś dwór myśliwski, po którym jedyną pamiątką są rosnące w jego miejscu dęby. Archeolodzy odkryli właśnie XVI-, XVII- i XVIII-wieczne cegły, które były częścią fundamentów jednego z budynków wchodzących w skład założenia dworskiego.  

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Źródło:
tvn24.pl

Naukowcy z Katedry Warzywnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu opracowali innowacyjną szklarnię, a w zasadzie cieplarnię bąbelkową, która zapewni wzrost plonu i pomoże zmniejszyć ilość wykorzystanej energii. W hodowli owoców i warzyw pomóc ma piana z mydła.

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Źródło:
tvn24.pl
Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Niezwykle ciepła grudniowa aura właśnie dobiegła końca. Czego możemy się spodziewać w święta Bożego Narodzenia i w sylwestra? Sprawdź długoterminową prognozę temperatury na 16 dni, przygotowaną przez prezentera i synoptyka tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Źródło:
tvnmeteo.pl

Właściciel TVN - amerykański koncern Warner Bros. Discovery - rozpoczął proces sprzedaży firmy - podał w piątek Reuters. Do tych informacji odniósł się rzecznik WBD, podkreślając, że dla "Warner Bros. Discovery podczas podejmowania decyzji o sprzedaży, zachowanie niezależności newsów TVN jest priorytetem".

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Źródło:
Reuters, tvn24.pl
"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Przed nami czas, kiedy nikt nie powinien być sam i kiedy nikt nie powinien być głodny. Już w weekend rozpoczęły się wigilie dla osób w kryzysie bezdomności, samotnych i ubogich. Od 28 lat miejscem spotkań jest Rynek Główny w Krakowie. To już 28. Wigilia Jana Kościuszki, krakowskiego restauratora. To wydarzenie łączy ludzi o wielkich sercach, by wspólnie pomóc i stworzyć chociaż namiastkę świąt Bożego Narodzenia.

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Źródło:
Fakty po Południu TVN24