- Jesteśmy republiką bananową, a nie krajem praworządnym. To jest kpina. Pan Ćwiąkalski oczekiwał takiej decyzji, więc została podjęta - tak Zbigniew Ziobro komentował w "Magazynie 24 Godziny" decyzję o umorzeniu śledztwa ws. zabójstwa pacjenta przez Mirosława G.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości przyznał jednak, że szczegółów decyzji prokuratury nie zna. - Nie miałem okazji przeczytania uzasadnienia decyzji umorzeniu zarzutu, ale poznałem dość dokładnie materiał dowodowy w tej sprawie - zaznaczył były minister sprawiedliwości.
"Mirosław G. zostawił gazik w sercu pacjenta"
Poseł PiS przyznał, że pierwsza decyzja prokuratury o postawieniu zarzutu o celowym pozbawieniu życia pacjenta była zbyt pochopna. - Z drugiej strony czwartkowa decyzja to skandal. Doktor G. zostawił w sercu pacjenta ośmio centymetrową gazę - mówił wyraźnie wzburzony Ziobro. Były minister podkreślił, że w podobnych przypadkach wielokrotnie zapadały wyroki skazujące. - Ale taki przypadek, żeby zostawić w sercu ośmio centymetrową gazę to jeszcze nie miał miejsca w światowej medycynie - dodał.
- Kiedy ten lekarz dowiedział się od sanitariuszki o tym, że zaszył gazę sam nie zareagował, a przez 6 dni powstrzymywał innych lekarzy od pomocy. To jest rzecz niesłychana - ocenił Ziobro. Jego zdaniem decyzja o wycofaniu zarzutów miała polityczny charakter. - To jest kpina. Pan Ćwiąkalski oczekiwał takiej decyzji, więc została podjęta. Polityka wzięła górę - powiedział Ziobro.
Nie serca, ale nerki
Były minister zapewniał, że jego wystąpienie po aresztowaniu Mirosława G. nie miało wpływu na spadek ilość transplantacji w Polsce. - W moje konferencji nie było krytyki przeszczepów, wręcz przeciwnie. Poza tym nie spadła liczba przeszczepów serc tylko nerek. A to miało związek nie z moją konferencją a z licznymi publikacjami "Gazety Wyborczej" o pacjentach, którzy mieli przerzuty raka po tym, jak wszczepiono im chore nerki - tłumaczył poseł PiS.
Ziobro krytycznie o zmianach w aplikacjach
Z dużą dozą krytycyzmu były minister odniósł się do ujawnionych przez "Dziennik" planów Platformy Obywatelskiej, która chce według gazety ograniczyć dostęp do aplikacji prawniczych.
- W sferze deklaracji w zasadzie wszyscy się zgadzają, że ważne jest otwieranie możliwości zawodowych dla młodych ludzi, zresztą to dotyczy to nie tylko prawników. Ale jedno się mówi, a drugie robi – komentował Ziobro.
Z trzech propozycji PO: wprowadzenia jednego egzaminu państwowego na aplikacje prawnicze, dodatkowego egzaminu dla doradców prawnych i limitu liczby aplikantów, najbardziej dostało się temu ostatniemu. - Limity to kwestia najpoważniejsze. Jeśli w województwie PO określi liczbę miejsc na przykład na 100 to będzie przyjętych 100 osób, a nie 101. Teraz jest tak, że jeśli pozytywnie egzamin 210 to 210 osób będzie przyjęte na aplikację - zauważył były szef resortu sprawiedliwości.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN@$