- Prezydent powinien przejść z Adamem Michnikiem do porządku dziennego. Zaprosić go do pałacu i udekorować - mówił w "Magazynie 24 Godziny" publicysta Ryszard Bugaj.
Goście Piotra Marciniaka byli zgodni co do oceny czwartkowych wydarzeń w Pałacu Prezydenckim, gdzie podczas uroczystości z okazji 40. rocznicy Marca '68, prezydent nie odznaczył Adama Michnika. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" nie został nawet zaproszony do Pałacu. - Mam wiele za złe Adamowi Michnikowi. Ale ma na swoim koncie wielkie zasługi. To, co robi teraz i czym zajmuje się jego gazeta, to dwie odrębne sprawy - tłumaczył Bugaj. Zaznaczył, że prezydent mimo osobistych uprzedzeń pod adresem Michnika powinien go zaprosić na uroczystości do Pałacu i odznaczyć.
Prof. Wojciech Sadurski, z Wydziału Prawa w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji, odniósł się do tłumaczeń czwartkowego incydentu prezydenckiej minister Ewy Jończyk-Ziomeckiej. - Minister nie chciała odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: dlaczego? Za to wyraziła nadzieje, że prezydent i redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" się spotkają. To nic trudnego. Wystarczy, że Lech Kaczyński zaprosi do siebie Adama Michnika - mówił Sadurski.
Ludwik Dorn nie chciał komentować czwartkowych wydarzeń i podkreślił, że nie jest jego zadaniem komentować wypowiedzi prezydenckich ministrów.
W piątkowej "Rzeczpospolitej" krytycznie o decyzji Kancelarii Prezydenta pisał także Rafał Ziemkiewicz, które jest w sporze prawnym z naczelnym "GW".
Traktat Lizboński nudniejszy niż aneks do ubezpieczenia na życie
Podczas czwartkowych uroczystości w Pałacu doszło do jeszcze jednego incydentu. Bogdan Czajkowski, jedne z marcowych bohaterów odmówił przyjęcia odznaczenia. Tłumaczył to m.in. tym, że nie chce nagrody od kraju, w którym nie będzie referendum ws. Traktatu Lizbońskiego. Kilka dni temu posłowie zadecydowali, że Traktat zostanie ratyfikowany na drodze głosowania w Sejmie. Przeciwko referendum zdecydowanie wypowiedział się Ludwik Dorn. Podkreślił, że żadne protesty czy listy z podpisami nic tu już nie pomogą. Zapowiedział, że będzie głosował za przyjęciem Traktatu. - Niepokojące jest to, że marszałek Sejmu zapowiedział, że będzie dążył do przegłosowania Traktatu podczas najbliższego posiedzenia Sejmu. Chce przeprowadzić wszystkie trzy czytania i głosowanie podczas jednego spotkania. To obniża rangę tego dokumentu - mówił Dorn. Podkreślił, że Traktat to nie jest "międzynarodowa zmowa polityków". - Wielkim wstrząsem był skądinąd słuszny upadek traktatu konstytucyjnego na drodze referendum we Francji i Holandii. Unia bardzo źle przyjęłaby odrzucenie traktatu reformującego. Trzeba było usprawnić proces decyzyjny w rozszerzonej Wspólnocie. W wyniku narodowych referendów Traktat Lizboński mógłby przepaść - tłumaczył poseł PiS.
Podobnego zdania jest Ryszard Bugaj. Zaznaczył jednak, że dokument, który ma fundamentalne znaczenie dla Polski jest napisany w taki sposób, że przeciętny Kowalski nie jest wstanie go przeczytać. - Aneks do ubezpieczenia na życie to przy traktacie małe piwo - mówił Bugaj. Stwierdził ponadto, że Unia mogłaby całkiem sprawnie działać i bez tego traktatu.
Tymczasem Sadurski powiedział, że jest zwolennikiem i Traktatu Lizbońskiego i Karty Praw Podstawowych (Polska będzie ratyfikowała Traktat bez Karty), ale na drodze referendum. - To bardzo ważny dla społeczeństwa dokument. Trzeba by go przełożyć na bardziej zrozumiały język i poddać ocenie obywateli. Gdyby frekwencja w referendum była niewystarczająca do jego ratyfikacji, to zgodnie z konstytucją, sprawa traktatu wróciłaby do Sejmu - mówił Sadurski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24