Platforma zamrozi swój sztandarowy pomysł z kampanii wybiorczej: zniesienia finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Prace nad zmianami zablokowali ludowcy - donosi dziennik "Polska".
Zmiany sposobu finansowania organizacji politycznych nie ma już w pakiecie ustaw tzw. "rewolucji październikowej", którymi gabinet Donalda Tuska będzie chciał się pochwalić w rocznicę swoich rządów. - PSL nie zgadza się na jakiekolwiek obcięcie finansów - mówi "Polsce" Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego PO.
Dlatego w projekcie budżetu państwa na 2009 rok rząd zarezerwował ponad 138 mln złotych na subwencje dla partii. - Nie ma innego wyjścia jak finansowanie partii przez państwo - uważa Stanisław Żelichowski, szef klubu parlamentarnego PSL.
Zdaniem ludowców likwidacja wypłat z budżetu mogłaby doprowadzić do niejasnych związków partii i biznesu. - Zawsze może się zdarzyć, że biznesmen, który wspomoże partię, będzie chciał, by ta reprezentowała jego interesy w Sejmie czy Senacie - wyjaśnia Żelichowski.
Ludowcy od początku byli przeciwni pomysłom Platformy. W lipcu zagłosowali za odrzuceniem propozycji współkoalicjanta, by Polacy mogli płacić na wybraną przez siebie partię 1 proc. podatku - tak jak teraz płacimy na organizacje pozarządowe.
Po klęsce w Sejmie PO znalazła nowy sposób, a jej eksperci przystąpili do pisania kolejnej ustawy. Tak, by znaleźć kompromis z ludowcami. Dlatego wśród propozycji znalazło się już tylko ograniczenie subwencji, a nie jej likwidacja. inny pomysł, to zasada, by reklamówki wyborcze opłacane były ze składek i darowizn, a nie budżetu.
Jednak i te pomysły nie wzbudziły zachwytu w PSL. - Partie musiałyby zawdzięczać swe reklamy ludziom prywatnym - mówi Żelichowski.
Źródło: Polska