Szczepionki są jednym z najbardziej kontrolowanych produktów medycznych – tłumaczyła w "Faktach po Faktach" wirusolożka ewolucyjna Emilia Cecylia Skirmuntt. Profesor Tyll Krueger, kierownik polskiego zespołu MOCOS, który zajmuje się modelowaniem przebiegu epidemii COVID-19, mówił, że szczyt zachorowań może wystąpić za około 10 dni, a notować możemy wtedy ponad 40 tysięcy zachorowań dziennie.
Premier Mateusz Morawiecki powiedział w tym tygodniu, że rząd "do końca sierpnia" chce zaszczepić wszystkich chętnych Polaków. Dotąd w naszym kraju wykonano ponad sześć milionów szczepień.
Wcześniej zdecydowano o przyśpieszeniu rejestracji kolejnych roczników na szczepienia z powodu spadku liczby chętnych do otrzymania zastrzyku tym preparatem. Obawy były związane z wątpliwościami dotyczącymi szczepionki koncernu AstraZeneca oraz tym, czy może ona zwiększać ryzyko zakrzepów krwi. Według opinii WHO i Europejskiej Agencji Leków nie ma dowodów, aby podawanie szczepionki zwiększało takie ryzyko.
Jeden z "najbardziej kontrolowanych produktów medycznych"
O bezpieczeństwie szczepionek mówiła w "Faktach po Faktach" Emilia Cecylia Skirmuntt, wirusolożka ewolucyjna z Uniwersytetu Oksfordzkiego. - Szczepionki są jednym z najbardziej kontrolowanych produktów medycznych. Jeżeli jest podejrzenie, że one mogą zwiększać jakieś schorzenie, to będą pod obserwacją – tłumaczyła.
Według jej wiedzy dotąd szczepionką AstraZeneki zaszczepiło się 18-19 milionów Brytyjczyków.
Mówiąc o fali zakażeń w Wielkiej Brytanii, gdy w grudniu ubiegłego roku wykryto bardziej zaraźliwy wariant koronawirusa, Skirmuntt wskazała, że "bardzo zła sytuacja miała swoje źródło w zbyt późno wprowadzonych restrykcjach". - I to w miejscach takich jak Londyn, czyli gęsto zaludnionych – zwróciła uwagę.
- W okolicach października, listopada były otwarte szkoły. Teraz podejrzewamy, że bardziej zaraźliwy i zjadliwy wariant brytyjski pojawił się w szkołach i zaczął się rozprzestrzeniać wśród dzieci – mówiła. - Przez to zaczął się rozprzestrzeniać w populacji i to w miejscach, które były bardziej zaludnione – dodała.
- Niestety od przypadku do przypadku sprawiło to, że trzeba było zamknąć całe państwo, wprowadzić ostry lockdown z dnia na dzień, przed świętami (Bożego Narodzenia – red.) – mówiła dalej. - Lockdown trwał do początku marca, chociaż można powiedzieć, że nadal trwa, bo restrykcje są bardzo powoli luzowane – tłumaczyła. Podkreśliła, że mimo luzowania są ostrzejsze niż w Polsce.
"Nie wiemy, ile naprawdę mamy zakażonych"
O szczepieniach w Polsce mówił drugi gość programu, profesor Tyll Krueger z Politechniki Wrocławskiej, kierownik polskiego zespołu MOCOS modelującego przebieg epidemii COVID-19. Zwracał uwagę na wagę szczepień przy zwalczaniu epidemii. W tym kontekście powiedział, że aby trzymać epidemię w "podkrytycznym stanie", musimy zaszczepić minimum trzy czwarte populacji. - Czym szybciej i czym więcej szczepimy, tym bliżej jesteśmy osiągnięcia stałej kontroli nad epidemią – mówił.
W marcu, w trakcie trzeciej fali epidemii, notujemy najwyższe bilanse dziennych zachorowań oraz zajętych łóżek i respiratorów. Najwyższym dobowym wynikiem od początku epidemii w naszym kraju były dane przekazane 26 marca, kiedy poinformowano o 35 143 przypadkach.
Profesor ocenił, że szczyt zachorowań może wystąpić "za tydzień, za dziesięć dni". - Potem liczby już będą coraz mniejsze – dodał. Jego zdaniem we wspomnianym szczycie możemy notować nawet więcej niż 40 tysięcy dziennych zakażeń.
- Nie wiemy, ile mamy naprawdę zakażonych. Szacujemy teraz, że może być to cztery, pięć razy więcej zakażonych, niż obserwujemy – powiedział. - To wysokie liczby, dlatego mamy taką liczbę chorych w szpitalach i pod respiratorami – skomentował.
Źródło: TVN24