Ksiądz został skazany za seks z niepełnosprawną nastolatką. Miał pokutować w klasztorze, ale okazało się, że nadal odprawiał msze w innej miejscowości - w Kamieniu Śląskim. - Sądy potrafią też się mylić. Wierzę, i ufam gorąco, że w tym przypadku też sąd się pomylił - odniósł się do tej sprawy ksiądz Arnold Nowak, proboszcz z Kamienia Śląskiego. Jak przyznał jeden z mieszkańców, parafianie są oburzeni, ale "boją się mówić otwarcie o tego typu rzeczach". Materiał magazynu "Polska i Świat".
Udział w odpuście trudno nazwać pokutą i skupieniem - a właśnie temu miał się oddać duchowny, który na procesji szedł tuż przed proboszczem. W 2017 roku Sąd Okręgowy w Gliwicach uznał księdza Krzysztofa K. winnym seksualnego wykorzystania 16-letniej głuchoniemej uczennicy. Był jej katechetą.
- Sądy potrafią też się mylić. Wierzę i ufam gorąco, że w tym przypadku też sąd się pomylił, ale to nie ma większego znaczenia dla porządku obiektywnego. Nie został pozbawiony prawa do sprawowania posługi w naszej parafii, dlatego sporadycznie tutaj odprawia msze święte - tłumaczył ksiądz Arnold Nowak, proboszcz parafii pod wezwaniem Świętego Jacka w Kamieniu Śląskim.
Stosunki seksualne miały być "pokutą"
Ksiądz Krzysztof K. siedem lat temu zaczął uczyć religii w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Niesłyszących i Słabosłyszących imienia Marii Grzegorzewskiej w Raciborzu. Według nieoficjalnych informacji żaden z pracowników ośrodka nie podejrzewał wtedy księdza o wykorzystywanie seksualne uczennicy.
Szkoła dowiedziała się o tym dwa lata po fakcie, kiedy do dyrekcji zgłosiła się koleżanka ofiary. Pokazała internetowy zapis rozmów księdza z 16-latką.
- Sąd rejonowy skazał oskarżonego na karę jednego roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za czyn z artykułu 198 Kodeksu karnego, to jest wykorzystanie bezradności małoletniej i doprowadzenie jej co najmniej trzykrotnie do obcowania płciowego - poinformował Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Po wyroku sądu rejonowego, od którego odwołał się ksiądz, prawomocną decyzję podjął sąd okręgowy. Jak pisała "Nowa Trybuna Opolska" duchowny w rozmowach z dziewczyną uzasadniał stosunki seksualne "pokutą i zabraniał o nich mówić", powołując się na tajemnicę spowiedzi.
"Parafia wspiera modlitwą i zrozumieniem"
- Po tym, jak zapadł prawomocny wyrok, został odesłany do klasztoru, gdzie, jak usłyszałam w opolskiej kurii, powinien pokutować i czekać na decyzję Watykanu w swojej sprawie - wyjaśniała Mirela Mazurkiewicz z "Nowej Trybuny Opolskiej". Ksiądz Krzysztof K. poza pobytem w klasztorze w Dobrzeniu odprawiał też msze w Kamieniu Śląskim na zaproszenie proboszcza, który, jak mówi, "zna go od 30 lat i w jego winę nie wierzy".
- Cała nasza parafia tym problemem w jakiś sposób żyje i wspiera księdza Krzysztofa i modlitwą, i zrozumieniem w tej całej sytuacji - mówił ksiądz Nowak. Mimo to jeden z mieszkańców publicznie spytał o działalność księdza.
"Ludzie boją się mówić otwarcie"
- W rozmowach ze mną wszyscy przyznawali, że pojawienie się księdza na procesji odpustowej jest rzeczą karygodną. Na pewno jest coś niepokojącego, że ludzie się boją mówić otwarcie o tego typu rzeczach wobec proboszcza, który jest postrzegany niczym pan i władca - przyznał w rozmowie telefonicznej Jerzy Golczuk, były działacz Solidarności, mieszkaniec Kamienia Śląskiego.
Po artykule o księdzu reakcja biskupa Andrzeja Czai była stanowcza.
- Ksiądz biskup był dość mocno zbulwersowany i poprosił księdza Krzysztofa, by już nie pojawiał się w parafii, by nie sprawował tam eucharystii, a to zostało poparte odpowiednim dokumentem - poinformował ksiądz Joachim Kobienia, rzecznik Kurii Diecezjalnej w Opolu.
Księdzu Krzysztofowi K. grozi wydalenie ze stanu kapłańskiego.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24