Prawda o katastrofie okazuje się arcyboleśnie prosta, (zaprezentowana w piątek - red.) opinia biegłych nt. katastrofy smoleńskiej nie różni się od ustaleń komisji Millera, tylko opisuje ją językiem prawniczym - mówił w "Piaskiem po oczach" w TVN24 płk Piotr Łukaszewicz, były szef szkolenia dowództwa sił powietrznych.
- Katastrofa w Smoleńsku od dawna nie kryje większych tajemnic. Śledztwo pokazuje tylko nieprawdopodobny ogrom nieprawidłowości, które powinny być wyeliminowane dużo wcześniej - zgodził się Tomasz Hypki, inżynier lotnictwa z magazynu "Skrzydlata Polska".
I kontynuował: - Tego lotu nie powinno w ogóle być, to tak jakby z zajezdni wyjechał autobus bez badań technicznych i z kierowcą bez prawa jazdy. Tymczasem od katastrofy minęło 5 lat i nic się nie dzieje w tej sprawie.
- W wyniku swoich błędów załoga doprowadziła do sytuacji, w której utraciła orientację przestrzenną - dodał płk Łukasiewicz. - Załoga była przekonana, że wykonuje lot poziomy na 100 metrach, a samolot się zniżał poniżej poziomu pasa. To nie była brawura pilotów, ale konsekwencja ciągu popełnianych błędów, złej interpretacji informacji.
Kto winny zaniedbań?
- Jestem zdziwiony, że prokuratura nie przedstawiła zarzutów nikomu odpowiedzialnemu za wyszkolenie tej załogi, bo była koszmarnie wyszkolona, nie nadawała się do pilotowania takiego samolotu. Uznano, że winni za katastrofę są tylko ci, którzy zginęli oraz rosyjscy kontrolerzy, a to nie ma sensu. Musimy wyciągnąć konsekwencje wobec winnych zaniedbań, jeśli chcemy poprawić bezpieczeństwo lotów w Polsce - podkreślił Hypki.
- Istnieje proste wyjaśnienie, dlaczego możliwe były tak ogromne zaniedbania. Nie było wówczas wśród odpowiedzialnych za bezpieczeństwo lotów osoby, która przyznałaby, że nie ma załogi, która może taki lot obsłużyć - zauważył płk Łukasiewicz.
- Zjawiskiem, które przyczyniło się do katastrofy, jest, że w wojsku nigdy nie uczyliśmy podwładnych uzasadnionego odmawiania wykonywania rozkazów, ani dowódców akceptowania tego typu zachowań - zwrócił uwagę były szef szkolenia Dowództwa Sił Powietrznych. - Ale jestem przekonany, że gen. Majewski (dowódca generalny gen. Lech Majewski - red.) od tamtej pory wprowadził wiele zmian i poprawił procedury w trwały sposób - dodał.
Rosjanie też odpowiedzialni?
- Mówienie o zarzutach dla Rosjan to odwracanie uwagi od błędów po polskiej stronie. Rosjanie powinni naprawić swoje błędy sami, nie próbujmy ich naprawiać - dodał Tomasz Hypki w TVN24.
- Nie rosyjscy kontrolerzy spowodowali katastrofę, ale zaryzykowałbym tezę, że sprowadzali oni polski samolot z niesprawnymi urządzeniami, choć z dobrą wolą. Ale ta teza nie jest do udowodnienia w tej chwili - ocenił płk Łukasiewicz.
Gości programu "Piaskiem po oczach" w TVN24 pytano również o znaczenie uderzenia w brzozę na przebieg katastrofy prezydenckiego tupolewa.
- Nie zgadzam się, że brzoza nie miała większego znaczenia, a samolot od pewnego momentu skazany był na katastrofę. Brzoza miała olbrzymie znaczenie, ponieważ gdyby w nią nie uderzono, przebieg ewentualnej katastrofy mógłby być zupełnie inny - powiedział Hypki.
Tezy Macierewicza mają sens?
- Nie widzę płaszczyzny, by merytorycznie się odnieść, bo nie jestem politykiem - stwierdził płk Łukasiewicz pytany o komentarz do tez Antoniego Macierewicza na temat przyczyn katastrofy samolotu.
- Mam ten sam problem, trudno z laikiem polemizować - zgodził się Hypki. - Części samolotu są nadpalone, bo przeleciały przez wciąż pracujące silniki, poza tym na miejscu katastrofy widzieliśmy pożar. Względem rozrzutu części samolotu nie ma z kolei żadnej reguły, katastrofy są nieprzewidywalne. Krateru, o którym mówi, nie ma, bo samolot uderzył w ziemię bardzo płasko - skomentował część twierdzeń Antoniego Macierewicza.
Autor: mm//plw / Źródło: tvn24