Na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy trafiło jedno z najsłynniejszych zdjęć w historii Polski - fotografia sprzed kina Moskwa, wykonana z ukrycia przez Chrisa Niedenthala w czasie stanu wojennego. Fotoreporter opowiadał o historii zdjęcia w TVN24. - To jest odruch fotoreportera, że co by nie było, ale trzeba coś zrobić - mówił. Dziennikarka Natalia Szewczak, której dzieci przekazały wspólnie z Niedenthalem słynne zdjęcie na aukcję WOŚP, opowiedziała o historii bliźniaków, które urodziły się jako skrajnie wcześniaki. - Czerwone serduszka widzieliśmy wszędzie - mówiła.
TVN WARNER BROS. DISCOVERY PO RAZ 9. JEST GŁÓWNYM PARTNEREM MEDIALNYM FINAŁU WOŚP
Motywem przewodnim 33. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest bezpieczeństwo i zdrowie dzieci, a towarzyszy mu hasło: "Gramy na zdrowie!". Zebrane środki przeznaczone zostaną na potrzeby hematologii i onkologii dziecięcej. Od 2000 roku tradycyjną częścią Finału stały się aukcje internetowe, w które angażują się znane postaci życia publicznego - artyści, dziennikarze, sportowcy, politycy oraz aktywiści - przekazując pod młotek różnego rodzaju przedmioty.
SPRAWDŹ SPECJALNY SERWIS: WOŚP 2025 W TVN24
Czteroletnie bliźnięta Lena i Filip Sosnowscy po raz trzeci włączają się we wspólną grę z Orkiestrą. W tym roku Lena i Filip wspólnie z legendarnym fotoreporterem Chrisem Niedenthalem przekazali odbitkę jego zdjęcia "Czas Apokalipsy", które stało się jedną z najbardziej rozpoznawalnych fotografii w powojennej historii Polski.
"Było bardzo łatwo się zdecydować"
O słynnej fotografii oraz aukcji opowiadali w TVN24 w sobotę Chris Niedenthal i Natalia Szewczak (dziennikarka Business Insider Polska), mama Leny i Filipa.
Na pytanie, jak bliźniakom udało się przekonać Niedenthala do sprzedaży zdjęcia, fotoreporter odpowiedział krótko: "urok". - Było bardzo łatwo się zdecydować, bo to po prostu jest tak wzruszająca historia, że tutaj nie wahałem się ani przez sekundę, żeby dać to zdjęcie właśnie wpierw im, dzieciom i potem na tę aukcję - powiedział.
Stwierdził, że słynna fotografia nie była efektem planu, a raczej przypadku. - To był drugi dzień stanu wojennego, więc my w ogóle nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Baliśmy się, co nas czeka - mówił. Dodał, że wiedział, że "trzeba coś zrobić".- Ja z kolegami jeździłem samochodem po Warszawie, szukając miejsc, gdzie właśnie wojsko stoi i sprawdza ludzi i tak dalej - relacjonował fotoreporter.
Niedenthal opowiedział, że jadąc ulicą Rakowiecką, zauważył z okna samochodu kino Moskwa, a na nim plakat filmu "Czas Apokalipsy". - Pomyślałem, że to jest niezła zbitka, ale jeszcze nie widziałem tego SKOTa pod spodem, na ulicy, tego wozu pancernego. I powiedziałem kolegom, że musimy skręcić w prawo i zaparkować gdzieś, bo tutaj coś się szykuje. I faktycznie, jak skręciliśmy w prawo, to okazało się, że tam stał wielki, zielony wóz pancerny. Wiedzieliśmy, że to jest to zdjęcie, że trzeba to zrobić. Ale nie wolno było fotografować. Nie można było sobie wyjść z aparatem - mówił.
Przyznał, że się bał. - Adrenalina siedziała jeszcze w ciałach, że strach to strach, ale trzeba zrobić. To jest jednak odruch dziennikarza, czy fotoreportera, że co by nie było, ale trzeba coś zrobić - dodał.
Fotograf stwierdził, że samo zrobienie zdjęcia było łatwe, a najtrudniejsze było przekazanie go do redakcji w Nowym Jorku.
Redakcja tvn24.pl zwraca się z prośbą o kontakt do wszystkich, mogących pomóc skontaktować się z mężczyzną, który pomógł Chrisowi Niedenthalowi przekazać rolki ze zdjęciami w 1981 roku do Bonn.
"Czerwone serduszka widzieliśmy naprawdę wszędzie"
Szewczak opowiedziała z kolei o tym, jak udało się zdobyć - razem z tatą Leny i Filipa, Mateuszem Sosnowskim - słynną odbitkę na aukcję. - Postanowiliśmy sobie, że będziemy pomagać i próbować oddać ten promil dobra, który nas spotkał, swoją drogą uważam, że ten promil dobra jest niepoliczalny, w momencie, gdy urodziły się nasze dzieci, Lena i Filip. To nie my wystawiliśmy na aukcję to zdjęcie razem z Chrisem Niedenthalem, tylko Lena i Filip Sosnowcy razem z Chrisem Niedenthalem - powiedziała. - Oni urodzili się trzy miesiące i jeden dzień przed czasem. To jest zdecydowanie za wcześnie - zaznaczyła. Zwróciła przy tym uwagę, że takich dzieci każdego roku w Polsce rodzi się niewiele ponad tysiąc.
Lena i Filip byli ekstremalnie skrajnymi wcześniakami, urodzili się w 26. tygodniu i 6. dniu ciąży. Ważyli zaledwie 900 i 1080 gramów. Po narodzinach zostali podłączeni do respiratorów. W szpitalu spędzili 65 dni.
- Oni walczyli o życie i zdrowie od pierwszej sekundy po porodzie. I te 65 dni oni spędzili na oddziale neonatologicznym intensywnej terapii imienia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ten oddział nie bez powodu tak został nazwany, bo my przez te 65 dni te czerwone serduszka widzieliśmy naprawdę wszędzie - stwierdziła Szewczak.
- Dla mnie najbardziej wzruszającym, i chyba takim symbolem prywatnym Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, będzie fotel do kangurowania. Medycyna pokazuje, że kangurowanie pomaga regulować pracę serca, oddechu, działa niczym respirator. I na tym fotelu do kangurowania, który Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy przekazała szpitalowi, ja po raz pierwszy, po kilku dniach wzięłam na ręce Lenę i Filipa - wspomniała dziennikarka. Jak zaznaczyła, "każdy rodzic pamięta, jak pierwszy raz wziął swoje dzieci na ręce". - I w tym obrazku nierozłącznie już będzie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy - dodała.
Podkreśliła, że jej dzieci są wolontariuszami WOŚP i tegoroczna aukcja jest ich już trzecią licytacją.
"Ten cały hejt rodzi się z zazdrości"
Niedenthal odniósł się także do hejtu, który jest kierowany w stronę WOŚP. - Myślę, że tu chodzi o pojednanie Polski, bo Polska jest podzielona i jest strasznie trudno ją zreperować, a WOŚP i pan Jerzy Owsiak są właśnie takim katalizatorem do tego, żeby nareszcie coś znów połączyć - mówił. - Uważam, że ten cały hejt rodzi się po prostu z zazdrości. Ja myślę, że wszyscy ci, którzy tego nie wymyślili, nie potrafili tego zlepić i stworzyć, po prostu zazdroszczą - powiedział. Dodał, że jest to "idiotyczne i straszne" i bardzo go to boli.
- Dlatego ja też jestem zadowolony, że mogę być małą częścią tego wszystkiego, żeby trochę to naprawić, pomijając to, że to leczy dzieci, ale żeby zjednoczyć Polskę - dodał fotoreporter.
- Ja z kolei cieszę się, opowiadając historię naszych dzieci, że ktoś może zobaczy, przez co przychodzą rodzice. Ja nikomu nie życzę, by kiedykolwiek skorzystał ze sprzętu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - dodała Szewczak.
WOŚP 2025. Letnia zadyma w środku zimy
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy gra od 1993 roku. Od 32 lat Fundacja WOŚP dzięki jednodniowym zbiórkom publicznym, które nazywane są Finałami - wspiera polski system opieki zdrowotnej: kupuje najnowocześniejszy sprzęt medyczny dla szpitali, prowadzi osiem ogólnopolskich programów medycznych, realizuje program edukacyjny oraz promuje zdrowy tryb życia i działania profilaktyczne.
W ciągu 32 Finałów WOŚP zebrała blisko 2,3 miliarda złotych, które przeznaczono na zakup 74,5 tysiąca najróżniejszych urządzeń medycznych. Podczas większości Finałów Orkiestra grała, aby poprawić jakość opieki medycznej dla dzieci. Ale nie tylko. Fundacja między innymi w ubiegłych dwóch latach prowadziła zbiórki również na rzecz osób dorosłych: w 2023 roku na walkę z sepsą, a w 2024 roku - na leczenie chorób płuc.
33. Finał WOŚP odbędzie się w niedzielę, 26 stycznia, ale część tradycyjnych inicjatyw - jak na przykład warszawski Bieg "Policz się z cukrzycą!" - zorganizowana zostanie w sobotę, 25 stycznia. Wszystkie najważniejsze wydarzenia będzie można śledzić na antenach TVN24, TVN, TTV, w serwisach MAX, player.pl, TVN24 GO oraz w portalu tvn24.pl.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24