Być może to ostatni tego rodzaju pojedynek Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem i to, jak twierdzą obaj liderzy, w najważniejszych po 1989 roku wyborach w Polsce. Oprócz tego z jednej strony referendum i migranci, z drugiej - marsze, "ślubowanie zakończenia wojny polsko-polskiej" i "100 konkretów na 100 dni". A w tle tego wszystkiego rywalizacja o brąz, który może się okazać najważniejszy. Wybraliśmy 10 głównych motywów tej kampanii.
1. "Najważniejsze wybory po 1989 roku"
To najważniejsza polityczna rozgrywka w najnowszej historii Polski - takie opinie słyszeliśmy w ostatnich tygodniach wielokrotnie. I chociaż podobna narracja towarzyszyła wystąpieniom polityków także i przy poprzednich wyborach, to teraz jest wyjątkowo intensywna.
Bo przedstawiciele obu największych ugrupowań - Koalicji Obywatelskiej i PiS-u - podkreślają, że to będą najważniejsze wybory po 1989 roku. Wielokrotnie mówił o tym między innymi Donald Tusk. 11 września na spotkaniu w Opolu podkreślał, nie ma wątpliwości, iż tego dnia rozegra się najważniejsza polityczna gra od 1989 roku. 4 października na spotkaniu w Koninie mówił, że "to są wybory o wszystko".
Także Borys Budka, wiceprzewodniczący PO, szef klubu Koalicji Obywatelskiej, mówił 9 sierpnia, że jego partia jest "gotowa do tego najważniejszego od 1989 roku boju o przyszłość Polski".
W podobne tony uderzał także prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Często się mówi - to najważniejsze wybory po 1989 roku, ale przecież tak niejeden raz się mówiło, że te wybory, konkretne wybory, są najważniejsze. Tym razem jest naprawdę ku temu podstawa, bo w porównaniu z sytuacją sprzed czterech czy sprzed ośmiu lat sytuacja bardzo się zmieniła, pod wieloma względami - mówił prezes rządzącej partii 6 sierpnia w Chełmie.
26 sierpnia w Sokołowie Podlaskim podkreślał, że "to będą szczególne wybory, bo ich stawka jest szczególna". - Niektórzy - w tym ja - porównują je z wyborami 1989 roku i tak jest - dodał.
Wtórowali mu w tym inni przedstawiciele jego partii, dodając, że stawką tych wyborów jest suwerenność Polski. - Często się mówi, że są to najważniejsze wybory od 1989 roku. Tak, to są najważniejsze wybory, bo dzisiaj się decyduje, w którą stronę pójdzie Polska, czy zostanie suwerennym krajem, gdzie będziemy się mogli sami rządzić, czy będziemy takim krajem, że wszystko można mu narzucić, bo takie są dzisiaj również zapędy w Unii Europejskiej - przekonywał 29 września w Bielsku Podlaskim minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Doktor habilitowany Rafał Chwedoruk, politolog z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, zaznacza w rozmowie z tvn24.pl, że podkreślanie wyjątkowości wyborów to nieodłączny atrybut każdej kampanii wyborczej po 1989 roku. - Bardzo trudno byłoby mi przypomnieć sobie kampanię, w której podobne słowa nie padały. Oczywiście w naturalny sposób największy interes ma w tym dwóch największych graczy. Ponieważ ci, których taki patos miałby dodatkowo mobilizować, to często mogliby być wyborcy mniej zainteresowani polityką, a więc zwracający uwagę przede wszystkim na ilość informacji. No, a w tej materii słabsze partie są na straconej pozycji - tłumaczy.
2. Tusk kontra Kaczyński. Ostatni bój?
Te wybory to kolejny, być może ostatni, odcinek pojedynku między dwoma najważniejszymi polskimi politykami ostatniego dwudziestolecia - Jarosławem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem. W przeszłości wielokrotnie stawali w wyborcze szranki, a ich bezpośrednie starcie w 2007 roku w debacie telewizyjnej wpłynęło na wynik tamtych wyborów. Teraz do debaty już raczej nie dojdzie, ale konfrontację twarzą w twarz zastępuje pojedynek na odległość - zarówno prezes PiS, jak i lider PO podczas swoich przemówień i wieców niemal za każdym razem odwołują się do siebie nawzajem, skupiając uwagę na swoim głównym oponencie.
- Kaczyński ucieka przede mną od lat i nie chce ze mną debatować. To nie jest dla mnie przyjemność debata z panem Kaczyńskim, tylko to jest jedyna możliwość, żeby wszyscy Polacy zobaczyli, gdzie jest naprawdę spór, o co tak naprawdę chodzi, jakie są fakty - mówił lider PO 7 września w Błaszczkach. Wezwanie do debaty padało publicznie z jego ust jeszcze kilkukrotnie.
- Jarosławie, ty przeproś Polskę za te osiem lat. Przeproś i oddal się razem ze swoją ekipą - mówił z kolei 11 września w Opolu.
Także Jarosław Kaczyński wielokrotnie odnosił się do swojego głównego przeciwnika. Pod koniec lipca, kiedy nie było jeszcze formalnie kampanii wyborczej, w miejscowości Stawiski w województwie podlaskim stwierdził, że Tusk to "prawdziwy wróg naszego narodu". - Trzeba to jasno w końcu powiedzieć. Ten człowiek nie może rządzić Polską. Ten człowiek powinien w końcu pójść do swoich Niemiec i niech tam szkodzi, a nie tu - powiedział wówczas Kaczyński.
1 października w Katowicach mówił natomiast, że jego partii "chodzi o to, żeby w Polsce nie wrócił system Tuska", który - jak przekonywał - polega na tym, aby ci, którzy po 1989 roku "zaczęli rabować nasz kraj, mieli to prawo do rabunku w dalszym ciągu".
Doktor habilitowany Rafał Chwedoruk prognozuje, że to może być "ostatni bój" między oboma politykami i to bez względu na to, kto w nim zwycięży, a raczej ze względów demograficznych i ze względu na to, że "obaj w zasadzie osiągnęli już szczyty", poza prezydenturą. - Wszystko inne, co można było w polskiej polityce wywalczyć, było im dane - podkreśla.
Dodaje, że "w PiS-ie od dawna trwa coś na kształt castingu na następcę prezesa". - Niekoniecznie tak łatwo jest wskazać faworyta. Powiedziałbym, że to w większym stopniu Mateusz Morawiecki gra o swoje przeżycie, aniżeli Jarosław Kaczyński. Jarosław Kaczyński w każdym z wariantów będzie aksamitnie odsuwał się od kierowania PiS-em. Aksamitnie, bo szybsze ruchy prawdopodobnie zdestabilizowałoby tę partię w stylu prawicy lat dziewięćdziesiątych z jej groteskowymi podziałami personalnymi i frakcyjnymi - uważa.
- W przypadku Platformy Obywatelskiej nieobjęcie przez nią władzy - nieważne, czy z Tuskiem jako premierem, to jest kwestia drugorzędna - oznaczać będzie, że nadzieje elektoratu w naturalny sposób przekierowane zostaną ku Rafałowi Trzaskowskiemu, który niekoniecznie stanie na czele Platformy, bo on, w stanie na dzień dzisiejszy, ma niemal murowaną prezydenturę - mówi dalej politolog.
- A Donald Tusk wówczas pozostałby liderem jednej z partii popierających Rafała Trzaskowskiego. To dla Platformy byłoby zarzewie bardzo poważnego kryzysu - w tym sensie, że wielu wyborców rozczarowanych tym, że nie okazał się najskuteczniejszą bronią przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, mogłoby zacząć się interesować innymi partiami, innymi politykami - twierdzi Chwedoruk.
3. Referendum, bezpieczeństwo, migranci, czyli czym gra PiS
W przekazie Prawa i Sprawiedliwości na pierwszy plan w tegorocznej kampanii wysuwały się tematy związane z bezpieczeństwem Polski, między innymi w kontekście militarnym, w związku z rosyjską agresją na Ukrainę. "Bezpieczna przyszłość Polaków" - tak brzmi tegoroczne hasło wyborcze rządzącej partii.
Jarosław Kaczyński, prezentując to hasło 18 sierpnia, mówił, że chodzi tu między innymi o bezpieczeństwo, "które chroni nas przed atakiem zbrojnym". - My czynimy wszystko - i to czynimy skutecznie - by to bezpieczeństwo stale rosło. Przede wszystkim rozbudowujemy w sposób dotąd niespotykany w naszym kraju, ale niespotykany także w powojennej Europie, naszą armię - przekonywał prezes PiS.
Jednak, jak mówił wówczas prezes PiS, istnieją też inne "zagrożenia", związane z relokacją migrantów. - Są próby zmuszenia nas do tego, żebyśmy tworzyli w Polsce problem, który istnieje dzisiaj w wielu państwach zachodnich, który bardzo poważnie zagraża bezpieczeństwu obywateli. To jest imigracja, imigracja nielegalna, wielka ilość ludzi, którzy przybywają tutaj nie po to, żeby pracować, tylko po to, żeby z jednej strony korzystać z pomocy socjalnej i w ten sposób żyć, a z drugiej strony, to bezpieczeństwo podważać - powiedział Kaczyński.
Rządząca partia próbowała też budować swoją kampanię na tematach pytań referendalnych, na które Polacy mają odpowiedzieć 15 października, w dniu wyborów. Pytania dotyczą "wyprzedaży majątku państwowego podmiotom zagranicznym", podniesienia wieku emerytalnego, bariery na granicy Polski i Białorusi oraz "przyjmowania tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki".
W retoryce Kaczyńskiego referendum stanowi centralny punkt w tworzeniu tej "bezpiecznej przyszłości Polaków". - Bo przecież jest tutaj sprawa bezpieczeństwa w postaci pytania o mur i pytania o relokację. Jest sprawa bezpieczeństwa, jeżeli chodzi o emerytury. To też jest kwestia związana z bezpieczeństwem na przyszłość, bo kwestia emerytur, kwestia wieku emerytalnego z całą pewnością należy do tych kwestii, które odnoszą się do bezpieczeństwa - wyliczał Kaczyński podczas prezentacji hasła wyborczego.
Opozycja uważa, że pytania są bezpodstawne i jest to stricte wyborczy zabieg partii Kaczyńskiego. Namawia też do tego, aby nie brać udziału w tym referendum.
4. Marsze, "zakończenie wojny polsko-polskiej" i "dwa referenda", czyli czym gra KO
A na czym swoją kampanię buduje Koalicja Obywatelska? W sferze symboliki - na podkreślaniu wagi tegorocznych wyborów, wyjątkowym momencie najnowszej historii Polski, w którym obecnie się znajdujemy, a także na odwoływaniu się do spuścizny NSZZ "Solidarność".
Widać to było chociażby w wystąpieniu Donalda Tuska 31 sierpnia w Gdańsku, w 43. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych. Mówił, że "największym źródłem siły wówczas strajkujących było przekonanie, że władza nie ma prawa pogardzać prostym człowiekiem". - Wszyscy jesteśmy dokładnie w tej samej sytuacji - stwierdził. - My dzisiaj czujemy dokładnie to samo, co robotnicy, którzy przystąpili do strajku - dodał.
Koalicja Obywatelska również wykorzystuje słowo "referendum" jako swoją polityczną broń w tych wyborach, ale w zupełnie innym kontekście, niż czyni to partia rządząca.
27 października na spotkaniu w Bydgoszczy Tusk mówił, że 15 października "odbędą się dwa kluczowe dla przyszłości Polski referenda". Wyjaśniał, że pierwsze to głosowanie do parlamentu, a drugie, "nieformalne referendum" będzie dotyczyć tego, "czy zostaniemy członkami Unii Europejskiej, czy nie". Jednocześnie o referendum organizowanym przez władzę mówił, że jest ono "udawane". - Zostawmy to ich referendum na boku, bo ono jest równie głupie, jak bezczelne - apelował wówczas lider PO.
Ważnymi punktami w kampanii Koalicji Obywatelskiej były dwa organizowane przez nią marsze. Pierwszy odbył się 4 czerwca w Warszawie, jeszcze na ponad dwa miesiące przed formalnym startem kampanii. Wówczas, jak przekazali organizatorzy, uczestniczyło w nim pół miliona ludzi.
Natomiast 1 października, także w stolicy, odbył się Marsz Miliona Serc. Tym razem, według szacunków stołecznego ratusza, zgromadził on około miliona osób.
Tusk na zakończenie marszu powiedział, że "ślubuje zakończenie wojny polsko-polskiej dzień po wyborach". - To jest trochę tak, wiecie, jak się pogoni agresora, to już nie ma powodu do wojny. Jak nie będzie tych, którzy z konfliktu, z agresji, ze złości zrobili główne narzędzie walki politycznej, to wtedy trudno, żeby ludzie się wściekali - mówił.
W sferze programowej Koalicja Obywatelska zaprezentowała zaś "100 konkretów na 100 pierwszych dni". Dotyczą one niemal wszystkich dziedzin funkcjonowania państwa i zakładają między innymi zmiany w prawie podatkowym, podwyżki dla nauczycieli i pracowników budżetówki, "przywrócenie godności polskiej kobiety".
5. Brąz na wagę złota. "O zwycięstwie w tych wyborach zdecyduje to, kto w nich będzie trzeci"
Polityczną tradycją nad Wisłą stało się to, że niemal w każdych kolejnych wyborach parlamentarnych "języczkiem u wagi" staje się ugrupowanie, które startuje w nich pod własnym szyldem po raz pierwszy i zdobywa, jak się później okazuje, kluczowe głosy. W 2011 roku tak było z Ruchem Palikota, w 2015 - z Kukiz'15 i Nowoczesną.
Przy okazji obecnych wyborów sytuacja jest nieco inna - doszło do połączenia sił PSL-u/Koalicji Polskiej, czyli ugrupowania o najdłuższym stażu ze wszystkich obecnych formacji politycznych, z partią zupełnie nową - Polską 2050, stworzoną na bazie wyniku wyborczego Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich w 2020 roku, gdzie zajął trzecie miejsce za Andrzejem Dudą i Rafałem Trzaskowskim.
Szymon Hołownia 16 sierpnia na spotkaniu w Tychach przekonywał, że o zwycięstwie w tych wyborach zdecyduje to, kto w nich będzie trzeci, natomiast to, która partia zwycięży, a która będzie druga, "ma znaczenie symboliczne".
- Żadna z sił dzisiaj, ani PiS, ani Platforma, Koalicja Obywatelska, nie ma i nie będzie już miała, nie zbuduje takiego potencjału, żeby sama robić rząd. A więc będzie musiała szukać koalicjanta. PiS znajdzie go w Konfederacji. A demokratyczne siły, takie jak Platforma, Lewica, mają jedynego potencjalnego koalicjanta - i to jesteśmy my - stwierdził. - I my na taki rząd, na tworzenie takiego rządu, jesteśmy gotowi - zadeklarował.
W podobnym tonie kilkukrotnie wypowiadał się także lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz.
Natomiast Lewica w walce o trzecie miejsce przestrzega przed rosnącą siłą Konfederacji i przed jej potencjalną powyborczą koalicją z PiS-em.
- To jest naprawdę wielkie zagrożenie dla Polski. Myślę, że w ogóle nie wyobrażamy sobie tego, co się będzie działo z Polską w momencie, kiedy Konfederacja będzie współrządziła z PiS-em, a Konfederacja to zapowiedziała. Trzeba robić larum, głośno o tym mówić - ocenił jeden z liderów Lewicy Włodzimierz Czarzasty w "Kropce nad i" 28 czerwca.
Natomiast Robert Biedroń 10 października na konwencji we Wrocławiu, gdzie jego ugrupowanie przedstawiało program dla młodych, podkreślał, że "dwie armie" młodych ludzi zdecydują 15 października, "w jakim kierunku pójdzie Polska". Po jednej stronie wymieniał właśnie "armię młodych Konfederacji", a po drugiej "armię młodych, uśmiechniętych ludzi, którzy oczekują Polski tolerancyjnej, otwartej, uśmiechniętej", dodając, że "taka będzie armia młodych ludzi Lewicy".
6. Osobno, a jednak razem? Nie ma jednej listy, jest jeden cel - wspólny rząd
Do cech charakterystycznych tej kampanii można zaliczyć także specyficzną formę współpracę Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy. Długo nie było wiadomo, jaki finalny kształt ta współpraca przybierze. Przez miesiące trwał serial pod tytułem "czy będzie jedna lista opozycji w wyborach do Sejmu?" Chociaż między innymi Donald Tusk apelował o "połączenie sił", ostatecznie do tego nie doszło - w wyborach do Sejmu każda z tych trzech formacji startuje osobno.
Udało się jednak wypracować pakt senacki, tak jak przed wyborami w 2019 roku. Oznacza to, że w danym okręgu w wyborach do izby wyższej parlamentu wystawiony został tylko jeden kandydat.
Jeżeli chodzi o współpracę KO, Trzeciej Drogii i Lewicy w wyborach do Sejmu, zdaje się obowiązywać swoisty pakt o nieagresji. Potwierdzają to słowa i czyny przedstawicieli tych partii. Wielokrotnie słychać było głosy, że "nie ma wrogów na opozycji", a różni politycy wszystkich trzech ugrupowań życzyli sobie nawet wzajemnie wyborczego sukcesu.
Na Marszu Miliona Serc swoje przemówienia mieli współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń. Ten pierwszy podkreślał, że opozycja powinna ze sobą współpracować. - Jestem tutaj, bo uważam, że po wyborach opozycja stworzy wspólny rząd - podkreślał. Udziału w marszu nie wzięli liderzy Trzeciej Drogi, którzy tego dnia pracowali w terenie. Byli natomiast jej przedstawiciele.
7. Rola kobiet w tegorocznych wyborach
Obecna kampania wyborcza jest silnie skupiona wokół uczestnictwa kobiet w wyborach.
Kluczowym aspektem pozostaje kwestia aborcji i praw kobiet do decydowania o własnym zdrowiu i ciele, a co za tym idzie - wszelkie konsekwencje wyroku Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie z jesieni 2020 roku.
Zdaniem doktora habilitowanego Rafała Chwedoruka kwestia praw kobiet "odgrywa największą rolę od lat dziewięćdziesiątych", chociaż jej źródła tkwią w okresie na długo przed samą kampanią - nie tylko we wspomnianym wyroku z 2020 roku i jego następstwach, ale także i we wcześniejszych protestach w obronie praw kobiet.
- PiS w zasadzie wysadza poparcie wśród młodych ludzi dla siebie, kieruje przeciwko sobie większość kobiet, a zwłaszcza kobiet w młodym i średnim wieku - zauważa politolog. W jego ocenie liczne marsze i protesty były sygnałem ostrzegawczym dla rządzącej partii, ponieważ pojawiła się nich także młodzież ze szkół średnich i z uczelni.
Dodaje, że to jest "jeden z dziwniejszych samobójów w polskiej polityce, który ma rzeczywiście wpływ na obecną kampanię i służy opozycji".
8. Afera wizowa. "Nieważne czy afera jest czy jej nie ma, za tym wszystkim kryje się intryga naszych wrogów"
Jednym z wątków tegorocznej kampanii jest także afera wizowa, związana z nieprawidłowościami przy składaniu wniosków o wydawanie wiz. To temat, który "wypłynął" w trakcie kampanii, a nie został świadomie wykreowany przez którąś z partii politycznych jako element wyborczej walki.
Zdaniem Rafała Chwedoruka ten temat nie wpływa zasadniczo na kampanię, a jeżeli już, "to w sposób bardzo pośredni". Dodaje, że jest to jeden z aspektów, który opozycja może wykorzystywać, mówiąc o "dysfunkcjonalności państwa pod rządami PiS-u w sytuacji, w której PiS ze sprawczości uczynił jeden ze swoich atutów".
- Natomiast od momentu afery Rywina wszystkie partie nauczyły się radzić sobie z zagrożeniem tego typu i nie popełniały błędów ówczesnego SLD, które postanowiło się rozliczać. Efektem rozliczania było to, że wielka partia stała się średnią partią. A Platforma i PiS natychmiast uciekały w polaryzację - "nieważne czy afera jest czy jej nie ma, za tym wszystkim kryje się intryga naszych wrogów" - wskazuje.
- I większość wyborców identyfikuje całą sprawę z intrygą tych, których odrzuca a priori. W efekcie afery przestały być groźne, a największym efektem jest co najwyżej marginalizacja któregoś z działaczy. Natomiast formacji jako całej to nie szkodzi - dodaje politolog.
9. Kołodziejczak, Giertych, Petru. Zaskakujące nazwiska na wyborczych listach
Każda kampania parlamentarna to także zaskoczenia związane z osobami, które znalazły się na listach wyborczych.
Jako takie zaskoczenie mógł zostać odebrany start lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka z list Koalicji Obywatelskiej.
- Łączymy się ze środowiskami, z którymi nie zawsze było po drodze, z ludźmi, którzy mają na różne sprawy inne poglądy niż ja. Ale mają to samo przekonanie, co większość Polek i Polaków. Wiedzą, że żeby przywrócić wartości, w Polsce potrzebna jest realizacja celu - a tym celem, tą drogą do odnowienia Rzeczpospolitej jest odsunięcie PiS-u i Kaczyńskiego od władzy - mówił Donald Tusk w połowie sierpnia, kiedy prezentował Kołodziejczaka jako "jedynkę" na listach KO w Koninie.
Natomiast Roman Giertych, obecnie adwokat, a w przeszłości polityk zasiadający w pierwszym rządzie PiS-u, startuje z ostatniego miejsca na liście KO w województwie świętokrzyskim. Jego rywalem w tym okręgu jest Jarosław Kaczyński.
Innym zaskoczeniem jest start byłego lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru z ostatniego miejsca na warszawskiej liście Trzeciej Drogi. W tym samym okręgu startuje jeden z liderów Konfederacji Sławomir Mentzen. Jak mówił sam Petru, jego misją jest właśnie "zatrzymanie" Mentzena w stolicy. Doszło także do kilku wyborczych konfrontacji między oboma politykami.
10. Debata w telewizji rządowej
Ostatnim punktem na naszej liście jest debata w telewizji rządowej, która odbyła się 9 października. Debaty to nieodzowny element wyborczej rywalizacji, ale ta z wielu względów wywołała kontrowersje.
Po pierwsze dlatego, że udziału w niej odmówił w niej prezes PiS Jarosław Kaczyński, który argumentował, że w tym samym czasie miał zaplanowane spotkanie wyborcze w Przysusze. Uczestniczyli w niej za to premier Mateusz Morawiecki (PiS), Donald Tusk (KO), Szymon Hołownia z Trzeciej Drogi, Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy, Krzysztof Bosak z Konfederacji oraz Krzysztof Maj z Bezpartyjnych Samorządowców.
Kontrowersje wywołały także pytania, które zostały zadane uczestnikom. Dotyczyły migracji, wieku emerytalnego, świadczeń społecznych, prywatyzacji, bezpieczeństwa i bezrobocia, czyli w większości tematów, których dotyczą także pytania referendalne. Uwagę zwracała też długość pytań - odczytywanie niektórych z nich przekroczyło minutę, a więc zajmowało więcej czasu, niż miał na odpowiedź każdy z uczestników.
Pojawiły się też zarzuty o ich tendencyjność. W treści niemal każdego z nich zderzone zostały dwie wizje funkcjonowania państwa - opozycji oraz obecnie rządzącej partii. W tych pytaniach pojawiały się często takie określenia jak "dwie koncepcje".
Źródło: tvn24.pl