Po zalaniu trasy S8 trwa przerzucanie odpowiedzialności. Pojawiła się hipoteza o dawno zapomnianej rzece

Zalana trasa S8
Zalana trasa S8
Źródło: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl
Trwa spór o to, kto jest winny zalania trasy S8. Na wysokości osiedla Potok droga była w środę nieprzejezdna przez wiele godzin. Wojewoda mazowiecki twierdzi, że paraliż stolicy spowodowało "zapchanie miejskiej infrastruktury, odbierającej wody opadowe". Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji zapewnia, że sieć była drożna. Tymczasem w sieci pojawiła się teoria, że wpływ na zalanie jezdni w tym miejscu mogła mieć płynąca pod ziemią rzeka Rudawka.

W środę intensywne opady deszczu spowodowały zalanie trasy S8 na wysokości ulicy Mickiewicza. Droga była nieprzejezdna w obu kierunkach przez wiele godzin. Kierowcy utknęli w gigantycznych korkach. Niektórzy próbowali przejeżdżać przez rozlewisko. Jednak woda podeszła na tyle wysoko, że ledwo przejeżdżały przez nią jedynie ciężarówki i autobusy.

O pełnej przejezdności trasy Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała dopiero o godzinie 22.30.

Grzegorz Walijewski, ekspert z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, mówił na antenie TVN24, że w ciągu kilku godzin w Warszawie spadło tyle deszczu, ile wynosi połowa miesięcznej normy. - Bardzo niedaleko trasy S8 spadło 36 mm deszczu. Czy to jest dużo czy mało? Do tej pory w Warszawie od początku sierpnia spadło 39 mm, czyli praktycznie tyle, ile przez cały miesiąc - wyliczył. Wyjaśnił też, że norma dla miesiąca to jest 66 mm.

Festiwal oskarżeń

Przy tak obfitym deszczu infrastruktura odpowiedzialna za odbiór wód opadowych sobie nie poradziła. Kiedy służby pracowały, aby udrożnić komunikacyjny kręgosłup stolicy, w sieci trwał festiwal oskarżeń i przerzucania odpowiedzialności.

"Będziemy ustalać dlaczego miejska infrastruktura do której podłączona jest S8 nie odbierała wody. S8 została zaprojektowana tak by przyjąć dzisiejszą ilość opadów. Taka sytuacja absolutnie nie powinna mieć miejsca. Zażądamy wyjaśnień od prez. Trzaskowskiego" - napisał na platformie X Tobiasz Bocheński, wojewoda mazowiecki.

"Wobec informacji przekazanych przez wojewodę, oczekuję natychmiastowego powrotu Rafała Trzaskowskiego z Olsztyna do stolicy i podjęcia odpowiednich działań w obszarze zarządzania kryzysowego" - wtórował Błażej Poboży, warszawski radny z klubu PiS.

Swoje zdanie na ten temat postanowił wyrazić również Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości. "Warszawa jest ostatnia na liście priorytetów Trzaskowskiego. Miasto zalane, mieszkańcy utknęli w korkach, a on z Tuskiem robi politykę na evencie zorganizowanym za pieniądze z niemieckiej fundacji. Który to już raz?! I tylko warszawiaków żal" - napisał polityk, odnosząc się w ten sposób do trwającej od piątku do środy w Olsztynie trzeciej edycji Campus Polska.

Za stan i przejezdność odpowiada GDDKiA

Również na platformie X prezydent Rafał Trzaskowski odniósł się do sytuacji w Warszawie. "Cały czas monitorujemy sytuację związaną z ulewnym deszczem w Warszawie" - napisał. "Odebrałem raporty od naszych służb, mamy ok. 30 zalewisk na drogach, odbieramy także zgłoszenia o zalanych piwnicach. Nakazałem odpompowywanie wody na bieżąco. Poleciłem też służbom wzmożony nadzór i monitoring na drogach i wzdłuż cieków wodnych" - przekazał. Zaznaczył też, że trasa S8 jest w zarządzie GDDKiA i to zarządca odpowiada za jej stan i przejezdność.

W poprzednich latach podczas obfitych opadów deszczu Trasa AK była wielokrotnie zalewana. W czerwcu 2013 roku pod wiaduktem ulicy Mickiewicza powstała ogromna kałuża. Strażacy musieli ewakuować kierowców i pasażerów aut, które utknęły w wodzie.

"W ramach oddanego, po rozbudowie w 2015 r., do eksploatacji odcinka S8 Trasy AK, wykonano system odwodnienia. Wody opadowe trafiają do kanalizacji deszczowej miejskiej, a jej parametry zostały specjalnie przebudowane i dostosowane do nowej trasy, poprzez budowę odpowiedniej przepustowości rur kanalizacyjnych i zbiorników retencyjnych. Właściwe funkcjonowanie tego systemu jest możliwe, gdy kanalizacja miejska jest drożna oraz przepustowa. Wszelkie uzgodnienia i decyzje administracyjne otrzymaliśmy na etapie realizacji" - przekazał w środowym komunikacie warszawski oddział GDDKiA. "Do dnia dzisiejszego, w tym miejscu trasa S8 nie została zalana, kanalizacja odbierała wody opadowe" - podkreślono.

Wojewoda kontra MPWiK

W czwartek wojewoda mazowiecki w stanowisku przesłanym do mediów przekazał: "w związku z zalaniem drogi ekspresowej S8 w Warszawie zwróciłem się o wyjaśnienia do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Pytam m.in. jakie działania zostały podjęte w celu usunięcia utrudnień w ruchu kołowym na drodze ekspresowej S8, jakie działania w tym zakresie zrealizowało Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji oraz z jakiego powodu nie został uruchomiony sztab kryzysowy". Bocheński kategorycznie oznajmił: "okazało się, że przyczyną nie jest infrastruktura drogowa podległa rządowi, a zapchanie infrastruktury miejskiej odbierającej wody opadowe".

Nieco później miejska spółka stanowczo zaprzeczyła. "Nie jest prawdą, że powodem zalewiska na trasie S8 było, jak napisał pan wojewoda Tobiasz Bocheński, zapchanie miejskiej sieci kanalizacyjnej. Kanalizacja ta była i jest drożna. Zgodnie z warunkami technicznymi wydanymi w 2013 r. sieć może odbierać 400 litrów wód opadowych na sekundę" - napisał na platformie X Marek Smółka, rzecznik prasowy MPWiK.

W kolejnych wpisach dodał, że wojewoda "nie wspominał o zbiornikach retencyjnych wybudowanych przez GDDKiA, których pojemność, jak widać, okazała się niewystarczająca". "Odpowiedzialność za odwodnienie drogi spoczywa na zarządcy, w tym wypadku na GDDKiA" - ocenił Smółka.

"Zgodnie z Prawem wodnym wody opadowe nie są ściekiem, więc powinny być zagospodarowane w miejscu opadu. GDDKiA powinna podejmować działania, które zapewnią odpowiednią retencję. Do tego zobowiązuje również ustawa o drogach publicznych. Wnosimy o rzetelne przedstawianie informacji dla mieszkańców" - napisał Smółka.

Ustalenia GDDKiA

Ale w czwartek po południu rzeczniczka warszawskiego oddziału GDDKiA Małgorzata Tarnowska powiedziała, że winna jest infrastruktura miejska. - Po wczorajszym incydencie związanym z zalaniem S8 pomiędzy węzłami Wisłostrada a Marymoncka dodatkowo sprawdziliśmy drożność odwodnienia trasy ekspresowej. Potwierdziły się nasze ustalenia, że przyczyną zalania S8 nie jest nieprawidłowo działające odwodnienie trasy ekspresowej, a niewydolność infrastruktury miejskiej odbierającej wody opadowe - przekazała PAP.

Zapewniła, że podlegające GDDKiA elementy systemu odwodnienia (m.in. kanały, studnie, separatory, zbiorniki) były i są sprawne. Przypomniała, że system został wybudowany w oparciu o warunku uzgodnione i zatwierdzone przez MPWiK. - O jego skuteczności po przebudowie, świadczy bezawaryjne funkcjonowanie przez ponad 10 lat, przy różnej intensywności opadów i różnych anomaliach pogodowych - dodała.

Z ustaleń drogowców wynika, że prawdopodobną przyczyną zalania jezdni był brak możliwości zrzutu do przepełnionego kanału deszczowego MPWiK. - W wyniku tego doszło do spiętrzenia wody w dwóch zbiornikach retencyjnych systemu odwodnienia S8. Przepełniony kolektor deszczowy MPWiK uniemożliwił grawitacyjny odpływ wody ze zbiorników trasy S8 - wyjaśniła rzeczniczka.

Zapomniana rzeka Rudawka

Tymczasem w sieci pojawiła się teoria, że swój udział w zalaniu trasy S8 mogła mieć nieco zapomniana już rzeka. Chodzi o Rudawkę, jeden z dopływów Wisły na terenie Warszawy. Dziś praktycznie w całości płynie w podziemnych kanałach. Mały, uregulowany odcinek można zobaczyć po drugiej stronie węzła Broniewskiego z trasą S8, w Parku Olszyna. Kolejny w rejonie ulicy Gwiaździstej i w Lasku Bielańskim. To właśnie dawną doliną Rudawki przechodzi dziś trasa S8.

Ostatnio Rudawka przypomniała o sobie w kwietniu 2021 roku. W rejonie ulicy Izabelli na Żoliborzu podczas prac ziemnych doszło do uszkodzenia kanału rzeki.  Efektem było zamknięcie kawałka jezdni i zalanie zielonych terenów wzdłuż ulicy. Wtedy pomiędzy urzędnikami doszło do sporu, kto uszkodzony kanał powinien naprawić. Ratusz twierdził, że za Rudawkę odpowiedzialne są, tak jak za wszystkie inne rzeki w kraju, Wody Polskie. Natomiast ich ówczesny prezes Przemysław Daca (znany z krytyki władz Warszawy za awarię kolektora Czajki) stwierdził, że podtopienie spowodował "uszkodzony kanał deszczowy odprowadzający wody opadowe z miasta". Według niego rzeka Rudawka nie istnieje, bo została zasypana w 1939 roku.

20210409_155450
Awaria na Żoliborzu
Źródło: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl

Na podstawie decyzji Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego naprawy uszkodzonego kanału podjęło się MPWiK. Jak zawarto wówczas w uzasadnieniu decyzji WINB "(…)zakłada się, że w trakcie robót wzdłuż ul. Broniewskiego doszło do uszkodzenia kanału rz. Rudawki, co mogło spowodować zaczopowanie kanału, a w następstwie spiętrzenie i wylewanie wód z tego kanału".

Wody Polskie zapytaliśmy, czy Rudawka mogła zalać trasę S8, a także, jakie działania są prowadzone w celu zabezpieczenia kanału rzeki. Czekamy na odpowiedź.

"Pamięć wody"

Aktywista miejski Jan Mencwel ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze a także autor książki "Hydrozagadka. Kto zabiera polską wodę i jak ją odzyskać" uważa, że hipoteza dotycząca Rudawki jest zasadna. - Naukowcy mówią o zjawisku, które nazywa się "pamięć wody". Ukształtowanie geograficzne pewnych terenów sprawia, że te cieki wodne, nawet jeśli zostały zakryte bądź zabudowane, to nadal płyną pod ziemią - komentuje Mencwel. - Tutaj mści się brak myślenia o geografii i o ukształtowaniu terenu oraz brak znajomości historii, kiedy wyznaczano przebieg trasy S8. Ta pokrywa się z przebiegiem Rudawki. Te powodzie mają miejsce zawsze w tym samym miejscu - zaznacza nasz rozmówca.

Radny z Żoliborza Łukasz Porębski podkreśla z kolei, że "nie jesteśmy w stanie, tak jakbyśmy chcieli, zapanować w 100 procentach nad zjawiskami atmosferycznymi czy ukształtowaniem terenu". - Druga kwestia jest taka, że tworząc i planując infrastrukturę drogową ingeruje się bardzo mocno w przebieg cieków i rzek. W przypadku Rudawki ta ingerencja była bardzo drastyczna. Rzeka, która płynęła swego czasu z Woli przez Żoliborz i Bielany, została po prostu przecięta trasą S8 - mówi Porębski. - Potraktowanie rzeki, która potrafi przybierać na sile, jako kanału odbierającego deszczówkę, skutkuje takimi konsekwencjami - dodaje.

Zaznacza, że zbiorniki znajdujące się przy trasie są zbyt małe i nie radzą sobie z deszczami nawalnymi. - Bez zmian w infrastrukturze odbierającej wody deszczowe oraz bez zmian w ujęciu systemowym, jeżeli chodzi o przebieg tej trasy: wprowadzania miejsc odbioru wody przez grunt przepuszczalny, czy okresowe zalewiska, ta sytuacja będzie się tam powtarzała. Tak, jak w innych miejscach Warszawy, gdzie jest bardzo duża powierzchnia nieprzepuszczalna - podsumowuje Porębski.

Czytaj także: