Andrzej K. został skazany przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga na 25 lat więzienia. Był oskarżony między innymi o zastrzelenie sąsiadki i dwukrotne dźgnięcie nożem jej syna oraz o przetwarzanie materiałów wybuchowych. Do tragedii doszło na warszawskim Bródnie w budynku przy Łąkocińskiej. Jak przyznawał wcześniej K., zbrodnia była zaplanowana. Chodziło o konflikt sąsiedzki. Wyrok jest nieprawomocny.
Jak przekazała sekcja prasowa Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, wyrok został ogłoszony 14 czerwca. Sędzia Adam Radziszewski uznał oskarżonego o pięć czynów Andrzeja K. za winnego i wymierzył mu karę 25 lat pozbawienia wolności.
Wyrok zgodny z oczekiwaniami prokuratury
Wyrok był zgodny z oczekiwaniami prokuratora Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Obrona w przemowie kończącej proces wnosiła, by sąd wymierzył oskarżonemu najłagodniejszy możliwy wymiar kary.
Sędzia Radziszewski orzekł również wobec oskarżonego obowiązek naprawienia szkody w kwocie 21 tysięcy złotych i zadośćuczynienie wobec pokrzywdzonych w łącznej kwocie 140 tys. zł.
Do zdarzenia, w związku z którym Andrzej K. znalazł się na ławie oskarżonych, doszło 12 lipca 2019 roku przy ulicy Łąkocińskiej. Pod tym adresem, w piętrowym budynku, zamieszkiwali pokrzywdzeni - Agnieszka G. oraz Adrian G.- i oskarżony Andrzej K. Lokatorzy byli skonfliktowani. W dniu tragedii na posesji pojawił się inspektor budowlany. Został wezwany przez pokrzywdzonych, którzy zgłosili, że K. zbudował na podwórku nielegalne szambo. To właśnie podczas tej kontroli Andrzej K. sięgnął, jak ustalili śledczy, po broń palną czarnoprochową i oddał pięć strzałów do Agnieszki G., raniąc ją w tułów oraz ramię.
Chciał zastrzelić 19-latka, ale broń nie wypaliła
Jak opisywał dla tvnwarszawa.pl prokuratur Marcin Saduś, mężczyzna spowodował u 43-letniej pokrzywdzonej pięć ran postrzałowych. Oskarżony był także o usiłowanie pozbawienia życia Adriana G., syna pokrzywdzonej. Według śledczych Andrzej K. próbował postrzelić 19-latka, ale broń nie wypaliła. Wówczas oskarżony chwycił nóż schowany pod kurtką i ugodził chłopaka w okolice żeber i brzucha.
Sąd zmienił opis oraz kwalifikację tego czynu, uznając go za próbę spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a nie usiłowanie zabójstwa.
Po dokonaniu zabójstwa Andrzej K. podszedł do znajdującej się na posesji altany, z której korzystali pokrzywdzeni i podpalił ją przy pomocy benzyny oraz improwizowanych materiałów wybuchowych. W związku z tym zdarzeniem 66-latek odpowiadał przed sądem także za zniszczenie mienia. Prokuratura oskarżyła go również o przetwarzanie materiałów wybuchowych bez wymaganego zezwolenia, bo w jego garażu ujawniono tzw. koktajle Mołotowa, a w mieszkaniu substancje chemiczne i dwa przyrządy wybuchowe.
Po zatrzymaniu powiedział śledczym, że zbrodnia była zaplanowana. Podtrzymał swoje wyjaśnienia także podczas kolejnych przesłuchań w prokuraturze oraz przed sądem. Oskarżony opisał konflikt z Agnieszką G. i jej rodziną. Jak wyjaśnił, jego prawo do zarządzania nieruchomością było ograniczane, mimo że był współwłaścicielem budynku. Andrzej K. wyjaśniał, że przez kilka tygodni nie było go w domu, miał wrócić dzień przed zdarzeniem. Twierdził, że w czasie jego nieobecności pokrzywdzeni rozebrali należące do niego budynki gospodarcze i pozbyli się należących do niego rzeczy.
Andrzej K. z wykształcenia jest mechanikiem, przed aresztowaniem był bezrobotny
Źródło: PAP