- Jeżeli będziemy przekraczać tę liczbę krytyczną, czyli 70 procent obłożenia, w ciągu tygodnia jesteśmy w stanie stworzyć resztę modułów miejsc, a tak naprawdę, jeśli będzie trzeba, to będziemy dalej zwiększać. Ale to nie jest naprawdę bezpieczny przekaz dla wszystkich, żebyśmy się nie szanowali wzajemnie i żebyśmy nie nosili masek, bo mamy miejsca w szpitalu – mówił dyrektor tymczasowego szpitala na Stadionie Narodowym dr Artur Zaczyński.
Jak przekazał w sobotę przed południem na antenie TVN24 Zaczyński, w Szpitalu Narodowym leczonych jest 250 pacjentów, a kolejna dwójka czeka na przyjęcie.
Ćwierć tysiąca osób, które otrzymało pomoc
- Mówimy o ponad ćwierć tysiącu osób leżących w tej chwili w strukturze tymczasowej. Wiemy, że to jest struktura, która powstała w listopadzie i myśmy się uczyli zachowań, funkcjonowania, bo jest to w pewien sposób novum przygotowane na możliwość wzrostu pandemii i wzrostu liczby zachorowań i widzimy, że to pracuje. Ćwierć tysiąca osób ma w tej chwili pomoc, której mogłoby nie osiągnąć przy przeciążeniu systemu ochrony zdrowia na terenie Warszawy – powiedział dyrektor.
Jak przypomniał, w tymczasowym szpitalu lekarze nie leczą pacjentów w stanach ciężkich czy krytycznych. - Mamy w tej chwili 11 osób na respiratorach, które czekają na intensywną terapię w innych szpitalach, do przejęcia profesjonalnej opieki w pełni: z zabezpieczeniem chirurgicznym, z zabezpieczeniem wszystkich tych technologii, które są w szpitalach standardowych, żeby tym osobom jak najbardziej pomóc i zarazem mieć "backup" taki respiratorowy dla pacjentów, którzy pogarszają się z terenu szpitala tymczasowego – zaznaczył lekarz.
Podziękował przy okazji wszystkim lekarzom, pielęgniarkom i ratownikom, którzy pracują, którzy według niego od listopada widzą "misję" walki z pandemią.
"Wiemy, jak to kontrolować, ale nie do końca to robimy"
Zaczyński stwierdził, że społeczeństwo jest w stanie zatrzymać transmisję wirusa. - Wiemy, jak to kontrolować, tylko nie do końca to robimy, bo nie nosimy maseczek, bo transmitujemy tego wirusa w grupach różnego rodzaju, spotykając się w grupach niewiadomego pochodzenia, czyli spotykając się z osobami postronnymi, które mogą wcześniej mieć kontakt z koronawirusem – zaznaczył. I dodał: - Nasza czujność troszeczkę ustała, bo wszyscy są zmęczeni. Rozumiem, też jestem zmęczony.
Pytany o to, czy nie zabraknie personelu w szpitalu tymczasowym, odpowiedział, że liczba jest zabezpieczana na kolejny miesiąc – w zależności od potrzeb i zajętych łóżek. - Racjonalnie uzupełniamy kadry – zapewnił. Chociaż - jak ocenił - "mamy w tej chwili sytuację pewnej wojny pandemicznej".
- Jeżeli w tej chwili jeden lekarz opiekuje się 28 pacjentami, to jest taka szansa, że będzie się opiekował 34 osobami, jeżeli nie będzie kadry – mówił. Wskazał też, że kadra medyczna ściągana jest m.in. ze szpitala macierzystego, czyli szpitala MSWiA, ale "potrzebne są wszystkie ręce na pokład".
- Mam możliwości przesunięć kadrowych, możliwości rozszerzenia lecznictwa na większą liczbę osób, mamy zasoby kryzysowe w postaci osób zarządzających, które też mogą stanąć do walki w tym momencie krytycznym, kiedy będzie potrzebna opieka nad każdym z pacjentów – zapewnił Zaczyński zapytany o to, jak szpital jest przygotowany na zajęcie kilkuset łóżek albo maksymalny poziom, czyli 1200.
Jak ocenił, wiele zależy od społeczeństwa, które powinno teraz na nowo się izolować.
Według najnowszych danych opublikowanych w sobotę na rządowej stronie raportującej dzienne statystyki, w Warszawie odnotowano 1582 nowe przypadki koronawirusa. To więcej niż poprzedniej doby, kiedy potwierdzono 1493 zakażenia.
Ostatniej doby w stolicy zmarło 14 osób – wszystkie z powodu COVID-19 i chorób współistniejących.
Na Mazowszu z kolei Ministerstwo Zdrowia potwierdziło od ostatniej doby 3891 zakażeń koronawirusem – to największa liczba wśród wszystkich województw. Dzień wcześniej było ich znacznie mniej – 3073.
Zmarło 46 osób: 38 z powodu COVID-19 i chorób współistniejących oraz osiem wyłącznie z powodu COVID-19.
Źródło: TVN24, tvnwarszawa.pl