Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci młodego mężczyzny, którego ciało odnaleziono po pożarze auta w Milanówku. Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że doszło do nieszczęśliwego wypadku.
W nocy z niedzieli na poniedziałek strażacy zostali wezwani do pożaru samochodu zaparkowanego na placu przy ulicy Królewskiej, gdzie sprzedawane były choinki. Gdy dotarli na miejsce, zastali "pojazd cały w ogniu". Po opanowaniu sytuacji, wewnątrz odkryli ciało mężczyzny.
- Prokurator wszczął śledztwo w kierunku czynu z artykułu 155 paragraf jeden kodeksu karnego, a więc nieumyślnego spowodowania śmierci pokrzywdzonego. Jest to przyjęta na tym etapie kwalifikacja robocza, umożliwiająca pełne ustalenie okoliczności zdarzenia - informuje Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Tożsamość zmarłego
Jak relacjonował w poniedziałek Krzysztof Tryniszewski z grodziskiej straży pożarnej, zwęglone ciało mężczyzny leżało na tylnej kanapie auta. Śledczym udało się ustalić tożsamość ofiary. Ale: - Ustalenia będą jeszcze wymagały weryfikacji poprzez opinię biegłego z zakresu genetyki - zastrzega Łapczyński. - Pokrzywdzony to 25-letni mężczyzna - dodaje.
Prokurator zlecił już sekcję zwłok, by dowiedzieć się w jaki sposób doszło do śmierci 25-latka. Przyczynę i okoliczności pożaru ma określić w opinii biegły z zakresu pożarnictwa. W poniedziałek przeprowadził on oględziny na miejscu zdarzenia.
- Wstępnie możemy powiedzieć, że do śmierci mężczyzny nie przyczyniły się osoby trzecie, a zdarzenie miało charakter nieszczęśliwego wypadku, zaś samo źródło ognia powstało w aucie - dodaje rzecznik prokuratury.
Możliwe zwarcie instalacji
Oficer prasowa Komendy Policji w Grodzisku Mazowieckim Katarzyna Zych, przekazała w poniedziałek, że przypuszczalną przyczyną tragicznego zdarzenia mogło być zwarcie instalacji podczas ogrzewania pojazdu. Z informacji przekazanych przez straż pożarną wynika, że w aucie znajdowała się instalacja gazowa z butlą.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak / tvnwarszawa.pl