Bartosz powiedział, że został pobity na komendzie, zmarł dzień po zatrzymaniu. Koniec śledztwa

KPP Wołomin
Do zdarzenia doszło w powiecie wołomińskim
Źródło: TVN24
Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie śmierci 23-letniego Bartosza. Mężczyzna zmarł dzień po tym, jak trafił do pomieszczenia dla osób zatrzymanych komendy w Wołominie (Mazowieckie). Matce miał powiedzieć, że został tam pobity przez policjantów. Obdukcji nie dożył. Inną wersję zdarzeń przedstawiali funkcjonariusze. Śledczy sprawdzali jednak, czy przekroczyli swoje uprawnienia i czy są winni śmierci młodego mężczyzny. Co ustalili?

- 20 listopada postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci pokrzywdzonego zostało umorzone - powiedział nam Norbert Woliński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Jak przypomniał rzecznik, postępowanie dotyczyło "nieumyślnego spowodowania śmierci". Według śledczych, "czynu nie popełniono". - Opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej wykluczyła związek obrażeń ciała pokrzywdzonego z jego zgonem, a także nie dała podstaw do przypisania ich spowodowania działaniom funkcjonariuszy policji - stwierdził Woliński.

Dwie wersje zdarzeń

Bartosz zmarł w nocy z 22 na 23 grudnia 2023 roku. Dzień wcześniej (21 grudnia) późnym wieczorem, gdy wracał ze spaceru do domu, według rodziny miał zostać zaczepiony przez nieznanego mu mężczyznę.

"Przestraszył się i wezwał policję. Liczył na pomoc funkcjonariuszy, zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Policjanci przyjechali na interwencję. Ale to nie agresywny napastnik został zatrzymany, tylko Bartek. Policjanci przewieźli go do Komendy Powiatowej Policji w Wołominie. Jako podstawę zatrzymania wskazali: znieważenie funkcjonariusza (Art. 226 kk.)" - napisała w sieci przyjaciółka rodziny.

23-latek wrócił do domu następnego dnia po godzinie 17. "Był strasznie pobity na twarzy i głowie, miał wyrwany bark, ślady po przypalaniu papierosami. Mamie powiedział, że policjanci go pobili, przypalali papierosami, zmuszali go do podpisania protokołu, potwierdzającego, że posiadał przy sobie susz (marihuana). Odmówił, bo jak twierdził, nic takiego nie miał" - relacjonowała kobieta. Następnego dnia matka miała zawieźć Bartosza na obdukcję do szpitala. Ale wcześniej zmarł.

Inną wersję zdarzeń przedstawiali policjanci. Według nich 21 grudnia 2023 roku zmarły wybił szybę w samochodzie nieznanych mu osób, w związku z czym została podjęta interwencja policji. Pokrzywdzeni zeznali, że mężczyzna zachowywał się agresywnie, dlatego został zatrzymany. W plecaku, według służb, 23-latek posiadał pojemnik z suszem roślinnym.

Czytaj także: