- Jechali w czterech autem, uderzyli w drzewo. Przemek zginął około sześciu kilometrów od swojego domu.
- - To auto wbiło się niemal w drzewo. Boże, ja jak ten samochód zobaczyłem… - mówi brat Przemka.
- Zarzuty w sprawie spowodowania wypadku usłyszał Kamil S., który zdaniem prokuratury kierował pijany.
- W poniedziałek w Sądzie Rejonowym w Grójcu ruszył proces. Sędzia wyłączył jego jawność.
- Przemek dobre serce miał. Nikomu by nie odmówił pomocy. Parę dni przed tym wypadkiem u sąsiadów się paliło. To było w piątek dokładnie. Jak przyjechała straż, to on tam zaraz poszedł, zainteresował się, czy trzeba coś pomóc. A jak sąsiedzi światła nie mieli, chodził i naprawiał. Dobrym dzieciakiem był - mówi Zdzisława Szeląg, mama tragicznie zmarłego Przemka i po chwili ciszy dodaje: - Ciężko po tym wszystko poukładać, to jest trauma do końca życia. To nie jest tak, że pochowasz, wrócisz z cmentarza, ból przeminie. To zostaje w człowieku. Już nie ma w domu radości, nie ma świąt.
- Przyjdzie niedziela i człowiek sobie o wszystkim przypomina. To się stało w niedzielę, a to najważniejszy dzień w tygodniu. Ciężko to opowiedzieć. Zawsze siadaliśmy wspólnie, pogadaliśmy. A tutaj nagle taka pustka. Kogoś brakuje - wskazuje Wioleta Szeląg, siostra zmarłego.
- To był dobry chłopak, uczynny. On tam nigdy pomocy nikomu nie odmawiał. Zresztą na samym pogrzebie było tylu ludzi, co na Wszystkich Świętych. Ja się nie rozglądałem, nie miałem siły, ale potem mi znajomi mówili, że nie pamiętają takiego pogrzebu, żeby tyle ludzi było - przyznaje Daniel Szeląg, starszy brat Przemka.
Przemek był najmłodszy z rodzeństwa. Mieszkał w Michrówku, szkołę podstawową i gimnazjum skończył w Kruszewie. Potem pracował w przedsiębiorstwie produkującym urządzenia chłodnicze. Rodzina wspomina, że w wolnym czasie lubił pomajsterkować w autach, przy silnikach, interesowała go elektronika.
Około pół roku przed wypadkiem poznał w pracy dziewczynę, Ukrainkę. To z nią spędzał najwięcej czasu w ostatnich miesiącach, przedstawił ją już najbliższym. Miał plany na przyszłość. Jak słyszę, w czerwcu para planowała iść razem na wesele.
- Brat bardzo cieszył się, że z nią pójdzie, nie mógł się doczekać tego wesela - przypomina sobie Daniel.
29-latek czerwca nie dożył. Jadąc z kolegami autem, rozbił się na drzewie, nieco ponad 6 kilometrów od swojego domu.
2 lutego 2025
Niedziela, 2 lutego, ulica Leśna w Wólce Jeżewskiej w powiecie piaseczyńskim. Droga jest wąska, obok skrzyżowanie i delikatny łuk w lewo. To właśnie tutaj około godziny 21 doszło do tragicznego w skutkach wypadku.
Samochodem osobowym marki Opel Omega podróżowało czterech młodych mężczyzn, uderzyli w przydrożne drzewo. W wyniku poniesionych obrażeń zginął na miejscu jeden z pasażerów - Przemek. Jak przekazała po zdarzeniu Komenda Powiatowa Policji w Piasecznie, trzej pozostali uczestnicy wypadku zostali zabrani do szpitali w Warszawie i Grodzisku Mazowieckim.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Grójcu, która skierowała do tamtejszego Sądu Rejonowego akt oskarżenia przeciwko kierowcy, Kamilowi S.
Prokuratura: był pijany
Kilka miesięcy później do publicznej wiadomości podane zostały nowe fakty w sprawie zdarzenia. "Kamil S. był pijany (około 1,28 promila) i kierował samochodem osobowym. Razem z nim jechało trzech innych mężczyzn, dwaj byli również nietrzeźwi. Kamil S. na skrzyżowaniu dróg stracił panowanie nad podjazdem, wyjechał poza prawą krawędź jezdni i uderzył w drzewo" - informowała Prokuratura Okręgowa w Radomiu.
Kamil S. został oskarżony o "spowodowanie w stanie nietrzeźwości wypadku drogowego, w którym śmierć na skutek odniesionych obrażeń poniósł pasażer samochodu osobowego marki Opel Omega". Mężczyzna odpowiada także za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości i mimo decyzji o cofnięciu uprawnień.
Skałki Piekło pod Niekłaniem. Ostatni wspólny wypad
- Pamiętam dokładnie ten dzień, bo spędzaliśmy go razem. Pojechaliśmy w Świętokrzyskie skałki pozwiedzać - Daniel zaczyna wspominać dzień wypadku.
Bracia często jeździli w weekendy na jednodniowe wycieczki, szczególnie lubili odwiedzać zamki. 2 lutego wybrali dla odmiany malownicze szlaki jednego z rezerwatów przyrody - Skałki Piekło pod Niekłaniem - nieco ponad 40 km od Kielc. Wrócili do domu po zmroku, była godzina 18.
Jak wspomina Daniel, razem z bratem mieli długą listę miejsc, które chcieli wspólnie odwiedzić. Nie zdążyli. Około godziny 21 Przemek, wraz z Kamilem i innymi dwoma kolegami, mieli wypadek.
Jak twierdzi rodzina, o zdarzeniu drogowym w Wólce Jeżewskiej mieli dowiedzieć się z mediów społecznościowych. - Siostra znalazła posta o wypadku. Potem znajomy do mnie zadzwonił i powiedział: "Daniel jedź, bo Przemek nie żyje". Byłem naprawdę w szoku - opowiada brat 29-latka.
Na miejsce pojechał z mamą. - To auto wbiło się niemal w drzewo. Boże, ja jak ten samochód zobaczyłem… - urywa po chwili.
- Do tej pory nie możemy się tak naprawdę pozbierać, odnaleźć. Moja córka źle to zniosła. Przemek był jej chrzestnym, niestety przed samą komunią wydarzyło się to, co się wydarzyło. Córka niestety nie miała komunii takiej, jaką sobie wymarzyła. Mama też bardzo źle to znosi, nie potrafi się do dzisiaj odnaleźć - komentuje Daniel. - Wszystkim nam jest bardzo źle, brakuje nam Przemka - dodaje.
Proces za zamkniętymi drzwiami
W poniedziałek w Sądzie Rejonowym w Grójcu ruszył w tej sprawie proces. Pierwsza rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami, gdyż sędzia Jarosław Wiczkowski wyłączył jawność procesu. Jak podał w uzasadnieniu, "z uwagi na ważny interes prywatny oskarżonego".
Wniosek o wyłączenie jawności złożyła adwokat Katarzyna Wysiadecka, obrońca Kamila S., argumentując, że zdarzenie i postawione zarzuty były relacjonowane w mediach i stawia to oskarżonego w niekorzystnym świetle, jako kryminalistę.
Zarówno prokurator Damian Wójcik, jak i pełnomocnik rodziny zmarłego Maciej Migus wnieśli o nieuwzględnienie wniosku. Sędzia jednak, uzasadniając decyzję o wyłączeniu jawności rozprawy, wskazał, że "oskarżony faktycznie ma postawiony poważny zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, jednocześnie kolejny zarzut dotyczy prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. Oskarżony dotychczas był osobą niekaraną, a pomimo poważnego zarzutu mogłyby być naruszone jego prawa, jak również prawa do obrony w związku z jawnym przebiegiem rozprawy".
Wówczas sąd poprosił naszą redakcję o opuszczenie sali rozpraw.
- Okoliczności wypadku są znane, są szczególnie tragiczne. Wszyscy wiemy, co się stało. To szczególnie tragiczne dla rodziny. Oczekiwania rodziny, tyle co mogę powiedzieć, są na pewno takie, żeby została wymierzona sprawiedliwa kara, bo i tak życia nic nie wróci. To jest wielka tragedia, tak że ja wstrzymałbym się z oceną sprawcy, jak i w ogóle z jakąkolwiek oceną tego postępowania do zakończenia przynajmniej pierwszej rozprawy - powiedział nam przed rozpoczęciem procesu Maciej Migus, pełnomocnik rodziny Przemka.
Ogłoszenie wyroku będzie mieć charakter jawny. Kamilowi S. grozi od 5 do 20 lat pozbawienia wolności.
Autorka/Autor: Alicja Glinianowicz
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Prywatne archiwum rodziny