Nie chcieli płacić za kurs. On przyłożył nóż do szyi, ona ukradła pieniądze. Wyrok za napad na taksówkarza

Kamera nagrała atak na taksówkarza
W sądzie odczytano akt oskarżenia
Źródło: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
Zamówili kurs do Pruszkowa. Kiedy już dojechali, zamiast zapłacić 78 złotych, okradli taksówkarza. On przyłożył mu do szyi nóż, ona zabrała pieniądze. 16-latka trafiła do ośrodka poprawczego. Jej o dwa lata starszy kolega właśnie usłyszał wyrok.

Pokrzywdzony taksówkarz do dziś nie przyjmuje kursów nocnych. Jak mówił, gdy ktoś wejdzie do taksówki, dokładnie mu się przygląda. Ale zgodził się, aby 18-latek usłyszał wyrok bez przeprowadzenia postępowania sądowego.

- Jako pełnomocnik miałam na uwadze osobę samego poszkodowanego, który musiałby ponownie zeznawać i ponownie przeżywać tę traumę. Trudno mówić o normalnym powrocie do wykonywania zawodu - mówiła na sali sądowej mecenas Ewelina Niemyjska, pełnomocnik pokrzywdzonego taksówkarza . I dodała, że skutki napaści są przez jej klienta cały czas odczuwalne.

Napad nagrała kamera 

Do napadu doszło 14 sierpnia na niestrzeżonym parkingu w Pruszkowie. Do taksówki wsiadło dwoje młodych ludzi - kobieta i mężczyzna. Ich zachowanie nie wzbudzało podejrzeń. Dziewczyna często się uśmiechała. Jednak, gdy przyszło do zapłaty za kurs, chłopak zaatakował taksówkarza. 

Przystawił mu do gardła nóż.

- Bierz pieniądze, tutaj leżą – na filmie z samochodowej kamerki słychać, jak instruuje swoją towarzyszkę. Taksówkarz prosi, by go nie krzywdzić. Po tych słowach nożownik, wraz z dziewczyną, wysiedli z auta i uciekli w głąb osiedla. 

Zostali zatrzymani dwie godziny później w pociągu do Katowic.

Zamiast zapłacić, zaatakował taksówkarza nożem
Źródło: Wideo prywatne

Dla niej poprawczak, dla niego więzienie

16-latka, za to, co zrobiła, odpowiadała przed sądem dla nieletnich. Trafiła do ośrodka poprawczego. Jej kolega przed świętami stanął przed sądem, ale sąd nie przesłuchał świadków zdarzenia. Oskarżony postanowił dobrowolnie poddać się karze.

Strony negocjowały karę dla 18-latka. Wstępnie wszyscy zgodzili się, aby oskarżony za kratkami spędził cztery lata. Pozostała jednak kwestia nawiązki. Sam nastolatek nie ma stałej pracy ani oszczędności, a pełnomocniczka pokrzywdzonego taksówkarza wnosiła o 20 tysięcy zadośćuczynienia. Oskarżony o wsparcie musiał poprosić rodzinę. Jak przekonywała w środę obrona oskarżonego, młody mężczyzna zorganizuje pieniądze. Dlatego wniosek został podtrzymany przez wszystkie strony.

- Warto zaznaczyć, że oskarżony przyznał się do zarzucanego mu czynu. W trakcie negocjacji wykazał pełną skruchę, wskazał na okoliczności, które według niego są łagodzące, takie jak młody wiek, co nie spotkało się z moją aprobatą, bo to jest okoliczność niezależna od niego, przyczynili się do tego jego rodzice, a nie on - mówił prokurator Sławomir Mycek. 

- Chciałem prosić pokrzywdzonego, aby podziękował swoim kolegom, taksówkarzom, którzy w istotny sposób przyczynili się do pojmania oskarżonego w trakcie jego ucieczki, jakże dobrze zaplanowanej ucieczki. Policja zatrzymała oskarżonego w okolicach Opoczna. Tam został pojmany i chyba po raz pierwszy zdał sobie sprawę z naganności swojego uczynku - dodał.

Skruchy nie widziała jednak pełnomocnik pokrzywdzonego. - Jeżeli chodzi o kwestię skruchy oskarżonego, to ja tej skruchy nie zauważam. Natomiast jedynym aspektem, który przemawia na korzyść oskarżonego jest to, że przyznał się do winy i chciał rozpocząć rozmowy ugodowe w zakresie wymiaru kary i ewentualnej nawiązki. Oskarżony ma problem z przestrzeganiem przepisów prawa i to od najmłodszych lat. Dla mnie wysoką ignorancją wykazał się oskarżony, kiedy zapomniał, jak wygląda jego karta karna. Wysoki sąd musiał odczytać, za co został skazany, a nie było to byle jakie przestępstwo - podnosiła przed sądem mecenas Ewelina Niemyjska.

O tym, że kara czterech lat więzienia jest karą adekwatną, przekonywała obrończyni oskarżonego.

- Cztery lata w tak młodym wieku jest to bardzo długo. Oskarżony jest młody, jest dopiero na starcie swojej dorosłej drogi. W pewnym momencie może się pogubił, może wpadł w towarzystwo, które spowodowało jego pewne zachowanie. Żałuje, przeprosił, nie próbował mataczyć w sprawie. Okres, który spędził już w areszcie, uświadomił mu pewne rzeczy. Chce odbyć karę, zapłacić za to, co zrobił, natomiast chce powrócić na nową drogę życia i wkroczyć w dorosłość jako osoba zmieniona – mówiła.

18-latkowi groziło nawet 12 lat więzienia, ale sąd przychylił się do wniosku stron i skazał go na cztery lata więzienia, 20 tysięcy nawiązki i naprawienie szkody (zwrot 320 złotych). Wyrok jest nieprawomocny. 

Czytaj także: