Pseudokibice odpalili fajerwerki, część trafiła w trybuny. Ludzie uciekali ze stadionu

Podczas meczu Wisły Płock i Wisły Kraków odpalone fajerwerki trafiły w trybuny
Kibole zatrzymali autokar z dziećmi, które jechały na mecz Jagiellonii Białystok
Źródło: TVN24, Radio Białystok
Podczas meczu Wisły Płock z Wisłą Kraków pseudokibice odpalili fajerwerki, spośród których część trafiła w jedną z trybun, na której siedzieli ludzie. Z opublikowanych w Internecie nagrań widać, że niektórzy kibice, w obawie o swoje zdrowie, opuścili obiekt. Sprawę bada policja. Tego samego dnia incydent z udziałem pseudokibiców miał miejsce także w województwie podlaskim, gdzie zakłócili oni wyjazd siedmioletnich dzieci na mecz Jagiellonii Białystok. Interweniowała tam policja.

Większościowy właściciel Wisły Kraków Jarosław Królewski zamieścił na platformie X krótkie nagranie z wyjazdowego meczu Białej Gwiazdy z Wisłą Płock. Na filmiku uwagi nie przykuwa jednak gra piłkarzy, a skandaliczne zachowanie pseudokibiców z Płocka, którzy w trakcie spotkania wystrzelili fajerwerki. Większość z nich skierowana była w górę, kilka - co widać we wpisie - trafiło natomiast w jedną z trybun.

Czytaj też: Lokum lidera "Sharksów" na sprzedaż. Mieszkanie Pawła M. ps. "Misiek" licytuje skarbówka

"Od dłuższego czasu powtarzam, że jest problem z nauczaniem fizyki/przedmiotów ścisłych w szkołach" - napisał Jarosław Królewski, oznaczając w poście oficjalne konto Wisły Płock. Nagrania ukazujące tę niebezpieczną sytuację z innych kątów pojawiły się również na innych profilach w mediach społecznościowych. Widać na nich, że niektórzy kibice w reakcji na lecące w ich stronę fajerwerki wstają z siedzeń i kierują się najprawdopodobniej do wyjścia. Inni starają się ukryć głowy, naciągając na nie ubrania.

Nie wiadomo, czy strzelający specjalnie celowali w trybuny.

Reakcja PZPN

Jak przekazała nam podkomisarz Monika Jakubowska, oficer prasowa płockiej policji, funkcjonariusze nie mają informacji o tym, by w wyniku incydentu ktoś został poszkodowany. Więcej informacji rzeczniczka ma nam udzielić w ciągu najbliższych godzin.

W odpowiedzi na pytania tvn24.pl biuro prasowe Polskiego Związku Piłki Nożnej poinformowało, że Komisja Dyscyplinarna PZPN zajmie się sprawą "po zapoznaniu się z raportem przygotowanym przez delegata". "Spotkanie Komisji zaplanowano na najbliższą środę, a decyzje zostaną ogłoszone w czwartek" - czytamy w odpowiedzi.

Oba zespoły występują w pierwszej lidze. Wisła Kraków wygrała niedzielne spotkanie w Płocku trzy do jednego.

Oświadczenie Wisły Płock. Klub przeprasza i zamyka trybunę

W poniedziałek Wisła Płock wydała oświadczenie w sprawie incydentu na stadionie. "Pragniemy przeprosić wszystkich sympatyków i kibiców drużyny piłki nożnej, którzy ucierpieli w wyniku zdarzenia związanego z użyciem materiałów pirotechnicznych, do którego doszło na trybunach ORLEN Stadionu" - czytamy w komunikacie. Władze klubu poinformowały w nim, że do końca roku trybuna D Orlen Stadionu zostanie zamknięta. Oznacza to, że kibice nie wejdą na nią na mecze z Górnikiem Łęczna oraz Wartą Poznań.

Klub podkreślił na swojej stronie, że "opisana sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca podczas meczu piłki nożnej". W oświadczeniu zwrócono uwagę, że używanie materiałów pirotechnicznych na stadionie jest zakazane, a klubowi grożą za taki incydent "kary finansowe oraz sankcja rozgrywania kolejnych meczów bez udziału publiczności".

"Niezależnie jednak od tego dla Wisły Płock S.A. jako organizatora imprezy masowej meczu piłki nożnej, zawsze najważniejsze jest Wasze bezpieczeństwo – czyli bezpieczeństwo kibiców i sympatyków Wisły Płock" - podkreślono. Władze Wisły Płock napisały też, że "klub stanowczo potępia wszelkie działania naruszające porządek publiczny, przepisy ustawy o ochronie imprez masowych oraz zasady regulaminu imprezy".

"Ubolewamy nad tym, że w dniu 27 października 2024 r. na naszym obiekcie miał miejsce incydent, w wyniku którego ucierpieli uczestnicy imprezy masowej. Dlatego też dołożymy wszelkich starań, żeby wyeliminować opisane wyżej zachowania ze stadionu w przyszłości" - zapewniono w komunikacie.

Dzieci jechały na mecz, na drodze stanęli pseudokibice

Do innej sytuacji doszło tego samego dnia - również w niedzielę - w miejscowości Piątnica w województwie podlaskim. To okolice Łomży. Autokar z 16 uczniami szkoły sportowej i dwoma opiekunami - wuefistą i i jednym z rodziców - wyjeżdżał rano w kierunku Białegostoku, gdzie dzieci w wieku około siedmiu lat miały obejrzeć mecz Jagiellonii Białystok z Koroną Kielce. Ich wyjazd zakłóciła jednak grupa zamaskowanych mężczyzn, którzy zablokowali wyjazd ze szkolnego parkingu, a potem przejazd przy rondzie, gdzie przechodzili w tę i z powrotem po przejściu dla pieszych. Całość nagrała matka jednego z uczniów, która przesłała filmik redakcji Radia Białystok.

Jak poinformowała nas aspirant sztabowy Karolina Wojciekian z łomżańskiej policji, opiekun grupy dzieci już dzień wcześniej otrzymał wiadomość, że przejazd ma być zakłócony. - Pseudokibice napisali do opiekuna, że dzieci nie powinny jechać na mecz Jagiellonii, tylko kibicować ŁKS-owi Łomża, tak jak "od zawsze" cała Piątnica - zrelacjonowała rzeczniczka.

Kibole zablokowali autokar z dziećmi. Zrzut ekranu z nagrania słuchaczki Radia Białystok
Kibole zablokowali autokar z dziećmi. Zrzut ekranu z nagrania słuchaczki Radia Białystok
Źródło: Radio Białystok

Jeszcze przed wyjazdem do Białegostoku szkoła poprosiła o asystę policjantów. Patrol rozpędził grupę i wylegitymował na miejscu jedną osobę, a następnie eskortował autokar z uczniami aż do Białegostoku.

Jak dotąd mundurowi ustalili już siedmiu pseudokibiców, którzy brali udział w incydencie.

policja
Dzieci wyjeżdżały autokarem na mecz, kibole ŁKS-u Łomży stanęli na drodze
Źródło: TVN24

- Przesłuchaliśmy już trzy osoby, którym przedstawione zostały zarzuty. W ich przypadku zostaną skierowane wnioski o ukaranie do sądu - powiedziała Wojciekian. Cała trójka ma odpowiedzieć za wykroczenia: zakłócanie porządku publicznego, tamowanie lub utrudnianie ruchu oraz niestosowanie się do poleceń funkcjonariusza. Może im grozić nawet kara aresztu.

Pozostałe cztery osoby otrzymały wezwanie i również mają usłyszeć zarzuty.

Odpowiedź prezesa klubu

W odpowiedzi na pytania TVN24 prezes ŁKS-u Łomża Tomasz Bałdyga podkreślił, że według jego wiedzy incydent nie był zaplanowaną akcją, a "spontaniczną inicjatywą osób, które tam przyszły".

"Niestety dorośli pasażerowie autokaru zareagowali na sytuację w sposób nieodpowiedzialny, wywołując niepotrzebną panikę, co mogło przestraszyć osoby młodsze znajdujące się w autokarze. Według informacji medialnych ze strony kibiców nie zaobserwowano żadnych agresywnych zachowań. Również policja potwierdziła ten fakt, dodając, że po ich interwencji kibice spokojnie rozeszli się i nikt nie był agresywny" - napisał Bałdyga.

Prezes klubu poskarżył się, że - jego zdaniem - "media, zamiast dążyć do obiektywnego przedstawienia faktów, często preferują sensacyjne doniesienia, które tylko podsycają negatywne emocje. W przypadku tego zdarzenia, brak rzetelności dziennikarskiej przyczynił się do niepotrzebnego rozdmuchania sprawy i wywołania niepokojów społecznych".

"Warto podkreślić, że Łomżyński Klub Sportowy od lat aktywnie działa na rzecz profilaktyki oraz wspierania dzieci i młodzieży. Nasz stadion jest miejscem bezpiecznym, gdzie panuje rodzinna atmosfera. Każdy, kto choć raz był na naszych meczach, wie, że można tu spędzić czas w miłej i bezpiecznej atmosferze" - podkreślił.

"Zaistniałe zdarzenie nie powinno rzutować na wizerunek naszych kibiców, którzy są znani z pozytywnej postawy i wielu charytatywnych działań na rzecz najmłodszych" - dodał Tomasz Bałdyga.

Kuratorium: było spotkanie z pedagogiem

Jak poinformowało w odpowiedzi na pytania TVN24 Barbara Szutko, rzeczniczka podlaskiego kuratora oświaty, "kierownik wycieczki powiadomił dyrektora szkoły o całej sytuacji, ale w związku z tym, że nie doszło do żadnego zagrożenia poczucia bezpieczeństwa uczestników wycieczki, nie było przeciwskazań do jej kontynuowania".

Jeszcze tego samego dnia, jak przekazała Szutko, dyrektor szkoły zorganizował dla uczestników wycieczki spotkanie z pedagogiem specjalnym. "Pedagog przekazał informację, że dzieci są zadowolone z wycieczki i nie mogą się doczekać następnej, natomiast z całego incydentu pamiętają jedynie to, że przez jakiś czas policja eskortowała ich autokar" - stwierdziła przedstawicielka kuratorium.

Czytaj także: