Zniknęły przyczepy z toksycznymi odpadami

Porzucona naczepa z groźnymi substancjami w Czosnowie
Naczepy z niebezpiecznym ładunkiem
Źródło: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl
Groźne dla ludzi oraz środowiska substancje przez ponad rok zalegały w przyczepach przy wjeździe do Czosnowa. Sprawą zajmowała się prokuratura, badał ją również Wojewódzki Sąd Administracyjny. Strażacy otrzymywali zgłoszenia o wyciekach z porzuconego ładunku. Gdy urzędnicy przygotowywali się do utylizacji odpadów, naczepy zniknęły.

Przyczepę wypełnioną toksycznymi odpadami zauważono na początku marca 2022 roku. Jak poinformowała nas przedstawicielka Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, w ich pobliżu unosił się "ciężki, chemiczny zapach, charakterystyczny dla farb i lakierów". W środku znajdowało się ponad 20 mauserów o pojemności tysiąca litrów oraz cztery opakowania big-bag. Potem część ładunku przepakowano na podstawioną w to samo miejsce drugą naczepę (prawdopodobnie dlatego, że pierwsza straciła stabilność). Wyniki badań z pobranych próbek wskazały szkodliwe dla zdrowia i środowiska, łatwopalne i wybuchowe ciecze.

CZYTAJ WIĘCEJ: Groźne substancje od roku stoją na poboczu. Właściciel naczep nie przyznaje się do ładunku

Porzucona naczepa z groźnymi substancjami w Czosnowie (zdjęcie z września 2022)
Porzucona naczepa z groźnymi substancjami w Czosnowie (zdjęcie z września 2022)
Źródło: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl

Sąd: pochodzenia odpadów nie ustalono. Sprawa w SKO

Pod koniec kwietnia 2022 roku, na podstawie ustaleń inspektorów ochrony środowiska, wójt Czosnowa wszczął postępowanie administracyjne. Kolejnym krokiem była wydana 11 lipca decyzja, nakazująca właścicielowi naczepy usunięcie odpadów. 30 sierpnia wójt poinformował WIOŚ, że od jego decyzji o usunięciu odpadów wpłynęło odwołanie.

Tak sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które podtrzymało w mocy decyzję wójta, ale właściciel naczepy znów się odwołał. Twierdził, że naczepa jest jego, ale odpady - już nie, ponieważ tylko ją dzierżawił firmie, z którą kontakt się urwał. Podnosił, że o sprawie dowiedział się po odnalezieniu naczepy przez policję.

Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który orzekł, iż nie ma dowodu, że odpady należą do właściciela przyczepy i skierował sprawę z powrotem do SKO.

W czasie gdy pisma krążyły między instytucjami, strażacy kilkukrotnie interweniowali w miejscu porzucenia naczep. W sumie siedmiokrotnie byli wzywania do pożarów i wycieków.

"Nie wiem, co się z nimi stało, kto je zabrał, czy ukradł"

Jak nagle przyczepy się pojawiły, tak nagle zniknęły. - Po raz pierwszy cieszę się, że mi coś skradziono - mówi z przekąsem i ulgą Antoni Kręźlewicz, wójt Czosnowa. - Przyczepy 31 maja o godzinie 3.30 jeszcze stały, rano już ich nie było - dodaje. Jak przyznaje, sam o braku naczep dowiedział się od swoich pracowników. - Nie wiem, co się z nimi stało ani kto je zabrał, czy też ukradł - przyznaje Kręźlewicz. - Niestety mam przeczucie, że zostały przestawione w inne miejsce w kraju i być może niedługo o tym się dowiemy - dodaje.

- Brak naczep 31 maja zauważyli policjanci patrolujący okolicę. Przesłuchany w charakterze świadka, osoby pokrzywdzonej, został właściciel. Śledztwo było prowadzone w kierunku kradzieży naczep, zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy - mówi Joanna Wielocha z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Dworze Mazowieckim

Naczepy z niebezpiecznym ładunkiem zniknęły, akurat gdy urzędnicy przygotowywali się do ich utylizacji na koszt gminy. - Wybraliśmy firmę, która miała unieszkodliwić porzucone odpady. To koszt około 300 tysięcy złotych. Pieniądze, na drodze postępowania sądowego, chcieliśmy odzyskać od właściciela naczep - podsumowuje Antoni Kręźlewicz.

Naczepa z groźnymi substancjami zniknęła z Czosnowa
Naczepa z groźnymi substancjami zniknęła z Czosnowa
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Prokuratura zawiesza śledztwo

Sprawę porzucenia odpadów prowadzi Prokuratura Rejonowa w Nowym Dworze Mazowieckim. Jak poinformowała nas w maju Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, prowadzone jest śledztwo z artykułu 183 paragraf 1 Kodeksu karnego w sprawie porzucenia naczepy wraz z zawartością "w sposób, który mógł zagrozić życiu i zdrowiu człowieka oraz spowodować istotne obniżenie jakości powierzchni ziemi lub zanieczyszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym".

Za nieodpowiednie postępowanie z odpadami grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Ale, jak się dowiadujemy, postępowanie w sprawie jest zawieszone.

Czytaj także: