Bartosz Frątczak jest w zarządzie jednej z firm, która wynajmuje przestrzeń magazynową w hali pod Grodziskiem Mazowieckim. W momencie załamania pogody był w środku. W rozmowie z reporterem TVN24 opisywał, że nawałnica rozpętała się nagle, deszcz był gęsty, towarzyszył mu silny wiatr.
- Trwała co najmniej 20-25 minut. Przez cały czas ten deszcz był bardzo mocny, nie ustawał. W związku z tym na dachu zebrało się bardzo dużo wody, która nie nadążała odpływać. W pewnym momencie dach zaczął trzeszczeć, pękać i nawet zaczął się wieszać - opisywał.
Pracownicy uciekli zanim runął dach
Jak dodał, na miejscu było około 20 pracowników, którym udało się uciec, zanim dach runął. Dzięki temu nikomu nic się nie stało. Frątczak docenił reakcję kierownika magazynu, który szybko zareagował na niepokojące dźwięki dobiegające z przestrzeni dachu i przecieki. - Dzięki temu udało się zawołać wszystkich na zewnątrz na miejsce zbiórki - ocenił.
W ocenie naszego rozmówcy, uszkodzeniu uległa około jedna trzecia budynku, dlatego jest niedostępny dla przedsiębiorców. - Nie możemy tam się dostać teraz - zaznaczył.
W środku było ponad 400 osób
Państwowa Straż Pożarna przekazała, że w hali w Chlebni w chwili zdarzenia w środku pracowało ponad 400 osób. Jak ustaliliśmy, nikt poważnie nie ucierpiał.
Do podobnego zdarzenia doszło też obok, w Natolinie. Tam również zawaliła się część dachu. Nie było poszkodowanych. Hala była nowa.
Wszystko w związku z nawałnicą, która przeszła w poniedziałek nad Mazowszem.
Autorka/Autor: katke/b
Źródło: TVN24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Ochotnicza Straż Pożarna - Ratownictwo Wodne